Miejsce w historii
Turnieje siatkówki halowej na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie nie będą zbyt mile wspominane przez polskich kibiców. Duże lepsze wrażenia mamy po zakończeniu rozgrywek w siatkówce plażowej. Nasz eksportowy duet Fijałek i Prudel grał bowiem w tych zawodach wyśmienicie i otarł się o medal. W decydujących momentach meczu z legendarnym Emanuelem i Alisonem zabrakło jednak szczęścia i zimnej krwi. To sport dla doświadczonych graczy i oni zwykle są górą w decydujących momentach.
Najważniejszym wydarzeniem turnieju plażowego w Londynie był bez wątpienia fakt zwycięstwa w zmaganiach kobiet Amerykanek Kerri Walsh i Misty May-Treanor. Dokonały niespotykanego wyczynu, gdyż wygrały igrzyska trzeci raz z rzędu, zapewniając sobie miejsce w historii sportu. Udowodniły, że są najwybitniejszym duetem w całej historii beach volleyballa.
Walsh i May miażdżyły rywalki w latach 2003-2008. Wygrały w tym czasie trzy razy mistrzostwa świata i w wielkim stylu igrzyska w Atenach i Pekinie. Po tych ostatnich igrzyskach zawiesiły kariery i wydawało się, że to koniec ich ery. Walsh urodziła dwoje dzieci, May grywała z innymi partnerkami. Po turnieju w Starych Jabłonkach w 2010 r. Misty May zresztą zapowiedziała zakończenie międzynarodowej kariery. Dlatego ich ponowne pojawienie się na światowych plażach w zawodach FIVB World Tour w poprzednim roku było sporym zaskoczeniem. Takie powroty są trudne i rzadko się udają. Amerykanki też miały problemy, już nie gromiły rywalek tak jak dawniej. Przegrywały wiele spotkań, przegrały też z Larissą i Julianą finał mistrzostw świata w 2011 r. Miały jednak jeden cel, jakim było przygotowanie się do trzecich swoich igrzysk. Walsh zresztą grała już na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney, gdzie wraz z halową reprezentacją USA zajęła czwarte miejsce.
W tym roku Walsh i May doszły do dawnej formy i turniej w Londynie znów był ich wielkim popisem. Drugie miejsce też zdobyły zresztą Amerykanki Kessy i Ross, a trzecie Brazylijki Juliana i Larissa. Nie było więc wielkich niespodzianek, gdyż wszystkie te trzy duety mają na koncie tytuły mistrzyń świata.
W męskim turnieju złota doczekała się Europa. Wygrana Niemców Brinka i Reckermanna nie jest wielką niespodzianką, bo mają przecież na koncie już wielkie sukcesy. Zadowolony może być ze srebrnego medalu Emanuel. Ten siatkarz uczestniczył we wszystkich rozegranych do tej pory turniejach olimpijskich. Grał już w Atlancie w 1996 r. Emanuel ma na koncie medale olimpijskie we wszystkich kolorach. W Pekinie był trzeci, w Atenach pierwszy. Dorównał tym samym swemu dawnemu partnerowi Ricardo, który jako pierwszy zdobył trzy olimpijskie medale. Ricardo z nowym partnerem Cuchą próbował zdobyć czwarty medal olimpijski, ale nie dotarł do półfinału. Nie zdobył miejsca w historii też Holender Richard Schuil, który mógł być drugim po legendarnym Karchu Kiralym siatkarzem mającym medale w obu siatkarskich dyscyplinach. Schuil zdobył w Atlancie złoto w hali, teraz wraz ze swym partnerem Nummerdorem awansował do półfinału i stanął przed wielką szansą. Holendrzy przegrali jednak dwa najważniejsze pojedynki i tak jak w Pekinie medalu nie zdobyli.
Największą niespodzianką było zdobycie medalu przez Łotyszy Plavinsa i Smedinsa, nie mających dotąd wielkich sukcesów. Kompletnie zawiedli też Amerykanie. Fatalnie grali broniący tytułu Rogers i Dalhausser, którzy są dalecy od formy z 2008 r. Słabo wypadli też prowadzący w rankingu światowym Gibb i Rosenthal, których wyeliminowali Łotysze, a wcześniej pokonał ich także nasz duet.
Nam pozostał mały niedosyt, ale z postawy Polaków można być zadowolonym. To przecież pierwszy polski duet jaki grał w igrzyskach. Tylko szkoda nie wykorzystanego meczbola w meczu z Brazylijczykami bo pewnie wówczas cieszylibyśmy się z medalu. Fijałek i Prudel to jednak młody duet i miejmy nadzieję, że zagrają też w kolejnych igrzyskach i tam spróbują powalczyć znów o najwyższe cele.
Krzysztof Mecner