Mistrzostwa niespodzianek
W Starych Jabłonkach zakończyły się IX mistrzostwa świata w siatkówce plażowej. Po raz pierwszy tak wielka sportowa impreza gościła w Polsce, a organizatorzy zbierali z całego świata gratulacje za znakomitą organizację tych prestiżowych zawodów. Przede wszystkim liczyliśmy jednak na sportowe sukcesy, a z tym niestety było dużo gorzej. Początkowo nasze pary grały na Mazurach doskonale i po fazie grupowej te nadzieje zostały jeszcze bardziej rozbudzone. Siatkówka plażowa to jednak taki sport, że grać trzeba najlepiej w tych decydujących momentach. A faza play-off okazała się dla naszych duetów już fatalna. Najważniejsze mecze odbywały się niestety bez naszych graczy.
Geografia tej dyscypliny zaczyna się zmieniać. Przez wiele lat nie tylko w rywalizacji mistrzostw świata, ale w ogóle w każdym turnieju, zwykle dominowały pary amerykańskie i brazylijskie. W Starych Jabłonkach dla obu tych nacji - zwłaszcza dla Amerykanów, ale również i Brazylii - nie były to udane mistrzostwa. Tytuły pojechały do Holandii i Chin, co zwłaszcza w przypadku holenderskiej pary jest niebywałą sensacją. To sprawiło, że turniej w Starych Jabłonkach na pewno przejdzie do historii tego sportu jako mistrzostwa niespodzianek.
My oczywiście najbardziej liczyliśmy na duet Fijałek-Prudel, który od kilku sezonów zalicza się do siatkarskiej elity, a niedawno wywalczył przecież medal na jednym z World Tourów w Hadze. Wówczas w Holandii nasz duet przegrał w półfinale z brazylijską parą Pedro-Bruno. W Starych Jabłonkach nasi faworyci pewnie wygrali grupę eliminacyjną, ale gorzej w eliminacjach grali Pedro i Bruno i właśnie na ten duet „wpadł” nasz zespół. I tak jak w Hadze Brazylijczycy okazali się wyraźnie lepsi i tak rozwiała się nasza największa medalowa nadzieja.
O rundę dalej doszła para Szałankiewicz-Kądzioła. Zatrzymała ich marsz ku strefie medalowej niemiecka para Erdmann-Matysik, która zakończyła mistrzostwa z brązowym medalem. 9-16 miejsce może nie jest dla tej pary złe, ale przecież w grupie eliminacyjnej pewnie ograli przyszłych mistrzów z Holandii.
Dzielnie walczyli mistrzowie świata do lat 23 z Mysłowic – Kantor i Łosiak. Stoczyli porywający bój z Kanadyjczykami Saxtonem i Schabkiem o miejsce w 1/8 i polegli dopiero w tie-breaku. Ta para potwierdziła jednak, że można z nią wiązać ogromne nadzieje na przyszłość. Z grupy wyszedł także duet Lech-Wojtasik, co w tym przypadku jest już sporym osiągnięciem.
W rywalizacji kobiet świetnie grały Kinga Kołosińska i Monika Brzostek. Wygrały grupę eliminacyjną, a potem w I rundzie pokonały Holenderki. Utytułowane Włoszki Cicolari i Menegatti okazały się zbyt silnym rywalem. Miejsce w najlepszej 16 drużyn świata to jednak najcenniejsze osiągnięcie naszego żeńskiego beach volleyballa w historii, więc dlatego start najlepszej kobiecej pary był bardzo udany. Dystans do najlepszych, który jeszcze niedawno wydawał się być ogromny wyraźnie się zmniejsza i miejmy nadzieję, że w kolejnych turniejach ta para potwierdzi, że komplementy jakie płynęły pod ich adresem były w pełni uzasadnione. Pozostałe pary żeńskie nie wyszły z grup eliminacyjnych, ale trudno było na to liczyć.
Mistrzostwa były pogromem „starych mistrzów”. Bez medalu został legendarny Emanuel Rego, klęskę ponieśli inni mistrzowie olimpijscy (w nowych zestawieniach) jak Phil Dalhausser, Todd Rogers czy słynniejsza para holenderska Nummerdor i Schuil. Obronił się jedynie Ricardo Santos, który z młodym partnerem Alvaro Filho dotarł do wielkiego finału. Ricardo powtórzył swój wyczyn z 2001 r. gdy grał jeszcze w parze z Jose Loiolą, a potem z Emanuelem zdobywał mistrzostwo świata. Teraz zdobył kolejny medal. Sensacyjne złoto zdobyli mało znani Holendrzy Brouwer i Meeuwsen, którzy w fazie pucharowej grali wybornie i problemy mieli jedynie w ćwierćfinale z parą Pedro i Bruno. To wielka sensacja.
Triumf Chinek Xue-Zhang wielką sensacją może nie jest, ale też bardziej stawiano na Amerykanki i Brazylijki. Brazylijki zadowoliły się jedynie brązem. Tylko czwarte miejsce zajęła April Ross – była mistrzyni świata i wicemistrzyni olimpijska. Tuż przed turniejem straciła z powodu kontuzji swoją stałą partnerkę Jennifer Kessy, a z nową Whitney Pavlik musiała się zadowolić czwartym miejscem.
Mistrzostwa świata w Starych Jabłonkach były na pewno wydarzeniem w naszym sporcie. Pozostało nam jednak uczucie niedosytu, bo nadzieje jednak mimo wszystko były dużo większe.
Krzysztof Mecner