MOC NIE BYLE JAKA
ZDANIEM WETERANA
MOC NIE BYLE JAKA
PO fazie zasadniczej PlusLigi siatkarzy posypały się komentarze, przeważnie pochlebne, analizy, oceny. Ja oglądałem w „okienku” prawie wszystko, co z tej ligi zobaczyć było można.
Najczęściej oglądałem z przyjemnością. Prezes Artur, zawodnicy, działacze istotnie mogą być zadowoleni. Lecz stop z pochwałami, bo było całkiem nieźle, ale może być jeszcze lepiej. Na 9o wyników fazy zasadniczej aż 40 kończyło się rezultatem 3:0.
Oczywiście w meczu „do kółka” może być więcej zaciętości, równej walki niż w spotkaniu kończonym tie breakiem, lecz mimo wszystko ta cyfra 40 świadczy, że poziom startujących zespołów mógłby być jeszcze bardziej wyrównany. Tu tkwi rezerwa i na to trzeba położyć akcent w dalszych staraniach windowania PlusLigi na szczyty. To, że niekwestionowany lider, zespół Skry przegrał na własnym boisku z ostatnim w tabeli Neckermanem, nie zmieni tej mojej opinii. Potknięcia się zdarzają najlepszym, szczególnie wówczas, gdy grają słabiej z rywalem z ligowych dołów, bo drużyny z dolnej połówki kiepskie nie są. Ale mogłyby być lepsze przy swoim niezłym potencjale. Przydało by się wszakże żeby był on, ów potencjał, przynajmniej trochę w niektórych wypadkach podwyższony, a więc życzę np. Neckermanowi większych funduszy od sponsorów, co niestety w Warszawie, mimo starań niesamowitej pani prezes Doleckiej, łatwe nie jest.
Były w tej fazie mecze przeciętne, nie brakowało jednak prawdziwych perełek, fragmentów gry na poziomie superświatowym, między innymi w spotkaniach Skry z Resovią. Z goniącej Skrę silnej grupy z Zaksą, Jastrzębskim, Resovią, najbardziej mi imponowała równą stabilną, solidną grą Zaksa, dowodzona przez mego niegdyś ulubionego gracza, obecnie trenera Krzysztofa Stelmacha. Ciekawym, idącym w górę zespołem jest Jastrzębie a w mojej ocenie szczególnie Resovia. Absolutnie nieobliczalna, niestety czasem w dół. Przegrane mecze w Częstochowie a szczególnie u siebie z Delectą pozbawiły ostatecznie tych punkcików tak potrzebnych do wywindowania się z czwartego miejsca. Bo to miejsce niebezpieczne, jako że w półfinale play off, do którego Resovia najprawdopodobniej awansuje, zmierzy się ona ze Skrą. Moim zdaniem w pojedynczym meczu dla Resovii grającej na maksa – drużyną do pokonania, ale w play off, do trzech wygranych – bardzo wątpię, choć przecież każdy ma szanse. Teoretycznie.
Słowo „najprawdopodobniej”, użyte gdy miałem na myśli mecze Resovii w pierwszej rundzie play off z Częstochową, ma to uzasadnienie, że częstochowski AZS, niby to jak w każdym sezonie osłabiony, ma jednak, jak zawsze, nowy zdolny narybek. To nie wystarcza do równej gry na całym dystansie, ale i tak AZS spisuje się powyżej przedsezonowych oczekiwań a w swych zrywach jest zdolny w pojedynczym meczu pokonać każdego, co udowodnił m.in. ze Skrą. W play offie Resovia jest faworytem w spotkaniach z AZS ale nie na sto procent.
Play offy, szczególnie ich druga runda, to mogą być następne perełki, ognia emocji nie zabraknie. Gdyby jeszcze trzymać bardziej nerwy na wodzy; chodzi mi nie tyle o zachowanie uczestników siatkarskich igrzysk a o wykonanie pewnych elementów gry, np. zagrywki. Za dużo prezentów dla przeciwników. Rozumiem – zagrywka bardzo mocna – ryzyko. Ale inne powinny być staranniej a nie machinalnie wykonywane. Tu m.in. rezerwa dla wszystkich zespołów; zresztą tych rezerw fachowcy mogą się dopatrzyć więcej, oby z odpowiednim skutkiem. Zaś w I rundzie play off z największym zainteresowaniem oczekuję meczów Jastrzębie – Delecta i Resovia – Domex.
* * *
PLUSLIGA zaczyna długi finisz, zbliża się pomalutku sezon kadry. Siatkarze, mistrzowie Europy, broniący w tym roku tytułu wicemistrzów świata, jeśli dopisze wszystkim zdrowie, tworzą w sumie moc nie byle jaką. Prognozować MŚ się jednak nie podejmuję, bo i za wcześnie ale też kandydatów na medale jest sporo, konkurencja silna i wyrównana, nie tylko my mamy swoje marzenia i pracochłonne plany przygotowań. Pożyjemy, zobaczymy, nie tracąc oczywiście optymizmu.
Startem kadry będzie, jak zwykle, Liga Światowa. W swojej grupie zmierzą się nasi w pierwszych meczach, wyjazdowych, w czerwcu z Niemcami, Argentyną i Kubą. Daniel Castellani zapowiada znów pewne eksperymenty, są nowe twarze, ale jest też właściwie prawie cały trzon reprezentacji. Mówi się, że choćby ze względu na to, że gramy w Argentynie, ojczyźnie Daniela, traktuje on Światówkę prestiżowo, bo chce się w rodzinnych stronach, wpierw w grupie a potem w finale LŚ (Cordoba, 22-25 lipca), pokazać ze swą drużyną jak najlepiej. Mnie w kalendarzu kadry cieszą szczególnie sierpniowe spotkania w Gdańsku i w Bydgoszczy w Memoriale Jurka Wagnera z reprezentacją mistrzów świata – Brazylią. Będą okazje, jeszcze przed wrześniowymi mistrzostwami świata, przekonać się, czy nie są oni aby do pokonania.
W uroczystym, niedawnym galowym spotkaniu środowiska siatkarskiego, brali oczywiście udział m.in. mistrzowie świata i olimpijscy, zauważyłem Wójtowicza, Skorka, Karbarza (byli i inni) oraz obecni kadrowicze. Ktoś z tych ostatnich powiedział do swych starszych kolegów, że przyszedł czas, by pozbawić ich tego świetnego monopolu, że tylko oni zdobyli złote medale i mistrzostw świata i olimpijskie. Trzymajmy kadrę Castellaniego za słowo.
Janusz Nowożeniuk