Mocne otwarcie
Nie ma co ukrywać, że wiążemy ogromne nadzieje ze startem naszych drużyn w rozpoczętych właśnie rozgrywkach o europejskie puchary. Zwłaszcza męskie drużyny mamy przecież na światowym poziomie i można liczyć, że będą się liczyć w walce o europejskie trofea. Skra Bełchatów nieźle rozpoczęła międzynarodowy sezon zdobywając brązowy medal Klubowych Mistrzostw Świata, ale ciągle brak tej drużynie kolekcjonującej medale w europejskich i światowych rozgrywkach tego najważniejszego, czyli zwycięstwa. Kilka razy było już bardzo blisko, ale zawsze coś staje na przeszkodzie.
PGE Skra z pewnością zalicza się i w tym sezonie do głównych faworytów Europejskiej Ligi Mistrzów, ale podobnie można mówić o aspiracjach kędzierzyńskiej ZAKSY czy mistrza Polski Asseco Resovii. Trójka naszych reprezentantów w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów rozpoczęła od mocnego uderzenia. Wszystkie nasze zespoły wygrały swoje mecze, zainkasowały komplet punktów i stworzyły sobie niezłą sytuację do walki o miejsce w fazie play off. Wiadomo, że początek jest niezwykle ważny, a ten można udać w wykonaniu naszych drużyn za wyborny. Najcenniejsze zwycięstwo odniosła Resovia, która grała na wyjeździe z silną francuską drużyną Arago de Sete. ZAKSA i Skra wykorzystały atut własnego parkietu. Najtrudniejsze mecze co prawda dopiero przed polskimi drużynami, ale początek został zrobiony. Wszyscy czekamy zwłaszcza na konfrontację ZAKSY z Trentino. Kędzierzyński zespół przez wielu ekspertów jest w tym sezonie uważany nawet za najsilniejszy w Polsce. I ciekawe jak te opinie zweryfikuje konfrontacja z klubowym mistrzem świata czyli Trentino. Włosi wygrali w Katarze mistrzostwa świata czwarty raz z rzędu, co jest wyczynem niesłychanym i godnym podziwu.
Zaliczki wywalczyły także nasze drużyny grające w Pucharze CEV. Jastrzębski Węgiel i Delecta Bydgoszcz wygrały na własnym parkiecie pewnie bez straty seta z silnymi rywalami z Francji i Turcji. Z tym, że w tym pucharze gra się pucharowo i trzeba wygrać także na wyjeździe lub ewentualnie „złotego seta”. I to jest niekorzystne, że te decydujące mecze będą nasze drużyny grać na parkietach przeciwników. Powinny jednak sobie poradzić. W sumie męskie drużyny w pięciu spotkaniach straciły tylko jednego seta. Bilans kapitalny.
O wiele trudniej będzie natomiast o sukcesy drużynom siatkarek. W Lidze Mistrzyń wszystkie nasze drużyny przegrały swe pierwsze mecze. Punkt zdobyła tylko na trudnym terenie Dynamo Moskwa – Muszynianka, która poległa w pięciu setach. Fakt, że na początek trafiliśmy na bardzo silnych rywali bo takimi są przecież Dynamo, Asystel czy Fenerbahce, ale obrazuje to, że OrlenLiga nie jest tak mocna jak męska PlusLiga. O sukcesy będzie trudno, ale z pewnością nasze drużyny stać by przynajmniej wyjść z grupy. Lepiej nam poszło w Pucharze CEV. BKS Aluprof wygrał na wyjeździe z zespołem z Brna i powinien u siebie zapewnić sobie awans. Wygrał także u siebie AZS Białystok i będzie w Austrii bronił zaliczki. Jest więc ogromna szansa na awans do kolejnej rundy.
U kobiet od lat nie mamy wielkich sukcesów w pucharach. W najważniejszych rozgrywkach PEMK czy potem Ligi Mistrzów przez ostatnie 34 lata tylko dwa razy polskie drużyny grały w finałowej rozgrywce. Czarni Słupsk w 1986 r. i Nafta Piła w 2000. Te drużyny prowadzili odpowiednio Czesław Tobolski i Jerzy Matlak. Teraz obaj zasłużeni trenerzy próbują znów swych sił w Europie gdyż Matlak trenuje Atom, a Tobolski AZS Białystok. Zobaczymy z jakim skutkiem. Każde zwycięstwo i każdy awans do kolejnej rundy będzie cennym osiągnięciem polskiej siatkówki kobiecej.
Rozgrywki pucharowe dopiero się rozkręcają, ale z początkowych spotkań można być zadowolonym. Oby tak dalej!
Krzysztof Mecner