Muszynianka przeszła do historii
Nie trzeba nikomu mówić jak trudno jest zdobyć europejski puchar. Przez 52 lata nie udało się tego dokonać żadnej polskiej kobiecej drużynie. Przed tegorocznymi zmaganiami o europejskie puchary do szans drużyn ORLEN Ligi podchodziliśmy bardzo ostrożnie. Tymczasem Muszynianka sprawiła wszystkim kibicom siatkówki ogromny prezent, triumfując w drugim co do rangi Pucharze CEV.
Sukces Muszynianki jest tym większy, że pokonał w decydujących meczach naprawdę znakomite drużyny. Zwłaszcza finałowy rywal Fenerbahce to przecież zespół, który w ostatnich latach solidnie zapracował na swoją renomę. A jednak zawodniczki Bogdana Serwińskiego nie przestraszyły się paru gwiazd tureckiej drużyny i po zaciętych spotkaniach odniosły bodaj swój największy sukces w historii.
Od lat wiadomo, że na „gorących” halach w Turcji o sukces przyjezdnym jest bardzo trudno. Muszynianka była dodatkowo w niekorzystnej sytuacji, że musiała decydujący-rewanżowy mecz grać na parkiecie rywala. Wygrana 3:2 u siebie dała nadzieję, bo przecież przy obecnym regulaminie miała „gwarantowany” złoty set. Wicemistrzynie Polski jednak już w normalnym meczu wykorzystały swoją wielką szansę. I wszyscy cieszymy się z tego pucharu.
Puchary europejskie przeszły w minionych latach kilka „modernizacji”. Puchar CEV, który właśnie zdobyła Muszynianka jest jakby kontynuatorem dawnego Pucharu Europy Zdobywców Pucharów, a następnie Top Teams Cup. Z kolei puchar nr 3 czyli Challenge Cup stanowi kontynuację dawnego Pucharu CEV rozgrywanego w latach 1981-2007.
Na rozgrywki pucharowe było wiele narzekań w ostatnich latach. Niektóre kraje nawet groziły bojkotem tych rozgrywek, bo to zabawa kosztowna, a nie przynosząca wielkich dochodów jak to ma miejsce np. w piłce nożnej. Trudno jednak sobie wyobrazić siatkówkę bez tych rozgrywek. W sporcie gra się przede wszystkim by wygrać, zdobyć medal, dopiero potem można mówić o pieniądzach. Oczkiem w głowie Europejskiej Konfederacji Siatkówki jest oczywiście Liga Mistrzów. Pozostałe dwa puchary traktowane są „gorzej”, zrezygnowano w nich przecież (z braku chętnych) z organizacji turniejów finałowych. Od początku do końca gra się systemem mecz i rewanż. Historia zatoczyła więc małe koło. W ten sposób grano w pucharach po ich powstaniu (organizowano natomiast często za to turnieje półfinałowe). W 1961 i 1963 r. do finału Pucharu Europy dochodziły siatkarki AZS AWF Warszawa. Dwa razy uległy jednak w decydujących meczach Rosjankom z Dynama Moskwa. Te dwa srebrne medale do tego roku były najcenniejszym osiągnięciem polskiej klubowej siatkówki. Teraz po raz pierwszy na listę triumfatorów wpisano nazwę polskiej drużyny. To cieszy, bo daje nadzieję, że polska kobieca siatkówka znów będzie się liczyć w Europie i na świecie. Muszynianka co warto przypomnieć grała w tym roku w Lidze Mistrzyń. W tych trudniejszych rozgrywkach nie awansowała do Final Four, ale została przesunięta do Pucharu CEV. Drugą szansę wykorzystała w sposób bezbłędny.
Niestety nie awansowała do finałowej rozgrywki natomiast męska drużyna Delekty Bydgoszcz, która walczyła o finał Challenge Cup. Wygrała wprawdzie rewanż z Uralem Ufa, ale „złoty set” wygrali niestety rywale. Awans do półfinału podopiecznych Piotra Makowskiego to też spory sukces, jeśli jednak przegrywa się w „złotym secie” to zawsze pozostaje niedosyt.
W pucharach została nam jeszcze jedna drużyna. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle za dwa tygodnie będzie walczyć w finale najbardziej prestiżowych rozgrywek Ligi Mistrzów. Przed zdobywcami Pucharu Polski oczywiście szalenie trudne zadanie, ale być może drużyna Daniela Castellaniego weźmie przykład z Muszynianki i powalczy o najważniejsze klubowe trofeum w Europie.
I tak jednak na pewno ten sezon pucharowy będzie mile wspominany przez polskich kibiców. Osiągnięcie Muszynianki jest ogromne, bo to pierwszy żeński zespół na liście triumfatorów i dopiero trzeci puchar europejski zdobyty przez nasze drużyny. Po triumfie Płomienia w Pucharze Europy w 1978 r. i wygraniu Challenge Cup przez Wkręt-Met Częstochowa przed rokiem doczekaliśmy się kolejnego pucharu. Ale wszyscy mamy nadzieję, że to nie koniec naszych osiągnięć w tym pucharowym sezonie.
Krzysztof Mecner