NA CAŁOŚĆ
ZDANIEM WETERANA
NA CAŁOŚĆ
Gdzieś to słyszałem, a ponieważ pamięć już ciut nie dopisuje, więc to „ gdzie” pozostawiam bez odpowiedzi. Bierz się jednak gaduło do dzieła i wyduś wreszcie to swoje meritum: otóż trudniej niż zwyciężyć jest podnieść się z upadku .Zresztą z takich solidnych batów też czasem coś pożytecznego wynika Rozgromiliśmy kiedyś jakieś ruskie księstwo ,Ruscy się jednak .podnieśli, pogonili naszych, zwarli rozproszone szeregi no i co – powstała wielka Moskwa. Czy na nasze, Polaków szczęście, to już inna sprawa, ale powstała. Dzięki nam.
Już słyszę gromy, że mam pisać o sporcie a nie bawić się w jakieś historyczne wycieczki. Racja. Dostaliśmy więc w sporcie, na olimpiadzie, solidne baty od Rosjan no i na tym skończyła się nasza olimpijska przygoda. Skończyły się sny o potędze! Czy aby jednak nie mamy do takowych snów podstaw? Czyż nie mamy asów, których wszyscy mogą nam pozazdrościć. Możdżonków, Nowakowskich, Winiarskich, Kurków, Bartmanów, Zagumnych, Ignaczaków? A może brakuje nam jednak trenera, choć osiągnięcia zawodowe tegoż zdają się temu przeczyć. Czegóż więc brakuje, by się ustrzec takiej klęski, jaką ponieśliśmy z Braćmi Słowianami innej nacji? Temat, który można wałkować na okrągło, tu zaś, jak się weteranowi nie tak jeszcze odurniałemu wydaje, potrzebne jedno słowo. Mentalność. Jakaś taka dziwna mentalność – poddańcza. Jest okazja by pójść za ciosem a tu zamiast bomby – klepnięcie. Może nie dosłownie, w przenośni, ale coś w tym jest.
Czego czy kogo brakuje? Trenera, przecież już podobno nauczył się jednego polskiego słowa na k. Anastazi ma znakomitą markę, dobre osiągnięcia. Zawodnicy – w większości klasa wysoka. No więc co jest panowie do diabła. Mentalność – cholera – mentalność. Za dużo rozhuśtanych myśli w głowach, za mało spokojnej lecz dzikiej złości. Ja już sam nie wiem, może ktoś podpowie. Są asy, jest drużyna, znaczące osiągnięcia, ale gdy przychodzi najważniejszy olimpijski sprawdzian – kicha, cholerna marmolada.
W sporcie są góry i doły, takie dołki trudne do wytłumaczenia. Ale są i basta! Teraz pytanie – co dalej? Ja tam bym wielkich zmian nie robił. Zastanowić się jednak nad sprawą – nie grzech. Jest przecież tak blisko samych szczytów, jest publiczność, superwspaniała, są uzasadnione oczekiwania superwidowisk. Potrzebna chwila zadumy, trenera, zawodników, doradców. Chociaż tu – ostrożnie – dobre rady nie jeden dół wykopały.
Ja tam głosuję jednak mimo wszystko za cierpliwością. Trzeba obronić tytuł w Lidze Światowej 2013, podziękować pięknie sponsorom za wsparcie, szukać i innych mecenasów. Płacić dobrze ale nie za byle co.
Należy ruszyć wielkim szturmem rehabilitacyjnym. Walczyć do upadłego także w krajowej lidze rozpoczynającej się 6 października (tytułu bronią siatkarze Asseco Resovii i siatkarki Atomu Trefla Sopot). Wcześniej – bo w już trwających mistrzostwach Europy juniorów, rozgrywanych w Polsce i Danii – jak na to liczy Jacek Nawrocki – dać dobry przykład seniorom, którzy swoje ME mieć będą w tych samych krajach za rok. Liczymy także we wrześniu roku bieżącego na dobry wynik bełchatowskiej Skry w Klubowych Mistrzostwach Świata. Duży apetyt? No cóż, czas wreszcie wbić sobie do głów, że trzeba zawsze iść na całość, skończyć z tym „małym kosztem” bo to zostaje w podświadomości a potem się mści. Przepraszam za kazanie, przecież ONI wiedzą sami czego chcą! Zawsze?
JN
Warszawa, 26.08.2012r.