Na piątkę
Wszyscy byliśmy niezwykle ciekawi jak po wielu miesiącach przerwy zaprezentuje się nasza drużyna mistrzów świata w spotkaniach o punkty. Tym bardziej, że naszym pierwszym rywalem w rozgrywkach Ligi Światowej byli mistrzowie olimpijscy – drużyna Rosji. I chyba nikt nie był rozczarowany postawą polskiej reprezentacji. Polska dwa razy pokonała w dobrym stylu trudnego rywala, udowadniając, że mimo zmian w składzie, wciąż mamy zespół światowej klasy. Pięć punktów zdobytych w Gdańsku to doskonała zaliczka przed kolejnymi meczami w walce o miejsce w turnieju finałowym w Rio de Janeiro.
W porównaniu z szóstką jaka najczęściej grywała na Mundialu w Polsce zaszły spore zmiany. Nie ma obecnie w kadrze Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego czy Pawła Zagumnego. To są przecież gracze światowego formatu i zastąpić ich bez uszczerbku na poziomie gry drużyny narodowej nie jest łatwo. Wrócił za to w dobrym stylu do drużyny narodowej Bartosz Kurek, który nie grał na ostatnim Mundialu, a którego odsunięcie przez szkoleniowca tuż przed startem w mistrzostwach świata było dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Kurek na pozycji atakującego spisał się dobrze, 22 punkty jakie zdobył w drugim ze spotkań robią wrażenie. I z pewnością był to udany powrót do drużyny narodowej. Dobrze spisywał się też Mateusz Mika, który potwierdza, że stał się klasowym przyjmującym, z którego drużyna narodowa będzie miała ogromny pożytek w najbliższych latach. Objawieniem tych spotkań z Rosją okrzyknięto jednak środkowego Mateusza Bieńka, który wejście do drużyny narodowej miał naprawdę znakomite, co było dla wielu zaskoczeniem. Na tej pozycji jest w kadrze duża konkurencja, ale z tego należy się tylko cieszyć, bo zdrowa konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Rolę rozgrywającego trener w tych spotkaniach z kolei powierzył nie mistrzowi świata Drzyzdze, a Łomaczowi, który też miał długą przerwę w grze w drużynie narodowej. Udanie poprowadził grę kadry i też chyba z jego występu można być zadowolonym.
Mecze z Rosją to oczywiście „pierwsze koty za płoty” i trudno na ich podstawie wyciągać daleko idące wnioski. Zwycięstwa nad takim rywalem jak Rosja zawsze jednak muszą cieszyć. Rosjanie też nie przyjechali w najsilniejszym zestawieniu - brak olbrzyma Musierskiego, który w ostatnich latach był ich najgłośniejszym graczem i paru innych zawodników. Jak ogromny jest jednak potencjał w Rosji wszyscy wiedzą. Wygrywamy jednak z nimi najczęściej w ostatnich latach, a to zawsze powód do dumy. Przed kadrą Antigi teraz dwa kolejne mecze z Iranem. Jeśli z tym trudnym rywalem też odniesiemy dwa zwycięstwa to awans do finałowego turnieju znacznie się przybliży.
Na razie w naszej grupie prowadzą jednak Amerykanie. Obrońcy tytułu mistrza Ligi Światowej dwa razy na inaugurację pokonali Iran za trzy punkty, mają więc punkt więcej od nas. Iran jednak wcale nie był dla nich łatwym przeciwnikiem, więc trzeba będzie bardzo uważać. Niejednokrotnie z tym rywalem mieliśmy ogromne kłopoty, ale wszyscy wierzymy, że pod Jasną Górą takich kłopotów już mieć nie będziemy mieć. Zresztą mistrzom świata przecież nie przystoi grać słabo i z pewnością słabo grać nie będziemy.
Liga Światowa ruszyła pełną parą. W grupie I prowadzą Włosi z kompletem punktów, o jedno oczko mniej ma Brazylia. Gospodarze finałów stracili jeden punkt w pierwszym spotkaniu w Serbią, ale i tak uchodzą za głównego faworyta. Finał mają pewny, więc Brazylia specjalnie wysilać się w tej fazie nie musi. Z pewnością będą się jednak niesamowicie szykować do decydującej rozgrywki. Porażka z Polską w finale mistrzostw świata „bardzo ich wciąż boli” i z pewnością będą chcieli udowodnić, iż to oni są najlepszą drużyną świata.
W dywizji I na czele tabel Kanada, Francja i Belgia. Bacznie trzeba przyglądać się zwłaszcza Francji, która robiła furorę na mistrzostwach świata i jeśli będą grać w tym sezonie na takim samym poziomie, mogą być groźni dla najlepszych.
My z inauguracji jesteśmy bardzo zadowoleni. Czekamy więc niecierpliwie na kolejne spotkania i kolejne zwycięstwa.
Krzysztof Mecner