Na początek - Serbia
Już tylko kilka dni pozostało do uroczystego otwarcia siatkarskich mistrzostw świata w Polsce. Nasza reprezentacja rozpocznie Mundial od niezwykle ważnego meczu z drużyną Serbii. Mecz ten z pewnością będzie historycznym wydarzeniem. Choćby z racji faktu, że zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym w Warszawie. Najważniejszy jednak będzie wynik sportowy. Zwycięstwo z pewnością dodałoby „skrzydeł” wybrańcom trenera Antigi, porażka od razu postawi nas w trudnej sytuacji.
Serbia to kontynuator tradycji siatkarskich dawnej Jugosławii. Mają w tej chwili znakomitą drużynę, która aspiruje do wysokich miejsc. Może nie jest to jeszcze ekipa na miarę tej legendarnej z lat 1998-2000, gdy Jugosławia miała bez wątpienia najlepszy zespół w swej historii. Jednak i dzisiaj „plavi” są zaliczani do grona kandydatów do bardzo wysokich miejsce.
Pocieszające jest to, że na mistrzostwach świata zawsze sobie z tym zespołem radziliśmy. Po raz pierwszy doszło do konfrontacji na Mundialu Polski i Jugosławii w Paryżu w 1956 r. Pewną wygraną odniosła nasza drużyna, podobnie jak na mistrzostwach świata w 1960 i 1966 r. Z pewnością jednak najbardziej pamiętny mecz jakie rozegrały Polska i Serbia miał miejsce na zakończenie rywalizacji w grupach w 2006 r. Polska dzień wcześniej pokonała Rosję, zapewniając sobie, a także Serbom awans do półfinału. Zespoły walczyły więc tylko o prymat w grupie i o to by… nie trafić na znakomitą wtedy Brazylię. Nasz zespół pewnie wygrał ten mecz, grając potem w finale, a Serbowie wrócili do domu bez medalu.
W mistrzostwach świata Serbia (i dawna Jugosławia) zdobyła dwa medale. W 1998 r. grała rewelacyjnie na Mundialu w Japonii, dochodząc do finału. Choć przegrali go z Włochami, to właśnie wtedy siatkarski świat zachwycał się talentem braci Grbić, Vujevicia, Boskana i innych gwiazd tamtych czasów. Rezerwowym w tej ekipie był młodziutki Ivan Miljković, a gdy rozkwitł w pełni jego talent Jugosławia została mistrzem olimpijskim w 2000 r. W 2010 r. Serbia zdobyła swój drugi, tym razem brązowy, medal mistrzostw świata.
Historia spotkań Polski z Jugosławią i później z Serbią miała różne momenty. Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęły się dla Polaków kłopoty z tym zespołem. To oni przecież wyeliminowali nas z mistrzostw Europy w 1987 r., gdy Polska po raz pierwszy w historii nie przeszła kwalifikacji. Do legendy przeszedł też mecz w „Spodku” w 2000 r., gdy ważyły się losy olimpijskiego awansu. Polska kadra prowadzona przez trenera Ireneusza Mazura przegrywała 1:2 w setach, ale w czwartym prowadziła 23:17. Niestety przegraliśmy. Tak jak pamiętny również półfinał Ligi Światowej w 2005 r. za kadencji Raula Lozano, gdy prowadziliśmy 2:0 w setach i 22:16 w trzecim.
Serbia po tym jak pożegnali kadrę bracia Grbić, Vujović, Geric miała trudniejsze chwile. Ale kadrę wciąż wspierał Ivan Miljković. To głównie dzięki niemu Serbowie w 2011 r. na własnym terenie wywalczyli mistrzostwo Europy. Przed rokiem już bez niego dali radę wywalczyć brązowy medal na mistrzostwach Europy w Polsce i Danii. To ostatni wielki sukces tej drużyny.
Jej możliwości wszyscy oceniają bardzo wysoko. Na następcę Miljkovicia kreowany jest Aleksandar Atanasijević, którego polscy kibice pamiętają z występów w PlusLidze w barwach bełchatowskiej Skry. Już teraz wielu prorokuje mu karierę na miarę swego poprzednika w ataku reprezentacji. Talent młodego Serba ciągle się rozwija, a czy osiągnie takie sukcesy jak Miljković pokaże czas.
Polska jednak przystępuje do Mundialu z wielkimi aspiracjami. Czeka nas więc zapewne ciekawe widowisko. Serbowie słynęli zresztą z tego, że zawsze doskonale grali na początku każdego turnieju, ale potem bywało już z nimi różnie. Inauguracja jest bardzo ważna, bo będzie miała wielki psychologiczny wpływ na pozostałe mecze. A dodatkową trudnością dla siatkarzy będzie też gra na Stadionie Narodowym, gdzie jednak grać się będzie nieco trudniej niż w „normalnej” hali. Warunki będą jednak obie drużyny mieć takie same. Pozostaje nam wierzyć, że z tej konfrontacji zwycięsko wyjdą „biało-czerwoni”.
Krzysztof Mecner