Na remis
Na remis wyszliśmy w konfrontacji reprezentacji Polski siatkarzy z Brazylią. W piątek Polacy zagrali kapitalne spotkanie i nie dali większych szans aktualnym mistrzom świata w nowej pięknej krakowskiej hali. W niedzielę niestety role się odwróciły. W bydgoskiej „Łuczniczce” zdecydowanie lepsi byli Brazylijczycy.
Szkoda trochę tej porażki, bo sytuacja w grupie A jest teraz mocno skomplikowana. Tym bardziej, że Iran dwa razy pokonał reprezentację Włoch i wyprzedził nas w tabeli. Polska jest jednak wyżej niż Brazylia, choć rozegrała o dwa mecze mniej. O tym czy zagramy w tegorocznym finale Ligi Światowej we Florencji zadecydują cztery kolejne spotkania z rewelacyjnie spisującymi się siatkarzami Iranu.
Zwycięstwo w Krakowie zostało odniesione w bardzo dobrym stylu, a znakomicie zagrali w tym meczu dwaj dotychczasowi drugoplanowi gracze: Dawid Konarski i Mateusz Mika, którzy zdobywali masę punktów. Zresztą gra całej naszej reprezentacji mogła się podobać. Z Brazylią nigdy łatwo nie było, to przecież najbardziej utytułowany zespół świata ostatnich lat, który jednak w tym roku gra trochę poniżej oczekiwań.
Rewanżowy mecz w Bydgoszczy miał więc dla „canarinhos” ogromne znaczenie. Porażka w praktyce oznaczałaby dla nich koniec szans na udział w turnieju finałowym. My jednak liczyliśmy, że Polska zagra na podobnym poziomie jak dwa dni wcześniej. Niestety, był to z pewnością najsłabszy mecz naszej kadry w tegorocznej edycji. Gra się nie kleiła i w zasadzie całe trzysetowe spotkanie przebiegało pod dyktando drużyny Bernardo Rezende. Straciliśmy cenne punkty, ale i tak sytuacja drużyny Antigi nie jest zła.
Przed nami spotkanie z Iranem, chyba największą rewelacją ostatnich lat w światowej siatkówce. Pamiętam, jak w 1998 r. kadra Mazura kończyła fazę eliminacyjną meczem z tym zespołem i wtedy by awansować mogła stracić z Irańczykami tylko siedem małych punktów (przy starych jeszcze przepisach). Wtedy Iran nie był równorzędnym rywalem dla najlepszych. Minęło kilkanaście lat, a teraz to zespół, który jest coraz bliżej tych najlepszych. Łatwo ostatnio ograł Włochów, choć ci tak jak w Polsce grają innymi zawodnikami, niż ci, którzy będą grać w turnieju finałowym. W Iranie kilka lat przepracował legendarny Julio Velasco, który wykonał tam doskonałą robotę. Teraz Irańczyków prowadzi Slobodan Kovac. Nowego szkoleniowca doskonale pamiętają starsi kibice. Gdy Polska debiutowała w Lidze Światowej w 1998 r. jednym z naszych rywali była Jugosławia, w której ten siatkarz odgrywał czołową rolę. Ma na koncie zresztą dwa olimpijskie medale – zloty z Sydney i brązowy z Atlanty. Kovac z powodzeniem kontynuuje to co zaczął Velasco i z pewnością będziemy mieć z tym zespołem bardzo ciężką przeprawę. Dwa najbliższe mecze zostaną rozegrane w Teheranie i trzeba koniecznie przywieźć z tych spotkań punkty.
W drugiej z grup elity wciąż na czele są Amerykanie, ale i oni doznali pierwszej porażki, przegrywając jedno ze spotkań z Bułgarią. Mimo wszystko drużyna USA jest już bardzo bliska gry w turnieju finałowym. Odrabiają szybko straty siatkarze rosyjscy. U siebie dwa razy bez straty seta ograli Serbów i już wyprzedzili ich w tabeli. Serbskiej ekipie będzie już bardzo trudno wskoczyć na premiowane miejsce, bo straty mają już spore.
W grupach zaplecza prowadzą Belgia, Francja i Portugalia. Znakomicie grają Francuzi, którzy chyba są najpoważniejszym kandydatem, by z grona drużyn tzw. zaplecza uzupełnić stawkę ekip walczących o triumf w tegorocznej edycji.
Mecz Polska – Brazylia w krakowskiej „Arenie” obejrzało 15.250 kibiców, co jest polskim rekordem halowym. Ale też nigdy hali o tak dużej pojemności nie mieliśmy. To cieszy, że kibice tak tłumnie przychodzą na mecze polskiej reprezentacji. I miejmy nadzieję, że w zamian siatkarze dadzą im powody do radości ze zwycięstw w kolejnych meczach.
Krzysztof Mecner