NA ZŁOŚĆ SOBIE...
ZDANIEM WETERANA
NA ZŁOŚĆ SOBIE...
NAJKRÓCEJ, jak tylko można, skomentowałbym start w Lidze Mistrzyń i Mistrzów Muszynianki i naszej flagowej drużyny, kandydata na zdobywcę Europy – jak zapewnia prezes klubu a tym samym najważniejszy szef skądinąd sympatycznego i najczęściej bardzo wartościowego i wiele mogącego zespołu – czyli mistrza Polski – Skry Bełchatów. Skomentowałbym tak: do .... z taką grą! Przepraszam za kolokwializm lecz teraz to słowo wykropkowane normalnie w użyciu, kto nie wierzy niech posłucha nie tylko na ulicy, nie mówiąc o wyczynach prawdziwego słowno-młodzieżowego gangu na meczach naszej kochanej kopanej; tam to można się nasłuchać słów w słownikach nie znanych. Zresztą można sobie w te kropki wstawić np. wyraz „do kitu” Ale właściwie to ja mimo wszystko przepraszam. Starszy pan i takie jednak może już nie najmocniejsze lecz nadal soczyste wyrazy. Ale diabli mnie wzięli oglądając naszą mistrzowską parę – siatkarki z moimi ulubionymi Jagieło i Bednarek i plejadą innych królewien polskiej siatkówki - męczących się i przegrywających z przeciętną Galatią. Przeciętną nie znaczy złą, ale nasze „góralki” stać było na dobry wynik, zaś w czwartym secie, gdy przegrywały, lecz coś się jeszcze mogło zarysować, kochany trener zrobił takie zmiany, których nie można nazwać inaczej jak „na złość mamie urwę sobie ucho” Trenerów prawie nie krytykuję i zazwyczaj wzywam do tego komentatorów, ale są czasem wyjątkowe sytuacje. Może się mylę, ale chyba taka była.
Występ Skry w Hiszpanii chcę zapomnieć, podobnie chyba jak Irek Mazur. Kiedyś niezapomniany Zdzicho Ambroziak uwierzył mi i - jak kiedyś wspominałem - cytował me słowa, że prawdziwych frajerów już nie ma. Bo nie ma naprawdę, są tylko trochę słabsi ale to nie daje podstawy do robienie z kogoś wielkiego faworyta. Ostrożnie panowie z tymi faworytami. Potem z pewnym rozbawieniem obserwowałem, jak z Irka schodzi powietrze.
By skończyć z tą inauguracją od strony sportowej to na moją trójczynę z plusem zasłużyła Resovia, z minusem – Jastrzębski, że Dąbrowa w Pesaro przegrała – nie wstyd, ale poza pierwszym niezłym setem w drugim gra – katastrofa, w trzecim – na pograniczu katastrofy. Natomiast serdecznie mi żal było Barańskiej, mojej ulubienicy Dziękiewicz (koncentruj się kochana przy zagrywce!) i jej koleżanek z BKS. W przeważającej części meczu zagrały jak boginie. Ale tu znowu wychodzi stara prawda i błędy statystyki. Można zdobywać wiele, wiele punktów a pochrzanić w końcówce dwa decydujące. Nasze miały w czterech setach z rozbijanym groźnym Dynamem Moskwa takie małe wpadki, małe lecz ważne. „Pomógł” wprawdzie patałach sędzia, ale to nie on autorem przegranej lecz naprawdę nasze. Prawie po tym meczu płakałem. Panie, nie łamcie się, jeszcze się odegracie, podobnie jak pozostali nasi „bohaterowie” inauguracji. Zimne kubełki się przydają.
Przy okazji transmisji tv. Piekliłem się czasem na młodych dziennikarzy telewizyjnych, że przeginają w pogoni za sławą. Widzę jednak, iż odrobinę się opanowują, choć czasem pomysły z metanem w kopalni, drogi panie Mielewski, są ciut niesmaczne. Niemniej młodzi walczą o pozycję, idzie im, z Mielewskim w czołówce, niezgorzej, jak zdobędą się na większy rozsądek – stać ich na wiele bo to inteligentne i wygadane chłopaki. Panie Krzysztofie Wanio! Żałuję, że nie miałem okazji poznać Pana osobiście. Zapraszam przy jakiejś okazji, do siebie na kawkę. Zrobi mi Pan przyjemność gdy będę mógł, ja przesiadujący zazwyczaj w domowych pieleszach weteran, poznać „poetę okienka” – jak niektórzy Pana nazywają.
Koniec dywagacji (w prawdziwym tego słowa znaczeniu). Konkrety: do mety LM (o innych pucharach, gdzie na początek mecz i rewanż na razie nie piszę) daleko, prysznice się przydadzą. Nie silę się na żadne przewidywania, lecz start już wskazuje, iż nie będzie łatwo. Szczególnie grając tak fatalnie jak Muszynianka, która marzy chyba o rehabilitacji.
Prośba do komentatorów tv. Podobnie jak w poprzednim roku literki oznaczające bieżący rezultat seta są na ekranie tak małe i niewyraźne, że człowiek niepotrzebnie traci czas miast patrzeć się na akcje. Jak znam życie tej tabliczki się nie da zwiększyć, były już takie rok temu, a nie tylko ślepaki jak ja, również faceci z orlim wzrokiem mają problemy z tymi zamazańcami miast cyferek. Mówcie panowie komentatorzy – jaki wynik, bo zdarza się to wam bardzo rzadko a jest jeden, który nawet po skończeniu seta nie podaje jego rezultatu, tak jest zasłuchany w swoje komentarze. Z góry i w imieniu wielu telewidzów dziękuję.
PS. Mój partner z bloga, Krzysztof Mecner, przesadnie mnie komplementuje, ja natomiast jestem rzeczywiście pełen podziwu dla jego wiedzy dotyczącej siatkówki. Mam jednak pewne wątpliwości, gdy pisze, że np. siatkarze z Azji mogą być tak samo zmęczeni przeładowanym sezonem jak nasi. Drogi Krzysiu! Czy oni mają podobnie rozbudowane rozgrywki ligowe jak nasi, czy mistrzostwa Europy nie są przypadkiem znacznie bardziej rozbudowaną imprezą i trudniejszą od mistrzostw Azji? Ja nie wiem, Ty na pewno. Jeśli powiesz, że w Azji się gra tyle samo to podziękuję za informację i stwierdzę, że i oni biedni – bo obłożeni przeciążonym, kontuzjogennym kalendarzem.
Janusz Nowożeniuk
Powrót do listy