„Nagroda”
Dużo dyskusji jest ostatnio na temat tego kontrowersyjnego systemu rozgrywania mistrzostw świata, które teraz we Włoszech wkraczają w trzecią fazę. Polska wygrała wszystkie mecze w I fazie, ale nie ma to już żadnego znaczenia, bo w kolejnym etapie pożegnała się z mistrzostwami. W „nagrodę” za wygranie pierwszego etapu rozgrywek nasza reprezentacja trafiła do grupy, która składała się... z samych medalistów poprzednich mistrzostw świata.
Polska poniosła we Włoszech jedną z najbardziej bolesnych porażek w ostatnich latach. Zespół, który w pierwszej fazie sprawiał wrażenie bardzo mocnego, zdolnego walczyć o najwyższe cele, w drugiej dostał sromotne lanie od Brazylii, a potem Bułgarii. Ten mecz z Brazylią okazał się najważniejszy dla nas w tym Mundialu. Gładka porażka rozbiła nasz zespół, a do kolejnego z Bułgarią, gdy ważyły się losy być albo nie być naszego uczestnictwa w tym turnieju, było zaledwie kilkanaście godzin na „renowację” psychiczną i fizyczną. Do czołowej dwunastki najlepszych drużyn świata awansowały wszystkie mocne ekipy siatkarskie świata. Wszystkie, poza naszą...
Można się pastwić nad regulaminem mistrzostw, ale chyba to nie ma sensu po fakcie. Owszem fakt, że zwycięzcy grup mieli najgorszy rozkład spotkań jest oczywistą niesprawiedliwością i nie ma nic wspólnego z ideą sportu. Że regulamin rozgrywania tak ważnej w końcu imprezy jak mistrzostwa świata jest niedobry, skoro drużynom opłaca się przegrywać i dochodzi do parodii sportu. Nie przypominam sobie zresztą meczu w którym mistrz świata koniecznie chciałby przegrać z Bułgarią tylko po to, aby nie trafić na Kubę i w tym celu wystawiał do gry drużynę bez... rozgrywającego. Po meczu z Polską trener Brazylii zapewniał, że Bułgarię też ograją. Ciekawe jakby postąpił gdyby Polska pokonała Bułgarię. Tak ułatwił sobie robotę w dalszej fazie mistrzostw a nam krzywdy nie zrobił, bo i tak byliśmy w drodze do domu.
Najbardziej złości człowieka fakt, że bez trudu awansowały do bezpośredniej walki o medale zespoły z którymi rozprawiliśmy się w I fazie Serbia i Niemcy. Z drugiej strony przy tym regulaminie można się było wykazać większym cwaniactwem. Po wygranej z Kanadą awans był w zasadzie pewny. Na kolejne mecze można było np. wystawić rezerwowych i zostawić sobie możliwość manewru. Tak zrobili Serbowie, tak robiło kilka innych drużyn. My chcieliśmy na maksa grać każdy mecz i to się źle skończyło.
Pojechaliśmy na te mistrzostwa po medal, a jak ktoś jest mocny to żaden regulamin czy przeciwnik w osiągnięciu celu w tym nie przeszkodzi. Główne pretensje możemy mieć tylko do siebie. W dwóch najważniejszych spotkaniach zagraliśmy po prostu irytująco słabo. Wziął na siebie winę trener Castellani, co świadczy o tym, że ma charakter i nie szuka tanich usprawiedliwień. Dlatego chyba nie ma co pochopnie rezygnować z jego usług, ale najpierw przeanalizować dokładnie co się stało i jakie błędy zostały popełnione.
Dla nas mistrzostwa świata to już historia, ale dla pozostałych drużyn one tak naprawdę dopiero teraz się zaczynają. Rozpoczęła się walka o wejście do strefy medalowej i tu już żadnej kalkulacji czy „podkładania” się rywalowi nie będzie, bo teraz każdy mecz decyduje o miejscu. Emocji nie zabraknie, szkoda niestety, że już bez udziału mistrza Europy.
Jednak sądzę, że Międzynarodowa Federacja Siatkówki wyciągnie wnioski z tych mistrzostw, bo przecież to co pokazują drużyny we Włoszech jak na razie nie służy propagowaniu siatkówki, a uczy cwaniactwa i kombinowania. A o czystość reguł gry zawsze należy walczyć.
W 2002 r. Rosjanie grali fatalnie w I rundzie i tylko cudem awansowali do drugiej fazy, a w tamtych mistrzostwach system był trochę podobny do tego jaki teraz obowiązuje. Włosi mając zapewniony awans grali ostatni mecz z Kanadą, prowadzoną przez Stelio De Rocco, który lata pracował we Włoszech i poza boiskiem widać było jakim szacunkiem darzą go włoscy reprezentanci. Gdyby Włosi oddali Kanadyjczykom jednego seta – Rosja odpadłaby z mistrzostw (wtedy decydował bilans setów drużyn zajmujących trzecie miejsca z grupy i w tej dodatkowej tabeli Kanada miałaby lepszy bilans niż Rosjanie). Tymczasem Włosi w I secie desperacko bronili kilku setboli i wygrali ostatecznie 3:0. A Rosja, która w ten sposób cudem awansowała do II fazy, potem doszła aż do wielkiego finału, gdzie przegrała tie-break z Brazylią 13:15. Gdy po meczu z Kanadą zapytano ówczesnego i obecnego trenera Italii Andreę Anastasiego czemu nie oddał Kanadzie tego seta, ten odparł, że żadne zakulisowe układy go nie interesują, a jego drużyna zawsze gra, aby wygrać. I przyznam, że wtedy po tej konferencji prasowej wróciła mi wiara w to, że sport może być uczciwy i każdy walczy dla siebie, nie bawiąc się w podejrzane kalkulacje.
Teraz tę wiarę straciłem, bo skoro „nie opłacało” nam się wygrywać, to gdzie tu logika, uczciwość i duch walki o medale mistrzostw świata?
Krzysztof Mecner
Powrót do listy