Najcenniejszy sukces Jastrzębskiego Węgla
Po cichu liczyliśmy, że siatkarze Jastrzębskiego Węgla sprawią nam wszystkim wielką niespodziankę i skutecznie powalczą o miano najlepszej drużyny Europy, w rozgrywanym w Ankarze finale Europejskiej Ligi Mistrzów. Podopieczni Lorenzo Bernardiego wprawdzie turnieju nie wygrali, ale zdobyli brązowy medal, co jest wielkim sukcesem nie tylko śląskiego klubu, ale całej polskiej siatkówki. Jastrzębski Węgiel dobrze zaprezentował się w turnieju finałowym, a wygrana nad słynnym Zenitem Kazań ma swoją wielką wartość.
Jastrzębski Węgiel od wielu lat gra w europejskich pucharach i to gra z dużym powodzeniem. Ma już na koncie Klubowe Wicemistrzostwo Świata, srebrny medal Challenge Cup i czwarte miejsce w Lidze Mistrzów w 2011 r. Teraz klub z Jastrzębia Zdroju powiększył ten dorobek, a ten medal jest jednym z najcenniejszych zdobyczy w całej historii drużyny. Tym bardziej, że wszyscy wiedzą jak trudno jest zdobyć taki medal w starciach z bardzo silną koalicją drużyn rosyjskich, włoskich, tureckich i innych. U rywali grały przecież największe gwiazdy współczesnej siatkówki, ale nasz zespół się ich nie przestraszył i stawił im czoła.
Trochę niedosytu może zostało po półfinałowym starciu z gospodarzami. Nasza drużyna przecież w każdym z setów prowadziła, ale nie dała rady doprowadzić „sprawy do końca”. W małym finale zagrała jednak doskonale i mogła się cieszyć z medalu.
Faworytem turnieju były drużyny rosyjskie, zwłaszcza Zenit wydawał się najmocniejszy w stawce. Trofeum zdobyła jednak Biełgoria Biełgorod, która po latach przerwy wróciła na europejski tron. Zaimponowała wszystkim w końcówce czwartego seta finałowego meczu z Halkbankiem, gdzie odwróciła losy partii na pozór już przegranej.
Pamiętam wyprawę na finał Ligi Mistrzów w 2003 r. z Mostostalem do Mediolanu. To tam po raz pierwszy Giennadij Szipulin doprowadził swój zespół z Biełgorodu do wygrania tych najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie. Rok później zresztą powtórzył ten sukces na własnym boisku. Wtedy niekwestionowaną gwiazdą jego drużyny był Siergiej Tietiuchin. Słynny rosyjski przyjmujący skończy we wrześniu 39 lat i wciąż gra na najwyższym światowym poziomie. Weterana wybrano przecież MVP turnieju finałowego. To też znamienne zjawisko. W latach 70-tych sportowca który kończył 30 lat uznawano już za emeryta. Teraz ta „sportowa młodość” ulega znacznemu przedłużeniu. Inne są przecież metody przygotowawcze, inne sposoby rehabilitacji po urazach, wreszcie ochrona zdrowia sportowców też uległa zmianom. Na zimowych igrzyskach w Soczi wszyscy podziwialiśmy jak medale zdobywali Ole-Einar Bjoerdalen, Noriaki Kasai czy Teemu Selanne, którzy przecież przekroczyli już czterdziesty rok życia. Także jak widać w siatkówce ten sportowy wiek może zostać mocno wydłużony. Tietiuchin swój „życiowy” sukces odniósł przecież w Londynie, gdy po latach starań został w 2012 r. mistrzem olimpijskim. A miał już wtedy 37 lat.
Dwie nagrody indywidualne zgarnęli także siatkarze jastrzębskiego klubu. Michał Łasko został najskuteczniejszym zawodnikiem turnieju, a Damian Wojtaszek najlepszym libero. Łasko skutecznie ściga „legendę” swojego ojca. Historia też zatoczyła piękne koło. W 1981 r. wrocławska Gwardia zdobyła w turnieju finałowym Pucharu Europy brązowy medal, a na kolejny czekaliśmy potem aż do wspomnianego 2003 r. Wtedy jedną z gwiazd Gwardii był właśnie Lech Łasko. Teraz syn powtórzył osiągnięcie taty. Michał Łasko ma już wprawdzie w dorobku europejską koronę, którą zdobył w 2001 r. w barwach Sisleya Treviso. Wtedy jednak był jeszcze młodziutkim graczem, który z ławki rezerwowych podziwiał swych starszych kolegów. Teraz jego wkład w ten medal jest zupełnie inny. W 2001 r. gwiazdami Sisleya byli przede wszystkim obecny szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla – Lorenzo Bernardi i rozgrywający Nikola Grbić. Ten ostatni podobnie jak Tietiuchin wciąż walczy o najwyższe laury, choć jest od Rosjanina jeszcze starszy, bo we wrześniu skończy 41 lat. Tym razem Grbić w meczu o brąz musiał uznać wyższość Łaski i jego kolegów z Jastrzębia.
Cieszy ten medal polskiej drużyny, bo we współczesnym sporcie o takie sukcesy coraz trudniej. PlusLiga pokazała, że wciąż jest bardzo mocna, a jej drużyny są w europejskiej elicie. By być jednak najlepszą jeszcze nam trochę brakuje. Wielkie brawa dla Jastrzębskiego Węgla za postawę w Ankarze. Teraz zobaczymy jak trzeci zespół Europy zaprezentuje się na tle krajowych rywali w walce o mistrzostwo Polski.
Krzysztof Mecner