Najlepszy sezon
Dobiega końca międzynarodowy sezon w plażowej siatkówce. W minioną niedzielę w Maroku zakończył się ostatni w tym roku turniej FIVB World Tour mężczyzn. Kobiety mają do rozegrania jeszcze jeden turniej w listopadzie. Ten sezon ma historyczny wymiar dla polskiej plażowej siatkówki. Nigdy wcześniej takich sukcesów w tym sporcie nie mieliśmy, a co najważniejsze doczekaliśmy się pierwszych olimpijczyków w beach volleyballu. Zostali nimi Mariusz Prudel i Grzegorz Fijałek.
Nasza najlepsza para ukończyła tegoroczny cykl World Tour na fantastycznym czwartym miejscu, ustępując tylko takim wielkim gwiazdom jak pary Emanuel/Allison, Rogers/Dalhausser czy Brink/Reckermann. To najbardziej utytułowane pary świata, mające na koncie złote medale mistrzostw świata czy igrzysk. Polacy medali na mistrzowskich imprezach jeszcze nie zdobyli, ale wszystko przecież przed nimi. W olimpijskim rankingu Fijałek i Prudel też zajmują czwarte miejsce, co w praktyce oznacza, że bez względu na wyniki w 2012 r. na igrzyska do Londynu na pewno pojadą.
Bilans startu w tym roku jest imponujący. Polski duet dwukrotnie grał w finałowych meczach cyklu World Tour, trzy razy zajmował czwarte miejsca, dwa razy piąte. Do pełni szczęścia zabrakło nam choćby jednego zwycięstwa i medalu na mistrzostwach świata czy Europy. Polacy są jednak najmłodszym duetem światowej czołówki, a nie od dziś wiadomo, że w plażowej odmianie siatkówki dominują gracze doświadczeni i zaawansowani wiekowo. Druga nasza eksportowa para Kądzioła i Szałankiewicz zajmuje w światowym rankingu 41. miejsce, a w olimpijskim też jest daleko. Szansy na grę w igrzyskach z rankingu więc nie ma, ale można walczyć w pozostałych kwalifikacyjnych zawodach. Medal na Uniwersjadzie to najcenniejsze osiągnięcie tej pary, ale w tych World Tourach wciąż nie mogą się przebić do elity.
Gorzej mają się polskie siatkarki. Najlepszy duet Urban/Sowała jest na 43. miejscu światowej listy, a para Kołosińska/Brzostek na 49. Chyba najlepsza polska zawodniczka, Katarzyna Urban, podjęła zresztą decyzję, że będzie grać w PlusLidze, co zapewne też będzie miało wpływ na jej dalsze losy w rywalizacji na piasku.
W światowej czołówce niewiele się zmienia. Brazylijczycy, Amerykanie i Niemcy nadal brylują. Ostatni turniej wygrali słynni z hali Holendrzy Nummerdor i Schuil, którzy też chcą swoje kariery uwieńczyć olimpijskim medalem. Rywalizacja w Londynie zapowiada się więc pasjonująco, a my z ogromnymi nadziejami czekamy na pierwszy występ polskiej pary.
W ogóle w światowym beach volleyballu przez te 20 lat bardzo wiele się zmieniło, a rozwój tej dyscypliny jest niezwykle dynamiczny. Niecierpliwie czekamy więc nie tylko na igrzyska, ale i na najbliższe mistrzostwa świata, które w 2013 r. po raz pierwszy będą rozgrywane w naszym kraju (w Starych Jabłonkach).
Znamienne jest też to, że w tym sezonie „padł” najstarszy plażowy cykl w historii beach volleyballa AVP. Założony w 1984 r. przez wiele lat cieszył się nawet dużo większą popularnością niż światowe zawody FIVB. Jeszcze dwa-trzy lata temu amerykańskie duety wolały grać właśnie w tych zawodach niż na światowych turniejach. W tym roku cykl AVP przechodzi już do historii. W 2009 r. rozegrano jeszcze 16 turniejów AVP, ale rok temu już tylko siedem. W tym roku cykl zlikwidowano, a jedyną imprezą pod auspicjami AVP będą mistrzostwa zawodowych graczy zaplanowane na koniec października. To trochę smutne, bo przecież to właśnie w tych turniejach pracował na swoją legendę np. fenomenalny Karch Kiraly, pierwszy mistrz olimpijski w tej dyscyplinie sportu.
Siatkówka plażowa na igrzyskach zostanie rozegrana po raz piąty. W czterech dotychczasowych edycjach zmagań mężczyzn trzykrotnie wygrywali Amerykanie i raz Brazylijczycy, którzy wciąż przodują w beach volleballu, ale Europa już zniwelowała do nich dystans. Dlatego jest nadzieja, że w walce o olimpijskie medale będą się liczyć także europejscy gracze, a my po cichu liczymy na nasz duet, który pokazał, że jest w stanie wygrywać nawet z tymi najlepszymi. Na razie cieszymy się z czwartego miejsca na świecie, licząc na jeszcze lepsze wyniki w 2012 roku.
Krzysztof Mecner