Nie dla nas Argentyna
Reprezentacja Polski siatkarzy nie zagra w turnieju finałowym Ligi Światowej w Argentynie. To z pewnością wielkie rozczarowanie dla kibiców, którzy przed rozpoczęciem rozgrywek liczyli na trzeci kolejny medal naszych zawodników w tych komercyjnych rozgrywkach. Te rozgrywki od początku jednak nie układały się dobrze dla podopiecznych Andrei Anastasiego. Mimo wszystko na ostatnie mecze do Warny jechaliśmy z dużymi nadziejami, licząc iż wreszcie polski zespół zagra tak jak grał w tych rozgrywkach przed rokiem. Spotkał wszystkich srogi zawód. Już w pierwszym meczu Bułgarzy zlali nas solidnie zamykając nam drogę do obrony tytułu.
Przypomniał mi się mecz Polska – Bułgaria w styczniu 2004 r. w kwalifikacjach olimpijskich w Niemczech. Wtedy bodaj dostaliśmy od Bułgarów największe „lanie” w historii nie mając nic do powiedzenia. Teraz w tym pierwszym meczu w Warnie było podobnie. Praktycznie byliśmy bez szans na korzystny wynik, gdyż przewaga Bułgarów zwłaszcza w skuteczności ataków była ogromna. Inna sprawa, że zagrali doskonały mecz, a Sokołow czy Aleksiejew praktycznie nie robili błędów w ataku. W rewanżu było już dużo lepiej, ale ten mecz nie miał już wielkiego znaczenia.
Bułgarów chyba wszyscy trochę niedocenialiśmy. Po igrzyskach nastąpiło u nich sporo zmian, nie grał przecież ich najlepszy siatkarz – Matej Kazijski. A jednak nie tylko w meczach z Polską grali wyśmienicie i jak najbardziej zasłużenie awansowali do finałów, gdzie chyba też mają szanse na korzystny wynik.
W turnieju finałowym zagrają w komplecie półfinaliści Igrzysk Olimpijskich w Londynie. W Argentynie będą przecież Rosjanie, Brazylijczycy, Włosi i Bułgarzy. Argentyna awansowała jako gospodarz, a Kanada wykorzystała szansę jaką dała jej FIVB tworząc jedną „słabszą” grupę. Nie ma w finale natomiast medalistów poprzedniej Ligi Światowej czyli Polski, USA i Kuby. To świadczy, że jednak to igrzyska były bardziej miarodajnym wykładnikiem poziomu światowych reprezentacji niż wygrana przez nas Liga Światowa. Jednak gdyby Polska grała tak jak przed rokiem to z pewnością także obecną edycję Ligi Światowej mogłaby wygrać.
Zespół mamy niemal taki sam jak przed rokiem, poziom gry jest jednak inny. Widać było od początku, że nasi poszczególni gracze potrafią fantastycznie grać tylko momentami, a zbyt często popełniają bardzo proste błędy. Będą mieli więc co analizować polscy trenerzy. To już druga porażka kadry Anastasiego po przegranych igrzyskach, a wcześniej przecież na każdej wielkiej imprezie zdobywaliśmy medale (dwa Ligi Światowej, mistrzostwach Europy i Pucharze Świata). I nasz selekcjoner z pewnością wyciągnie odpowiednie wnioski z tej lekcji jaką otrzymaliśmy w tym sezonie nie tylko zresztą od Bułgarów.
Nie ma co rozdzierać szat. Przed nami ważniejsza impreza jaką są mistrzostwa Europy, tym bardziej że jesteśmy ich współgospodarzami. Do ich rozpoczęcia mamy dwa miesiące czasu i z pewnością trener jest w stanie odbudować „morale” polskiego teamu, które jest obecnie „mocno zachwiane”. Nie wykorzystujemy swojego potencjału, jak choćby gry środkiem, który był naszym wielkim atutem przed rokiem. I jest wiele innych elementów gry do poprawy.
Można się pocieszać, że gdy przed rokiem wygraliśmy Ligę Światową na ważniejszej imprezie jaką były igrzyska nic nie ugraliśmy. Może teraz będzie odwrotnie. W 2009 r. zdobyliśmy pod kierunkiem Castellaniego mistrzostwo Europy, wcześniej dostając srogie cięgi w Lidze Światowej. Oby teraz było podobnie.
Finał zapowiada się nawet bez nas ciekawie. Dostała się do niego także Rosja, gdyż Niemców ograł Iran. Podopieczni Julio Velasco byli chyba największą rewelacją fazy interkontynentalnej, odnosząc wiele cennych zwycięstw. Już niewiele ich dzieli od tych najlepszych. W sumie jednak to Brazylia zrobiła największe wrażenie w eliminacjach i to zespół Rezende wydaje się być największym faworytem turnieju finałowego. Pomyśleć, że w poprzedniej edycji wygrywaliśmy z Brazylijczykami niemal wszystkie mecze. Wygląda na to, że jednak od roku nie tylko nie zrobiliśmy postępu, ale zrobiliśmy krok w tył.
Potencjał mamy wciąż ogromny. Seria serwisów Bartka Kurka w tie-breaku drugiego meczu z Bułgarią to było coś niesamowitego. Mieliśmy też parę innych cudownych zagrań w innych meczach. Problem tylko w tym by grać tak przez długi czas a nie tylko momentami, bo przecież na tym polega siatkówka by robić mniej błędów od rywala. I tego od naszych siatkarzy oczekujemy w mistrzostwach Europy. Nikt nie ma monopolu na wygrywanie, ważne jednak by z porażek wyciągnąć odpowiednie wnioski. A rzeczy do poprawy mamy obecnie bardzo dużo.
Krzysztof Mecner