NIE MAJĄ PSIEKRWIE LITOŚCI –
ZDANIEM WETERANA
NIE MAJĄ PSIEKRWIE LITOŚCI –
-TAK mówił często mój ukochany wujek, ŚP Antoni Senisson z Krakowa. Postać, której przenigdy nie zapomnę, bo wzór dla mnie znamienity, choć dla niektórych, delikatnie mówiąc, kontrowersyjny. Wujek Tosiek, zdolny i pracowity, ze wspaniałym poczuciem humoru, wicedyrektor elektrowni w Krakowie, stosował owe słówka pod różnymi adresami. Swoich pracowników, którzy coś spieprzyli, ale także kelnerów, którzy nie dość szybko dostarczali siwuchę do stolika. Nepotyzm – słowo dziś modne, a tu znów pisze się po znajomości jakieś wspominki o swoich krewnych. Ale, cholera, te psiekrwie tak mi się cudownie uczepiły w pamięci, że czasem muszę sobie pofolgować i rzucić je pod czyimś adresem.
A naprawdę jest gdzie i w przeróżnych kierunkach. W polityce – aż się od owych kierunków roi, co Państwo mogą, nawet w telewizorni doświadczyć .Mimo, iż ta pod wpływami Platformy, poczciwej, dotującej sport, lubującej się w słowach gładkich, czarujących optymizmem. A tu nagle ta afera z dachem, który nad Stadionem psiekrwie nie zdążyły zamknąć.
No i tu już jesteśmy w rejonie sportu. Jakieś słuchy są, że szykują się, przepraszam – zapowiadają się (szykują to ohydny rusycyzm) kolejne afery; wieści na razie oparte być może na plotkach, pomówieniach, bo nie ujawniono jeszcze żadnych ważkich dowodów. Odpuśćmy więc czasowo sprawę, choć naprawdę są podstawy by przypuszczać, że aferki istnieją. Przykładowo, w kochanej piłce.
W której z piłek-kto chce niech się domyśla, na szczęście na razie nie o siatkówkę chodzi. W tej natomiast czekamy na następne genialne, historyczne, ekscytujące, przyspieszające rytm serc pomysły, jak ten choćby z zamknięciem ligi męskiej, o czym już pisałem, ale z uporem wracam do tematu. Zamknięcie w USA to może pasuje, bo tam niewiele drużyn na odpowiednim poziomie; dobrzy siatkarze przeważnie grają w Europie. U nas, jak mi się wydaje, więcej – jak jestem przekonany – nie pasuje, bo osłabia, rozmydla tzw. drugi front. Przedtem drugoligowcy z takim zapałem, entuzjazmem, walczyli o pierwszą ligę (używam starego, dobrego nazewnictwa), a teraz co. Nico! No może nie w każdym wypadku bo awansować jednak może któraś drużyna dysponująca odpowiednio wysokim budżetem, nawet jeśli byłaby jedenastą w lidze, która na tych warunkach może przyjąć nawet dwanaście zespołów. Ale to, znając finansowe realia klubów – sądzę, że czysta teoria. Nie wszędzie jednak drzwi zamknięte. Siedzę jak zwykle przykuty w domu, ale drzwi bym chętnie otworzył i przyjął kawką dyskutantów. Tych „decyzyjnych”, wysoko postawionych, z siatkarskiej dyrekcji (panowie Przedpełski, Popko, Zaremba), dla której mam szacunek, na ów bowiem na pewno za swe dokonania zasługuje. Zdaje się jednak, że za wysokie progi dla takiej jak ja niebogi.
X X X
Skra w Klubowych Mistrzostwach Świata coś tam jednak osiągnęła, choć jakże długo się będzie jeszcze pamiętać owe denerwujące nie wykorzystanie szansy na najwyższy sukces. Na szczęście grają już ligi a przecież są one lekarstwem pomagającym zapomnieć niejedno drażniące wydarzenie. Na razie w ligach bez jakiś super niespodzianek, dramatów, wymagających interwencji nawet naszego znakomitego sędziego międzynarodowego Cezarego Matusiaka. Interwencji nie w roli sędziego na stołku, bo to już się skończyło (dyskusyjny, zdaniem wielu, limit wieku) lecz w roli Głównego Komisarza Ligi. Ale gwarantuję Ci, Czarosławie, znając temperamenty naszych zawodników, szczególnie zaś uroczych , jednak mających czasem wyolbrzymione wymagania, zawodniczek, że polski siatkarski wulkan tak całkiem nie wygasł no i bezrobotny nie będziesz. Mogę iść o zakład.
Nawiasem mówiąc niektóre przedstawicielki starej kadry zdecydowanie twierdzą, że to obecne pokolenie zostało w dużym stopniu rozpuszczone, przez kluby ostro rywalizujące o pozyskanie z innych źródeł niż własne jak najlepszych zawodniczek i nagminne podbijanie ceny. W „konkurencji mężczyzn” sytuacja identyczna. Może to opinia zbyt ostra, rozpiętość wysokości budżetów jest bodajże spora, niektórzy ledwo wiążą koniec z końcem ale są i bogaci.
X X X
Wystartowały europejskie puchary, komplety wyników w Internecie, który byłby dla internautów cudowny, gdyby nie te diabelskie reklamy, przerywające właściwy obraz. Ale to też, niestety, konieczność, bo reklamy znaczą pieniądze, tak w sporcie potrzebne. W Lidze Mistrzów początek naszych zespołów siatkarzy świetny, u kobiet – klapa. Niemiła ciekawostka, którą przekazał , pomagający mi sąsiad (widzimy swe okna), znakomity fachowiec, trener Andrzej Warych. Otóż po meczu wygranym przez Skrę trener Fenerbace, Banieli nie raczył podać ręki trenerowi Nawrockiemu. Dobrze wychowany ten Banieli!
X X X
Za rok mistrzostwa Europy, za dwa - świata. Czy trener Andrea Anastasi jest w stanie przygotować mentalnie i fizycznie naszych siatkarzy tak jak kiedyś Jurek Wagner? Niedawno zafundowali nam junacy Anastasiego typową huśtawkę – historyczne, bo pierwsze w historii siatkówki polskie zwycięstwo w Lidze Światowej a potem zwiększone przez ów sukces w LŚ, lecz niestety niespełnione nadzieje na wysoki wynik na olimpiadzie. Czy nadal trwać będzie ta huśtawka? Pisałem już stokroć i pisać będę nadal, że siatkarzy mamy ekstra na każdej pozycji a np. środkowi z Możdżonkiem na czele, który podobno potrafi tylko dobrze ustawiać swój wysoki blok (guzik prawda, umie sporo więcej) to elita światowa. Tylko brak im, czego? – tu nie chcę użyć pewnego popularnego powiedzenia, bo było by nieeleganckie i przesadne, ale jakaś ostroga wbita w odpowiednim momencie w tyłek bardzo by się przydała.
Nie lubię prognoz, to uczucie trwa jeśli chodzi o wszelkie przepowiednie przed mistrzostwami Europy. To, że odbędą się w Polsce ( i Danii) jest typowym kijem o dwóch końcach. Napór oczekiwań; pozostaje wierzyć, iż ci nasi zyskają przydomek – twarde chłopy. Właśnie chłopy a nie chłopcy bo przecież chłop potęgą jest i basta!