Niedokończona kariera
Ze smutkiem przeczytałem oświadczenie Pawła Papkego o decyzji zakończenia przez niego sportowej kariery. Paweł podjął taką decyzję po zakończeniu sezonu, w którym z Resovią zdobył brązowy medal. Faktem jest że grał już w nim niewiele i chyba doszedł do wniosku, że w siatkówce już nic wielkiego nie zwojuje i nadszedł moment, że czas powiedzieć: „To koniec”.
Kilka lat temu był jedną z największych gwiazd zarówno naszej ekstraklasy jak i drużyny narodowej. Zdobył w rozgrywkach naszej ekstraklasy, w Pucharze Polski i europejskich rozgrywkach klubowych cały „worek” medali z różnych kruszców. W jego karierze zabrakło tylko jednego – medali z reprezentacją na wielkich sportowych imprezach, a tak naprawdę historia zapamiętuje tylko takich sportowców.
Na początku lat 70-tych Szwajcaria miała fenomenalnego narciarza-zjazdowca Rolanda Collombina. Wygrywał zawody Pucharu Świata jeden za drugim, jednak jego nadzieje na złoto olimpijskie czy mistrzostw świata rozwiało kilka fatalnych upadków i ciężkich kontuzji. Do historii sportu przeszedł jako zawodnik „z niedokończoną karierą”. Jak ulał pasuje ta historia do Pawła Papkego. Mógł osiągnąć znacznie więcej, ale różnego rodzaju kontuzje i zdrowotne problemy sprawiły, że swojej sportowej przygody nie uwieńczył medalem igrzysk, mistrzostw świata czy Europy.
Papke to jeden ze „złotych chłopców” Mazura, ekipy która wygrała juniorskie mistrzostwa Europy i świata w 1977 r. i od nich zaczął się ten boom na siatkówkę w Polsce i nadzieja na wielkie wyniki. Osobiście siatkarzy tego pokolenia też darzę szczególnym sentymentem gdyż razem z nimi przeżyłem chyba najfajniejsze chwile w mojej przygodzie z polską siatkówką.
Papke błysnął już jako 20-latek. Trafił do Mostostalu trenowanego wówczas przez Leszka Milewskiego i finał mistrzostw kraju w 1997 r. między AZS Częstochowa i Mostostalem był chyba jednym z najdramatyczniejszych w ostatnim dwudziestoleciu. Wówczas jeszcze wygrała Częstochowa a Papke walczył o miano atakującego nr 1 z Rolandem Dembończykiem. Już w następnym sezonie Papke wyrósł jednak na jedną z największych gwiazd ligi i Mostostalu zdobywając swój pierwszy tytuł mistrza kraju. Potem zdobył ich jeszcze cztery. Wybierano go najlepszym siatkarzem polskiej ligi, dostawał wiele indywidualnych nagród.
Gwiazdą był także w reprezentacji narodowej. W 2002 r. był liderem reprezentacji narodowej na mistrzostwach świata w Argentynie. Tam wspólnie z kolegami chyba pogrzebał swą największą szansę na wielki wynik. W eliminacjach Polska pokonała przecież w wielkim stylu obrońców mistrzowskiego tytułu Włochów, ale potem fatalna w skutkach porażka z Portugalią pogrzebała nadzieje. Potem kontuzje wyeliminowały go z kadry, choć jeszcze kilka lat kibice łudzili się, że się wyleczy i wróci do reprezentacji. Był w szerokiej olimpijskiej kadrze przed Atenami. Jak sam mówił robił wszystko by na te igrzyska pojechać co było jego marzeniem. Nie dał rady i w Atenach na pozycji atakującego musiał grać Piotr Gruszka.
W dorobku reprezentacyjnym zostały mu więc dwa piąte miejsca w mistrzostwach Europy, występy w Lidze Światowej i mistrzostwach świata i juniorskie tytuły. Miał wielką szansę by zostać najlepszym atakującym mistrzostw Europy w 2001 r. Ostatecznie tę nagrodę zdobył jednak Piotr Gruszka.
To zresztą też zabawna historia z tą nagrodą. Papke przez całe mistrzostwa prowadził w klasyfikacji na najlepszego atakującego. Polska nie wywalczyła awansu do strefy medalowej, ale wywalczyła miejsce w czołowej szóstce ME co dawało bezpośrednią kwalifikację do kolejnych mistrzostw. Mecz o piątą lokatę nie miał więc już takiego wielkiego znaczenia i ówczesny trener kadry posadził w nim Papkego na ławce rezerwowych.
Po zakończeniu mistrzostw część polskich dziennikarzy w pośpiechu leciała na pociąg z Berlina do Warszawy nadając korespondencje do gazet. Wspólnie z Bartkiem Hellerem wracaliśmy następnego dnia samochodem. Ceremonia dekoracji i rozdania nagród indywidualnych się przeciągała. Wyjeżdżający polscy dziennikarze jeszcze z pociągu wysyłali ostatnie korespondencje przed zamknięciem gazet. Zadzwonili do mnie pytając kto dostał nagrodę dla najlepszego atakującego mistrzostw. Odrzekłem, że jeszcze nie wiadomo bo dekoracji nie było, ale zapewne dostanie ją Papke. Jak się jednak okazało to, że Papke nie grał w ostatnim meczu spowodowało, iż miał on zbyt niski procent udziału we wszystkich meczach reprezentacji i nagrodę dostał ostatecznie drugi w klasyfikacji procentowej skuteczności Gruszka. W paru gazetach ukazała się jednak na drugi dzień informacja, że nagrodę dostał... Papke. Po wylądowaniu w Warszawie Gruszka wziął gazety i ze zdziwieniem przeczytał informacje. Zaraz więc zadzwonił do nas do Berlina by mu dać telefony do tych dziennikarzy którzy tę informację opublikowali...
Cóż Papke miał i tym razem pecha. W sumie jednak nie ma co narzekać. Był przecież przez jakiś czas najlepszym polskim siatkarzem, a takich rzeczy się nie zapomina. Szkoda jednak, że ta jego kariera wydaje się jednak taka niedokończona.
Pawłowi wypada podziękować za lata emocji jakich nam dostarczał, za wspaniałą grę dla kilku polskich klubów i reprezentacji. Trzeba mu też życzyć powodzenia w dalszym życiu już tym nie związanym z życiem wyczynowego sportowca. Komentowaliśmy z Pawłem razem kilka spotkań dla telewizji „Eurosport”, to inteligentny młody człowiek, który w życiu na pewno sobie poradzi. Powodzenia!
Krzysztof Mecner