Niemieckie zasady
Niemcy marzą o występie na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, choć przed nimi jeszcze daleka droga. Właśnie wybrali nowego trenera, który ma zastąpić świetnie nam znanego Raula Lozano. Został nim Belg Vital Heynen, kolejny obcokrajowiec na tym stanowisku. Belgijska reprezentacja nie należy do elity, ale dobrych siatkarek i siatkarzy nigdy tam nie brakowało. Heynen to taka nowa trenerska gwiazda i ciekawe czy spełni niemieckie nadzieje na olimpijski występ.
W grach zespołowych Niemcy zawsze byli potęgą. Fantastycznie grają w piłkę nożna, piłkę ręczną, koszykówkę czy w hokeja na trawie. W siatkówce jak na ironię odnoszą najmniej sukcesów i w zasadzie nawet trudno to wytłumaczyć, bo przecież tam również rodzą się wielkie talenty.
Reprezentacja RFN nigdy nie liczyła się w walce o medale na największych imprezach. Przez kilka lat świetną reprezentację miała NRD, która wygrała mistrzostwa świata w 1970 r., a także Puchar Świata w 1969 r. i zdobyła srebrny medal olimpijski w 1972 r. Po zjednoczeniu kraju też zadawalano się mniejszymi sukcesami jak wygranie Ligi Europejskiej. Do medali im sporo brakuje.
Niemcy od lat zatrudniają zagranicznych szkoleniowców, niezbyt wierząc w umiejętności rodzimych. Stewart Bernard, który po dymisji Lozano tymczasowo prowadził kadrę, mimo wygrania prekwalifikacji olimpijskich, zaufania władz nie zdobył. Od wielu lat niemiecką kadrę z niewielkimi wyjątkami prowadzą obcokrajowcy. W latach 80-tych trenerami byli: Czech Stolarzik, Węgier Takacs, nasz znakomity szkoleniowiec nieżyjący już Zbigniew Jasiakiewicz, potem naturalizowany Rumun Stelian Moculescu.
Najlepsze wyniki Niemcy osiągnęli pod kierunkiem świetnie znanego w Polsce Igora Prielożnego. Prielożny pracował z kadrą Niemiec jako pierwszy trener w latach 1989-1994 i dwa razy (niestety dwukrotnie kosztem naszej reprezentacji) awansował z nią do półfinału mistrzostw Europy w 1991 i 1993 r. Pisząc z trenerem Prielożnym książkę „Moja droga do sukcesu” wiele rozmawialiśmy na temat polityki prowadzonej przez niemiecką federację. Właśnie po wielu latach pracy Prielożnego z kadrą Niemcy „stęsknili” się za Niemcem na tym stanowisku. Jego następcą został Olaf Kortmann. Niemiec jednak w kolejnych mistrzostwach Europy zajął ósme miejsce, a w 1997 r. nawet do ósemki nie zdołał awansować, więc władze niemieckiej siatkówki znów stawiały na „myśl szkoleniową” innych krajów. Na stanowisko wrócił Moculescu, który prowadził kadrę przez 9 lat, a po nim szkoleniowcem został Raul Lozano.
Pracę Lozano w Niemczech obserwowano z uwagą. Wszyscy byli ciekawi jak były szkoleniowiec polskiej reprezentacji poradzi sobie w innych realiach. Jego praca w Niemczech faktycznie trochę przypominała pracę w Polsce. Miał świetny początek, podobnie jak u nas. Lozano wygrał Ligę Europejską, potem jednak w jego pracy zaczęło się pojawiać coraz więcej problemów i różnych konfliktów, co w końcu także dla Niemców stało się nie do wytrzymania. Chyba jednak w Polsce będzie zapamiętany z lepszej strony, bo w końcu zdobył z naszą kadrą wicemistrzostwo świata, a tego mu wszyscy sympatycy siatkówki na pewno nie zapomną i przez lata będą wspominać. W Niemczech niestety tak dużego sukcesu nie odniósł.
Ciekawe jak poradzi sobie Vital Heynen. Do niedawna świetny siatkarz, jedna z ikon Noliko Maaseik. Radzi sobie ze swoim klubem bardzo dobrze, ale praca z reprezentacją to jednak „inna bajka” i wcale nie taka prosta. Heynena pamiętam z wielu spotkań przeciwko polskim drużynom. Zwykle niestety dla Polski niepomyślnych. Najbardziej jednak utkwił mi w pamięci związany z nim obrazek jaki można było zobaczyć po ubiegłorocznym meczu w II rundzie play off Noliko – Jastrzębski Węgiel. Mimo, że Noliko gromiło naszą drużynę w meczu, w „złotym secie” lepszy był Jastrzębski Węgiel i potem to nasza drużyna grała w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Heynen był po tym spotkaniu zupełnie załamany, nie rozumiejąc co się stało. To przypominało też pamiętny mecz o awans do Mundialu w 1986 r., kiedy to Belgia w ostatniej minucie strzeliła Holendrom bramkę na wagę awansu, a telewizje długo potem pokazywały zupełnie załamanego takim obrotem sprawy naszego byłego selekcjonera Leo Beenhakkera.
Heynen zbiera za swą pracę doskonałe recenzje, miał zresztą oferty przejęcia także innych drużyn, w tym swojej ojczystej Belgii. Wybrał jednak Niemcy, widząc szansę na wielki wynik. Zobaczymy czy to co nie udało się Raulowi Lozano, powiedzie się belgijskiemu szkoleniowcowi.
Krzysztof Mecner