Niesamowite finały
Igrzyska Olimpijskie w Londynie dobiegły końca. Zakończenia turniejów siatkarskich były niesamowite i zapewne na długo pozostaną w naszej pamięci. Tytuł mistrzów olimpijskich przypadł Rosjanom, którzy po kapitalnym meczu pokonali Brazylię.
Przyznaję, że byłem niezmiernie ciekaw czy tym razem Rosjanie poradzą sobie z presją. W wielu ważnych światowych imprezach uchodzili bowiem za faworytów, a przegrywali decydujące mecze. Tym bardziej, że z Brazylią zwykle im nie szło. Przegrali z nią w tak udanym dla siebie Pucharze Świata, przegrali także tu w Londynie w eliminacjach. I początkowo wydawało się przecież, że tak będzie również w finale londyńskich igrzysk. Brazylia wygrała dwa pierwsze sety, a w trzecim w końcówce miała przecież dwa punkty przewagi. Gdyby te dwa punkty dowiozła do setboli, pewnie wróciłaby na olimpijski tron. Miała wprawdzie dwa meczbole, ale tym razem w tych najważniejszych chwilach tego finału Rosjanom nie zadrżały ręce. A po wygraniu tego seta z Rosjan jakby zeszło całe zdenerwowanie i dwa ostatnie były już jednostronnym popisem „sbornej”.
Bohaterem meczu był z pewnością Muserskij. Przestawiony po dwóch setach ze środka siatki na atak zagrał fenomenalnie, a siła ataków rosyjskiego wielkoluda chyba na każdym musiała zrobić wrażenie. Dla Rosji to wielki dzień. Siatkówka jest tam sportem niezwykle popularnym, ale od momentu rozpadu ZSRR męska reprezentacja nigdy nie wygrała igrzysk, mistrzostw świata czy nawet mistrzostw Europy. Teraz ten tytuł wywalczyła zasłużenie, a dla nas to też jakaś tam pociecha, że przegraliśmy z późniejszym mistrzem olimpijskim. 36 lat temu w Montrealu reprezentacja ZSRR miała dwa meczbole w finale przeciwko Polsce. Wtedy ich nie wykorzystała i jeszcze wiele lat ich trener Jurij Czesnokow nie mógł zrozumieć jak przegrali ten mecz. Po latach los się odwrócił. To teraz oni obronili dwa meczbole i potem cieszyli się ze zwycięstwa.
My pewnie jeszcze długo będziemy rozpamiętywać straconą szansę. Na początku turnieju w pięknym stylu pokonaliśmy Włochów. Ci ostatni w przeciwieństwie do naszej drużyny wracają do domu jednak nie z pustymi rękami, ale z medalem. Zrewanżowali się Bułgarom za eliminacyjną porażkę i wygrali pewnie mecz o trzecie miejsce. Medal więc zdobył siatkarz Jastrzębskiego Węgla – Michał Łasko. Ojcu Lechowi nie dorównał, gdyż tata miał złoto na koncie, ale na pewno ma ogromną zasługę w ten włoski sukces.
Dziwny trochę był ten turniej. Po pierwszych meczach wydawało się, że w najlepszej formie są Amerykanie, którzy zdruzgotali Brazylię. Najsłabszy mecz jak na ironię zagrali w ćwierćfinale i nie obronili tytułu. Jeszcze jednak dziwniejszy był turniej kobiet, gdzie złoto z Pekinu obroniły Brazylijki. Czuwała nad nimi opatrzność, bo też to że wyszły z grupy zawdzięczają sportowej postawie Amerykanek, które mając zapewnione pierwsze miejsce w grupie mogły oszczędzać siły i przegrać z Turcją przy okazji eliminując jednego ze swych najgroźniejszych konkurentów. W ćwierćfinałowym meczu z Rosjankami obroniły przecież sześć meczboli, a jeden z nich to niemal cudem. Gdy oglądało się pierwszy set meczu finałowego USA – Brazylia, gdy obrończynie tytułu uzbierały ledwie 11 punktów chyba nikt nie pomyślałby, że sytuacja może się odwrócić. A jednak to potem Amerykanki się pogubiły i przegrały tak jak w Pekinie. To niespodzianka, bo zespół Hugha McCutcheona szedł w tym roku jak burza. W Grand Prix nie przegrał meczu, w igrzyskach też, aż do nieszczęśliwego dla siebie finału. To pokazuje wszystkim jak nieprzewidywalna jest siatkówka i jak od jednej akcji może wiele zależeć. U kobiet brązowy medal zdobyła Japonia, która po wygraniu igrzysk w 1976 r. już nigdy wielkich sukcesów nie odnosiła. Tu wykorzystała sprzyjający układ i wyeliminowanie wcześniej kilku faworytów i na olimpijskie podium wróciła. Dla siatkówki to dobrze, bo przecież Japonia organizuje najważniejsze imprezy i to przyczyni się do jeszcze większej popularności dyscypliny w tym kraju.
Siatkówka dobrze się rozwija. Dramatyczne były mecze koszykarzy i piłkarzy ręcznych, ale na tle innych gier zespołowych emocji w siatkówce było chyba najwięcej. Gdy kończą się igrzyska zawsze robi się trochę smutno gdyż na kolejne trzeba czekać aż cztery lata. My będziemy je wspominać jako igrzyska straconej szansy naszych siatkarzy.
Krzysztof Mecner