NIESKROMNIE O SOBIE Z PODZIWEM O JASTRZĘBIU
ZDANIEM WETERANA
NIESKROMNIE O SOBIE
Z PODZIWEM O JASTRZĘBIU
Jak ten czas galopuje. Wspominałem już o tym, ale bezczelnie sądzę, że nie grzech powtarzać, iż w przyszłym roku, jeśli staruszek (79) Nowożeniuk dożyje, czeka go jubileusz 50-lecia z siatkówką. Ciekawe, czy znajdzie się osoba, która to w jakiś sposób trochę przynajmniej doceni i nieco rozpropaguje. Jak znam życie – mam wątpliwości, choć może mój szanowny, trochę młodszy kolega, Krzysio Mecner z Katowic, jeśli przeczyta ten tekst (sądzę, że jednak zdobędzie się na takie poświęcenie) i dowie się o mojej przyszłej 50-rocznicy, zafunduje za rok jubilatowi jakąś wzmiankę.
Mój mariaż z siatkówką zawdzięczam niezapomnianemu prezesowi PZPS, Tadeuszowi Brzósce, który zaproponował pół wieku temu, młodemu dziennikarzowi Przeglądu Sportowego, by ten aby zainteresować się volleybollem i poznać go w miarę dobrze, zgodził się kandydować do zarządu. Przystałem na propozycję, wygrałem, ku mojej dumie, jednogłośnie w prawdziwych a nie tam jakiś sztucznie tworzonych wyborach z udziałem przedstawicieli m.in. wszystkich okręgowych związków, z tym, że przyjęto mój warunek. Brzmiał on, że jako członek zarządu będę miał jednak prawo, będąc przecież dziennikarzem, do własnego, odrębnego i głoszonego publicznie zdania. Przez kilkanaście lat ten układ funkcjonował. Kiedy wszakże jakaś mądrala wymyśliła projekt pozbawiający okręgi sporej samodzielności, napisałem tekst „Nie tędy droga”, który owe okręgi powiadomił o arbitralnych zamiarach. Okręgi zareagowały, projekt poszedł do kosza, mnie zaś na najbliższym zebraniu zarządu nic wprawdzie nie powiedziano, spotkały mnie jednak tak ponure, jednoznaczne spojrzenia, że zaproponowałem swoją dymisję, którą przyjęto.
Te kilkanaście lat w zarządzie pozwoliły mi jednak lepiej poznać problemy z jakimi borykała się siatkówka, nie mówiąc o innych, oczywistych korzyściach w postaci częstych wyjazdów zagranicę. W rejon „demoludów” oczywiście, bo tu kandydatów do podróży brakowało, czego nie można było powiedzieć w przypadku wyjazdów „na zgniły zachód”, jakże w tamtych czasach dla szarego obywatela PRL niedostępny. Tu ustawiała się potężna kolejka, skrupulatnie pilnowano w niej kolejności. Dzisiejszej młodzieży, która swobodnie może sobie podróżować po świecie (jedyny „ogranicznik” to kasa oczywiście), taka sytuacja może się wydawać nieprawdopodobna, podobnie jak inne prawa tamtych, jakże ogromnie innych czasów, naznaczonych piętnem „wielikogo batiuszki Stalina”.
Wracając do dnia dzisiejszego. Marzenia niektórych osób o tym, że siatkarze Jastrzębskiego Węgla, powalczą w finale Europejskiej Ligi Mistrzów o zwycięstwo, okazały się oczywiście złudne, ale zgadzam się ze zdaniem mego kolegi z Katowic, iż zdobycie przez jastrzębian brązowego medalu stało się sukcesem nie tylko śląskiego klubu lecz całej polskiej siatkówki. Tak przy okazji po raz kolejny wyrażam podziw dla Krzysia, który historię polskiej siatkówki, reprezentacji a także klubów ma w małym palcu. Kiedyś, gdy nie korzystaliśmy z pomocy komputera, takie prywatne, bogate, z jakże dużym wysiłkiem stworzone archiwum, było szczególnie cenne.
Niebawem półfinały ORLEN Ligi, Chemik gra z Tauronem, Impel z Atomem. Będzie uczta! W Plus Lidze Czarni muszą dokończyć ćwierćfinał z Jastrzębiem.
Warszawa, 27 marca 2014
Powrót do listy