Nowa historia
Andrea Anastasi po raz kolejny zapisał się w historii polskiej siatkówki. Były trener naszej narodowej reprezentacji, z którą trzy lata temu wygrał rozgrywki Ligi Światowej, znów zaskoczył wszystkich. Prowadzona przez niego od tego sezonu drużyna Lotosu Trefla Gdańsk niespodziewanie zdobyła Puchar Polski. Gdański zespół, który przed sezonem niewielu widziało w roli kandydata do czołowych miejsc, jest także w finale rozgrywek o mistrzostwo Polski. Oczywiście jest w tym ogromna zasługa włoskiego szkoleniowca.
Anastasi był świetnym siatkarzem, swego czasu jednym z najlepszych przyjmujących na świecie. Jako zawodnik zdobył z reprezentacją Włoch tytuły mistrza świata i Europy oraz wiele innych medali. Międzynarodowy rozgłos przyniosła mu jednak praca z kilkoma reprezentacjami. Zwłaszcza mistrzostwo Europy zdobyte w 2007 r. z przeciętną wydawałoby się drużyną narodową Hiszpanii uznano za to z gatunku niewiarygodnych. Wygrywał wielkie imprezy także z reprezentacją Włoch i Polski. W klubach pracował rzadziej i to raczej w początkach swojej trenerskiej kariery (prowadził m. in. Brescię czy Montichiari). Wielkich sukcesów w klubowej karierze do tej pory nie miał, a z Lotosem Treflem zdobył swój pierwszy klubowy tytuł.
Prowadzony przez Anastasiego Lotos Trefl zaskakiwał od początku sezonu, gdy okazało się, że potrafi walczyć w ligowej tabeli o najwyższe lokaty z Resovią czy Skrą. Włoski trener potrafił jednak przygotować swój zespół doskonale na najważniejsze mecze sezonu. Wygrana w półfinale play off Plus Ligi z mistrzem Polski Skrą została uznana za sporą sensację. Nie był to jednak przypadek, bo Lotos Trefl pokonał bełchatowski zespół także w półfinale Pucharu Polski rozgrywanego w Gdańsku, rozwiewając wątpliwości kto jest lepszy.
W finale znów wszyscy stawiali raczej na Asseco Resovię, zespół który przecież niedawno zdobył srebrny medal w prestiżowej Lidze Mistrzów. Finałowy mecz mógł się podobać, stał na świetnym poziomie, ale z sukcesu cieszyli się gospodarze. Choć triumf w krajowym pucharze nie jest już nagradzany przepustką do Ligi Mistrzów, to jednak ranga pucharowych rozgrywek wciąż jest ogromna.
Ten finałowy turniej przejdzie zapewne do historii gdańskiej siatkówki. To miasto, które w polskiej siatkówce ma przecież bardzo bogate tradycje nigdy wcześniej takiego sukcesu w męskiej siatkówce nie miało. Owszem po Puchar Polski sięgały kilkakrotnie siatkarki gdańskiej Gedanii, ale w męskiej siatkówce nigdy wcześniej ta sztuka się nie udała. Niegdyś do krajowej czołówki należały gdańskie drużyny Spójni czy Wybrzeża, które zdobywały medale mistrzostw kraju. W latach 70-tych dwa razy drugie miejsce w Pucharze Polski zdobył Stoczniowiec Gdańsk. Na liście zwycięzców dopiero Lotos Trefl uzupełnił „gdańską lukę” w sukcesach. Gdańsk nie ma także na koncie tytułu mistrza Polski, ale po sukcesie drużyny Andrei Anastasiego w pucharze i sprawa mistrzostwa Polski jest dla tej drużyny w zasięgu możliwości.
Najlepszym siatkarzem finałowego turnieju wybrano zasłużenie Mateusza Mikę. Siatkarz ten obwołany niegdyś objawieniem miał różne momenty w karierze. Zachwycił nas jednak wszystkich swoją grą w finale mistrzostw świata z Brazylią. Teraz pokazał też, że potrafi znakomicie grać w meczach o wielką stawkę. Narodowa reprezentacja powinna mieć z niego wielki pożytek.
Turniej w Gdańsku był ostatnią szansą na jakiś sukces dla bełchatowskiej Skry. Znów jednak aktualny mistrz Polski nie dał rady i ten sezon na pewno ma jeden z najsłabszych od lat, choć przecież jeszcze parę miesięcy temu nic na to nie wskazywało. Pozostała mu jedynie walka o brązowy medal z Jastrzębskim Węglem, który też w Gdańsku nie dał rady przejść fazy półfinałowej.
Resovia przegrała drugi w ostatnim czasie mecz finałowy. W Lidze Mistrzów faworytem nie była, w Pucharze Polski to raczej na nią stawiano. Drużynie Andrzeja Kowala została jeszcze trzecia szansa w walce o mistrzostwo Polski.
Krzysztof Mecner