Odrabiamy straty
Bardzo ciekawe widowiska stworzyły reprezentacje Polski i Włoch w kolejnym weekendzie rozgrywek Ligi Światowej. Podopieczni Stephane’a Antigi wykorzystali atut własnych parkietów i wygrali oba mecze zarówno w Katowicach jak i Łodzi. Po zainkasowaniu pięciu punktów Polska jest na premiowanym drugim miejscu w tabeli i ma wielką szansę na awans do turnieju finałowego.
Taktyka francuskich szkoleniowców na grę w Lidze Światowej jak na razie się sprawdza. Dali odpocząć kilku podstawowym graczom po kwalifikacjach ME, nie zabierając ich na długi i męczący wyjazd do Brazylii i Włoch. Dali pograć potencjalnym zmiennikom, a teraz „kleją” grupę, która w pełnym składzie ma kontynuować rozgrywki. Przy tym zdobyliśmy sporo punktów, zachowując wielkie szanse.
Podobnie zresztą robią inni. Włosi przyjechali do Polski w zupełnie innym zestawieniu niż ten, do którego przyzwyczaili wszystkich. Jak mówili na konferencji prasowej przed meczami, żeby nie traktować tego jako „drugiej reprezentacji”, gdyż są grupą i każdy u nich też walczy o miejsce w podstawowej szóstce. Zresztą włoscy zmiennicy pokazali w tych meczach wielką klasę i specjalnej różnicy w poziomie ich gry nie było. Polska musiała na te wygrane solidnie zapracować, bo niemal każdy set tego dwumeczu był wyrównany i rozstrzygał się w samych końcówkach.
Jak się wydaje po tych meczach i u nas zaostrzy się rywalizacja o miejsce w podstawowym składzie. Bardzo dobre spotkania rozgrywał choćby Mateusz Mika, który robi w ostatnim czasie ogromne postępy. I z pewnością może już w tej chwili być sporym wzmocnieniem na pozycji przyjmującego. Także pozostali „zmiennicy” potwierdzili w tych meczach przydatność do reprezentacji.
Zobaczymy co będzie dalej, bo sytuacja w grupie zrobiła się niezwykle ciekawa. Zaskakująco mało punktów zdobyła w tej edycji Brazylia. Przegrała jeden mecz w Teheranie, a w drugim wygrała tylko za dwa punkty. Podopieczni Bernardo Rezende wszystkie pozostałe spotkania będą już rozgrywać na wyjazdach i może ich zabraknąć w finale. A przecież wygrali Ligę Światową aż dziewięciokrotnie. Zgodnie natomiast z przewidywaniami bardzo groźny jest Iran. Polska w najbliższy weekend zagra właśnie z Brazylią i wyniki tych spotkań mogą mieć kluczowe znaczenie dla końcowego układu w grupie A.
Także w innych grupach sytuacja jest bardzo ciekawa. W drugiej z grup elity bez porażki są Amerykanie, którzy teraz dwukrotnie pokonali Serbów. Zaczęli odrabiać straty też obrońcy trofeum Rosjanie, którzy rozgromili dwukrotnie Bułgarię. Teraz dojdzie do bezpośrednich starć Rosji i Serbii. Rosjanie mają jeszcze trzy punkty straty, ale jeśli dwukrotnie wysoko pokonają rywali to wyprzedzą ich w tabeli.
W grupach zaplecza najlepsze wrażenie robi na ten moment drużyna Francji. „Trójkolorowi” wydają się w tej chwili drużyną mającą największe szanse grać w turnieju finałowym ze stawki tych teoretycznie słabszych ekip.
Nas cieszy jednak przede wszystkim dobra postawa naszej drużyny narodowej. Zwłaszcza w Katowicach miała bardzo trudne chwile, ale potrafiła z opresji wyjść obronną ręką. Nasi nie rezygnowali z walki nawet gdy przegrywali 8:16 i jeszcze przecież zdołali wygrać seta. Nie wszystkie elementy naszej gry jeszcze idealnie funkcjonują, ale to na tym etapie sezonu rzecz zrozumiała. Postęp jednak z każdym meczem jest widoczny. O finał Ligi Światowej warto się przecież „bić” do końca. Gra w turnieju finałowym byłaby nie tylko sukcesem ekipy, ale też wielkim sprawdzianem przed mistrzostwami świata na które czekamy z wielkimi nadziejami.
W Katowicach przed meczami prezentowano po raz pierwszy okazały puchar, który zostanie wręczony w stolicy Górnego Śląska najlepszej drużynie świata po rozegraniu finałowego meczu mistrzostw. To ma być puchar przechodni. O taki przechodni znany na całym świecie puchar walczą teraz piłkarze na Mundialu. Władze FIVB marzą, by ten puchar był tak samo rozpoznawalny jak „Złota Nike” czy jej następca „Puchar Świata FIFA”. My marzymy by pierwszym jego zdobywcą została nasza reprezentacja. Będzie to szalenie trudne, ale 40 lat temu też nikt w Meksyku nie stawiał na kadrę Wagnera, a ówczesne trofeum zdobyła. Warto więc marzyć i… realizować swoje marzenia.
Krzysztof Mecner