Ostatni z wielkich
Dość szokująca dla wszystkich informacja nadeszła z Włoch. Zmarł bowiem w wieku 37 lat Vigor Bovolenta, znakomity włoski siatkarz doskonale znany polskim kibicom. Bovolenta, ostatni ze słynnej drużyny Julio Velasco, brylującej na światowych parkietach w latach 90-tych ubiegłego stulecia, wciąż występował na parkiecie. Bovolenta zemdlał na boisku w czasie meczu swej drużyny z Forli i niestety zmarł w drodze do szpitala. To wielka tragedia nie tylko dla włoskiej siatkówki.
Bovolenta z trudem przebił się do włoskiej kadry. Na jego pozycji środkowego bloku występowało przecież w tym czasie wielu znakomitych graczy z obecnym naszym drugim trenerem reprezentacji Andreą Gardinim na czele. Po zakończeniu reprezentacyjnej kariery przez legendarnego Andreę Lucchettę, o miejsce drugiego środkowego w reprezentacji Włoch walczyło kilku siatkarzy, między innymi właśnie Vigor Bovolenta. Nie był może pierwszoplanową gwiazdą reprezentacji Italii, ale przecież wywalczył sobie miejsce w olimpijskiej kadrze w Atlancie, co było wielką sztuką. Na tych igrzyskach Włosi stoczyli porywający pojedynek finałowy z Holandią. Przegrali go po dramatycznym tie-breaku 14:16. Srebrny olimpijski medal był z pewnością życiowym osiągnięciem Bovolenty, choć innych sukcesów odnoszonych zarówno z reprezentacją jak i klubami było wiele.
We włoskiej kadrze zadebiutował w 1995 r. i był to dla niego fantastyczny debiut, gdyż wygrał trzy wielkie imprezy: Ligę Światową, mistrzostwa Europy oraz Puchar Świata. W kolejnych latach powiększał swoją medalową kolekcję. W mistrzostwach Europy zebrał zresztą pełną kolekcję medali, gdyż w 1997 r. zdobył jeszcze brąz, a w 2001 r. wywalczył srebrny medal. Zagrał w finałowym meczu tych ostatnich mistrzostw w pierwszej szóstce kadry przeciw Jugosławii. Drużynę narodową Włoch prowadził wówczas Andrea Anastasi, a na boisku obok Bovolenty był kończący wielką reprezentacyjną karierę Lorenzo Bernardi, obecny trener Jastrzębskiego Węgla.
Wielokrotnie grał przeciwko polskim siatkarzom, zarówno w reprezentacji w Lidze Światowej, ale także w różnych klubach. Grał przeciwko Mostostalowi w finale Ligi Mistrzów w Mediolanie w 2003 r. w barwach Casy Modena. Grał przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi w ćwierćfinale Pucharu CEV w 2007 r. Reprezentacyjną karierę zakończył w 2008 r. Po 12 latach po raz drugi wystąpił w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Tym razem Włosi pod kierunkiem Anastasiego zadowolili się czwartym miejscem, ale w ćwierćfinale, jak doskonale pamiętamy, Włosi pokonali naszą reprezentację, którą prowadził Raul Lozano.
Grał w wielu znakomitych klubach: Rawennie, Modenie, Piacenzy, Palermo czy Romie. Wygrywał mistrzostwa Włoch, zdobywał Puchar Europy, Puchar CEV, Challenge Cup, Top Teams Cup. Tych sukcesów miał zresztą co niemiara, ale to dzięki znakomitej grze we włoskiej kadrze zapamiętają go najbardziej siatkarscy kibice. Wielcy włoscy siatkarze z lat 1990-1996 już dawno pokończyli kariery, ale do dzisiaj nie tylko we Włoszech cieszą się wielkim szacunkiem. Wielu z nich pracuje jako trenerzy, kilku znalazło zatrudnienie w Polsce. Obok Anastasiego, Gardiniego, Bernardiego ostatnio Fart Kielce zatrudnił przecież Ferdinando de Giorgio. Bovolenta był ostatnim grającym siatkarzem z tamtej drużyny, którą w plebiscycie FIVB na stulecie siatkówki uznano najlepszym zespołem w historii. Trudno zrozumieć, że ten znakomity siatkarz zmarł mając niespełna 38 lat. Takie jest jednak życie. My też przeżywaliśmy podobne tragedie związane z Arkiem Gołasiem, Agatą Mróz, Maciejem Olszewskim. Pamiętamy jednak o nich i ich dokonaniach. Tak jak będziemy też pamiętać Vigora Bovolentę.
Krzysztof Mecner