OSTRA TYLKO „IGŁA”
ZDANIEM WETERANA
OSTRA TYLKO „IGŁA”
NA początek o paniach, bo tak wypada, ponadto mam do siatkarek szczególną estymę. Może dlatego, iż przed laty, będąc w 13-osobowym prezydium PZPS, podejmowałem się tego, czego nie bardzo chciało się, lub mogło, kolegom. Funkcji kierownika na zgrupowaniu kadry. Brałem urlop z redakcji, tłumacząc, że wiele mogę się nauczyć w tej mojej dziennikarsko-sportowej specjalności i jechałem na kilka tygodni do Zakopanego, Wisły czy inną porą - innego ośrodka, by poznać sprawę z bliska i od wewnątrz. Od tego czasu szlag mnie trafia gdy niektórzy moi koledzy, nawet ci, których wyhodowałem na sercu (nie mam aby przypadkiem na myśli żmii- mój drogi Kamilu Drągu, którego tak lubię tu wspominać, mimo że podobno nie czyta moich tekstów) nadmiernie krytykują zawodniczki, zarzucając im na przykład brak ambicji – a przecież kto tak ciężko na treningach haruje, temu jej nie brakuje. Co nie przekreśla, że np. w pierwszym meczu mistrzostw świata z Chinkami grały jak zagubione dziecko we mgle (na szczęście rewanż był srogi).
Nie będę pisał o taktyce, bo nie chcę wchodzić na poletko takich facetów jak na przykład dwóch moich serdecznych znajomych, osobników z charakterkiem, mających w dorobku i piękne osiągnięcia i potknięcia. Mam na myśli znanych mi prawie na wylot - brązowego medalistę ostatnich ME Jurka Matlaka i dwukrotnego złotego Andrzeja Niemczyka (podarowany mi przez niego w czasie wizyty u mnie w domu piękny kalendarz wisi od trzech lat na honorowym miejscu na ścianie, bo na pięknym wizerunku dwie postaci – nieodżałowana Agatka Mróz i wychowanka Tośka Czerwińskiego (pozdrawiam) Gosia Glinka. Ta stara się jak może, niedawno zagrała z Koreankami najlepszy mecz po powrocie do kadry).
Rosjanki mają lepszy od naszych „materiał”, mistrzynie świata przecież. Mimo tego przypuszczam, że gdyby w dramatycznym trzecim secie nasze wykorzystały szanse – nie tylko ten set mógłby być wygrany. Ktoś też powiedział, że podopieczne Matlaka miały pecha, bo w pełnym błędów lecz dramatycznym, wygranym 3:1 meczu z Turczynkami zabrakło im 5 małych punktów by grać w grupie 5-8. Był rzeczywiście dramat, w trzecim secie Turcja prowadziła ośmioma punktami i przegrała do 25. Ale pechem nie można nazwać kilku punktów straconych po zepsutych zagrywkach, wcale nie ryzykownych i kilku po atakach w aut z dobrze wystawionych piłek. To w tych fragmentach gry nie był pech a – wybaczcie drogie i miłe panie ostre słowo - partactwo! Wprawdzie ostateczne dziewiąte miejsce lepsze niż na poprzednich MŚ, ale – dawnych wspomnień czar – w latach 1956-62 były lokaty druga, trzecia, czwarta i trzecia...
No ale co było a nie jest… Jest zaś nijako m.in. z powodu jednak nie stabilnej odporności psychicznej. Dalej – braku np. regularności w przyjęciu czy jak powiedział trener Makowski dobrej współpracy bloku z obroną. Słowem precyzji w wykonaniu zadań co z kolei pogruchotało taktykę. Doznaliśmy w kobiecej siatkówce niepowodzenia. Grupa 5-8 była tak blisko ale… z mozołem pchamy się w górę. Niech żywi nie tracą nadziei i… analizują swe błędy. Doczekam się w końcu sukcesu siatkarek ,które zagrają lepiej i bardziej kombinacyjnie, choć – psiakrew – czasu już na to mam chyba mało, mimo że pochlebcy mówią mi, iż dożyję setki. Jeszcze czego!
Kilka słów o PlusLidze siatkarzy. Walka o szóstkę (kilka świetnych widowisk, niespodzianki) dowodzi jak bardzo mamy w tym sezonie wyrównany poziom i jak rywalizacja będzie ciekawa. W broniącej tytułu bełchatowskiej Skrze występuje niemal cała kadra ale inne zespoły też mocne, korzystające z usług asów z zagranicy. Skutek – Skra przegrała z Resovią. Nawiasem mówiąc jeśli reprezentacja gra słabo, jej zawodnicy po międzynarodowym sezonie w lidze zazwyczaj, przynajmniej na starcie, nie błyszczą. Tak jest i teraz a wyjątkiem, potwierdzającym regułę – mój ulubieniec, trochę gadułka, poganiacz(słusznie), ale też znakomity libero Krzyś Ignaczak, zwany popularnie „Igła”. Oby igła długo była ostra. Wówczas dodając do kadry jeszcze jakieś nowe objawienia w ataku (niech się pokażą jak najprędzej), uszyjemy z tego coś co spowoduje, że akcje siatkarzy znów pójdą bystro w górę.
Janusz(21.11.)Nowożeniuk
PS. Słowo „fajnie” robi karierę. Fajny jest Wojciech Drzyzga, fajny Damian Dacewicz, obaj fajnie mówią, tylko ten drugi czasem za długo, pierwszemu też - bywa – przeszkadza… gra. Ponadto fajnie podwędza mi złote myśli, a może ja – jemu.
Powrót do listy