Pamiętne chwile
W sobotę 30. lipca minęło 35 lat od najważniejszego meczu w historii siatkówki. W Montrealu o 2.30 polskiego czasu rozpoczął się olimpijski finał Polska – ZSRR w 1976 r. TVP Sport z tej okazji przypomniała ten niesamowity mecz w minioną sobotę. Dawno już tego spotkania nie oglądałem więc zasiadłem przed telewizorem i znów przeżyłem emocje oglądając ten mecz. Choć wynik był od lat znany z przyjemnością wraca się do tamtych chwil, do swoich lat młodości.
W czasie tego finału miałem 14 lat, ale igrzyska w Montrealu pamiętam do dziś, bo dla polskiego sportu były to bodaj najlepsze w historii igrzyska. A ten mecz siatkarzy był jakby podsumowaniem tych udanych dla Polski igrzysk. A zwycięstwo nad ZSRR miało w tych czasach ogromną wymowę. ZSRR dominował w Montrealu niemal we wszystkich dyscyplinach i kibice mieli „już serdecznie dość” ich triumfów. Dlatego cała hala tak bardzo dopingowała drużynę Huberta Wagnera.
Siatkówka tak bardzo przez te 35 lat się nie zmieniła. Te podstawowe elementy gry są takie same. Różnice ogromne są w przepisach i taktyce gry. Wówczas przede wszystkim nie było takie specjalizacji gry i podziału na pozycje. Gracze wówczas byli wszechstronni. Każdy z nich mógł być przyjmującym, środkowym, atakującym czy nawet rozgrywającym. Ale emocje i napięcie były podobne.
Polska w tym czasie była aktualnym mistrzem świata, ale to ZSRR był faworytem. W drodze do finału ZSRR nie stracił nawet seta, a z powodu bojkotu igrzysk przez kraje afrykańskie zagrał w turnieju jeden mecz mniej od naszej reprezentacji. W finale pierwszy raz drużyna Jurija Czesnokowa natrafiła jednak na opór rywala. Kluczowy był w tym wszystkim drugi set, który ZSRR przegrał. Ten przegrany set zachwiał ich wiarę w swą siłę. Polska miała dramatyczne momenty w czwartym secie gdy musiała bronić dwóch meczboli. W piątym to jednak ZSRR nie wytrzymał. Popełnił wiele błędów, którzy nasi bezwzględnie wykorzystali.
To dawne czasy, które jednak z przyjemnością wspominamy. Kariera sportowca nie trwa zbyt długo, ale sława zdobyta w igrzyskach pozostaje na zawsze. W Miliczu dwa razy organizowano spotkanie po latach obu reprezentacji. Przez te 35 lat zmieniła się nie tylko siatkówka, ale świat. Dawno już upadł komunizm, a ZSRR się rozpadł na wiele krajów które odzyskały niepodległość. W tamtych czasach chyba nikomu to nawet przez myśl nie przeszło.
Siatkówka jest sportem drużynowym w którym odnosimy największe sukcesy. Choć w olimpijskim finale ani wcześniej, ani później już nigdy nie byliśmy. Zresztą tego sukcesu nie potrafiliśmy w pełni wykorzystać, a po kilku latach nasza siatkówka wpadła w wieloletni kryzys, z którego dopiero wyszliśmy tak naprawdę w minionej dekadzie, gdzie znów zaczęliśmy odnosić wielkie sukcesy.
Nasi wielcy mistrzowie wchodzą obecnie w wiek emerytalny, ale starsi kibice wciąż ich pamiętają, tak jak pamiętają tę niezapomnianą noc w Montrealu. Młodzi sympatycy siatkówki oglądając teraz to spotkanie mają okazję zobaczyć, że wygranie olimpijskiego złota jest możliwe. Musi być jednak spełnionych wiele warunków.
Czy nasze obecne pokolenie siatkarzy ma szanse zagrać kiedyś w takim meczu jak niezapomniana drużyna Huberta Wagnera? Na pewno będzie to szalenie trudne, ale... na pewno jest realne. Znów mamy wielu znakomitych siatkarzy, doskonałego trenera, fantastycznych kibiców i dobrą atmosferę wokół dyscypliny i drużyny narodowej. Tyle, że teraz to trudniejsze. W 1976 r. na wielkim poziomie grało w siatkówkę kilka drużyn. Teraz na poziomie mogącym zapewnić olimpijski finał gra kilkanaście drużyn narodowych. Konkurencja się zaostrzyła, ale tak jest w każdym sporcie i taka jest kolej losu.
Te 35 lat minęło bardzo szybko, a pamięć ludzka zaciera wiele niuansów jakie towarzyszyły tamtym igrzyskom i siatkarskiemu turniejowi. Dobrze, że telewizja przypomina raz na jakiś czas te spotkania. Niedługo też czeka nas kolejny Memoriał twórcy tych sukcesów Huberta Wagnera, który tym razem odbędzie się w katowickim „Spodku”. Przy okazji meczów obecnej naszej drużyny narodowej będzie też okazja do wspomnień, bo przecież nasi złoci medaliści z Montrealu z pewnością na turniej przyjadą. A nam wszystkim wypada tylko życzyć byśmy mieli jeszcze okazję obejrzeć finał igrzysk olimpijskich z udziałem kolejnego pokolenia polskich siatkarzy.
Krzysztof Mecner