Passa trwa
W naszej klubowej siatkówce nic się nie zmienia. Doczekaliśmy się czterech drużyn prezentujących europejską klasę, ale w hierarchii od dawna nic się nie zmienia. PGE Skra Bełchatów przedłużyła swą niesamowitą passę zwycięstw trwających od 2005 r. W Rzeszowie obroniła Puchar Polski udowadniając wszystkim, że wciąż w Polsce zdetronizować ją będzie niezwykle trudno.
W 2005 r. Skra Bełchatów wywalczyła swój pierwszy Puchar Polski i pierwsze mistrzostwo Polski. Potem w sześciu kolejnych latach zdobywała sześć kolejnych mistrzowskich tytułów. Z kolei Puchar Polski zdobyty w Rzeszowie był szóstym Pucharem Polski w kolekcji podopiecznych Jacka Nawrockiego. W ośmiu sezonach PlusLigi tylko dwa trofea udało się wyrwać Skrze. W 2008 r. Puchar Polski zdobył AZS Częstochowa, dwa lata później Jastrzębski Węgiel. Właśnie górnicza drużyna była jak dotąd ostatnią, która potrafiła wygrać pucharowe rozgrywki. Teraz Jastrzębski Węgiel po kapitalnym meczu z ZAKSĄ wydawał się mieć też spore szanse na końcowy triumf. W decydującym meczu jednak jeszcze raz Skra pokazała wielką siłę swej drużyny.
Kibice Skry w ostatnich dniach mają sporo powodów do radości. Zdobycie Pucharu Polski daje przecież też przepustkę do gry w Europejskiej Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. A niedawna decyzja o przyznaniu Skrze organizacji tegorocznego turnieju finałowego najważniejszych klubowych rozgrywek międzynarodowych oznacza także, że Skra bez gry w play off awansowała też do tegorocznego finału. Tego jednego trofeum brakuje najlepszej polskiej drużynie w całej kolekcji. Dwa brązowe w poprzednich edycjach to cenne osiągnięcia, ale aspiracje Skry sięgają chyba wyżej. To jednak jeszcze przed nami.
Turniej finałowy Pucharu Polski mógł się podobać, zwłaszcza oba mecze półfinałowe to pokaz dobrej siatkówki i ogromnych emocji. Potwierdza się, że poziom bezwzględnie najlepszej czwórki PlusLigi bardzo się wyrównał i o zwycięstwach decydują już naprawdę bardzo drobne niuanse. Te niuanse wciąż jednak najlepiej opanował mistrz Polski.
Najbardziej rozczarowana po rzeszowskim turnieju jest z pewnością Asseco Resovia. Była gospodarzem turnieju i nie ukrywała, że bardzo zależy jej na zdobyciu trofeum. Po raz kolejny się jednak nie udało. Znów też zawiedziona jest ZAKSA, która podobnie jak w poprzednich sezonach świetnie gra na początku, a potem jednak nie wykorzystuje nadarzających się szans.
Z pewnością na końcowy triumf liczył także Jastrzębski Węgiel. Ten zespół już w Klubowych Mistrzostwach Świata pokazał, że potrafi się fantastycznie mobilizować w tie-breakach i tak też grał w meczu z ZAKSĄ. Na Skrę jednak już sił nie wystarczyło.
Bohaterem finału był Miguel Angel Falasca. Mistrz Europy z 2007 r. gdy trafił do Skry długo był pod ostrzałem często niezasłużonej krytyki mediów. Mimo, że nie jest pierwszej młodości, wciąż potrafi grać na fantastycznym poziomie i w znakomitym stylu poprowadził Skrę do końcowego triumfu. Zebrał w Rzeszowie dwie indywidualne nagrody w tym także najbardziej prestiżową MVP turnieju. Mając u boku jednak takich atakujących jak Wlazły, Kurek czy Winiarski i tak pewnych środkowych jak Możdżonek czy Pliński można „szaleć” na rozegraniu. Zresztą Skra zebrała prawie wszystkie indywidualne nagrody. Tylko za atak najwyżej został oceniony Michał Łasko, który w półfinale faktycznie grał znakomicie.
Przed turniejem finałowym oczywiście Skra była uważana tradycyjnie za wielkiego faworyta, ale też wielu liczyło na niespodziankę, bo faktycznie w tym sezonie wygrane przychodzą bełchatowianom nad krajowymi rywalami z dużo większym trudem niż przed rokiem, co widać w rozgrywkach PlusLigi. Jednak niespodzianki nie było i faworyt sprostał zadaniu, a zdobywanie kolejnych trofeów i pobijanie kolejnych rekordów najwyraźniej mu się nie nudzi. W tabeli wszech czasów zdobywców Pucharu Polski Skra zrównała się w liczbie zdobytych trofeów z legendarną kiedyś drużyną AZS AWF Warszawa. Oba kluby mają bowiem na koncie po sześć zdobytych krajowych pucharów. Na czele tej swoistej klasyfikacji jest wciąż AZS Olsztyn, który ma w kolekcji siedem Pucharów Polski. Za rok Skra może więc zostać współliderem tej swoistej klasyfikacji, jeśli po raz kolejny zdobędzie tytuł.
Przed nami teraz rywalizacja o tytuł. A ciekawe spotkania w Rzeszowie mogą zwiastować nam jeszcze większe emocje w play off, gdy zacznie się walka o mistrzostwo kraju. Na razie parafrazując słowa Gary’go Linkera, w siatkówkę w Polsce grają świetnie wszyscy, a na końcu i tak wygrywa Skra.
Krzysztof Mecner