Paweł Zagumny po raz ostatni w kadrze – koniec pewnej epoki
Spotkaniami Alei Gwiazd kończy długą reprezentacyjną karierę Paweł Zagumny, który zapisał się w historii polskiej siatkówki, jako jeden z najwspanialszych rozgrywających. Czas biegnie nieubłaganie, z odejściem Zagumnego kończy się też pewna epoka w polskiej siatkówce.
20 lat temu reprezentacja Polski juniorów zdobyła w Natanji w Izraelu tytuł mistrza Europy w tej kategorii wiekowej. To była zapowiedź lepszych czasów polskiej siatkówki. Tamta reprezentacja juniorów dwa lata później stała się także pierwszą reprezentacją Polski, gdy selekcjonerem kadry został Ireneusz Mazur. Mazur stworzył tą grupę na początku lat 90-tych i przez wiele lat mieliśmy z nich wielką pociechę. Lata jednak lecą i powoli wykruszali się tamci „złoci chłopcy”. Popularny „Guma” wytrwał w reprezentacji najdłużej i podobnie jak Krzysztof Ignaczak na zakończenie kariery zdobył w 2014 r. tytuł mistrza świata. Zdobył go w „Spodku”, gdzie rozegra też ostatni mecz w biało-czerwonych barwach.
Dorobek sportowy Zagumnego jest imponujący. Tytuły mistrza Europy i świata, mistrzostwo świata i Europy juniorów, medale ligi światowej, medale w lidze – długo można by listę tych trofeów wyliczać. Paweł jest jedynym polskim siatkarzem, który cztery razy wystąpił na igrzyskach olimpijskich. By ta kariera była „zupełnie spełniona” zabrakło mu tylko tego najcenniejszego olimpijskiego medalu.
20 lat temu jadąc na te pamiętne ME juniorów w Izraelu, Zagumny, tak jak Piotr Gruszka miał już na koncie występ w igrzyskach w Atlancie. Młodzi siatkarze dużo wnieśli do ówczesnej kadry seniorów, którą prowadził Wiktor Krebok. W kadrze olimpijskiej był także trzeci z juniorów Mazura – Dawid Murek, ale on ostatecznie do olimpijskiej dwunastki się nie załapał. Pamiętam zgrupowanie kadry przed wyjazdem do Atlanty. Paweł nie był pewny miejsca w kadrze, bo przecież trener Krebok korzystał w tym czasie głównie z Mariusza Szyszki i Andrzeja Stelmacha. Zapytał mnie wówczas czy moim zdaniem pojedzie na igrzyska. Byłem o tym przekonany. Trener Krebok zdecydował się wtedy na zabranie po trzech graczy na każdą pozycję (rozgrywających, środkowych, przyjmujących i atakujących, libero jeszcze wtedy nie było). Igrzyska w Atlancie tak jak potem kolejne Zagumnego w Atenach, Pekinie i Londynie nie spełniły jednak ambicji. Taki jest jednak sport.
Paweł Zagumny też w karierze miał różne momenty. Często prześladowały go kontuzje. Pamiętam jak nawet żartował pytany niegdyś o zdrowie, że jak pojedzie na kadrę to na pewno coś mu się stanie. Tuż przed mistrzostwami Europy w 2005 r. złamał rękę, a kadra bez niego sukcesu nie odniosła.
Cudownie grał w wielu turniejach. Sądzę jednak, że wielu zapamięta go zwłaszcza z tego finałowego meczu mistrzostw świata z Brazylią w 2014 r. Wszedł na parkiet w drugim secie za Fabiana Drzyzgę i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmienił grę naszej kadry, która potem pokonała Brazylijczyków i została mistrzem świata. Każdy kto oglądał ten finał mówił po tym, że bez „Gumy” zwycięstwa by nie było. Szczerze mówiąc jeszcze sądziłem, że choć Zagumny po MŚ zapowiedział koniec kariery, że zmieni zdanie i spróbuje pojechać do Rio na piąte igrzyska. Stało się inaczej, może trochę szkoda.
Czasu nie da się cofnąć. Znacznie wcześniej pokończyli reprezentacyjne kariery inne filary kadry juniorów Mazura z 1996 r. Było żal gdy odchodzili Prus, Papke, Szczarbaniuk, Murek, Świderski, wreszcie Gruszka, Ignaczak i Zagumny. To był mimo wszystko fajny czas dla polskiej siatkówki. Ta epoka się właśnie kończy. Polska siatkówka jest obecnie w innym miejscu niż 20 lat temu. Rosną następcy dawnych gwiazd. Zawsze jest jednak miło wracać do wspomnień i jeszcze raz przypomnieć sobie dawne sukcesy. Pawła Zagumnego jeszcze będziemy oglądać na ligowych boiskach, bo rozgrywający bywają naprawdę długowieczni.