Pazur „lvicka”
Na siatkarzy Jastrzębskiego Węgla po odejściu Abramowa, Czarnowskiego, Azenhy, Novotnego mało kto w tym sezonie stawiał. Konkurenci kupili wielu siatkarzy o głośnych nazwiskach, natomiast w Jastrzębiu wybrano inną taktykę transferową. Zamiast kupować gwiazdy, kupiono graczy ciut mniej znanych, za to walecznych i pasujących mentalnie do drużyny. I pierwsze kolejki pokazały, że z wicemistrzem Polski z poprzedniego sezonu trzeba się będzie liczyć.
Jastrzębie miało niezwykle ciężki kalendarz spotkań. W pięciu kolejkach walczyło z największymi rywalami i to głównie na ich parkietach. Wyszło z tych spotkań obronną ręką, a zwycięstwo w Kędzierzynie za trzy punkty z dotychczasowym liderem ZAKSĄ pokazało, że z zespołem Igora Prielożnego każdy musi się liczyć.
Sebastian Świderski na pomeczowej konferencji prasowej powiedział, że nie spodziewał się, że Jastrzębski Węgiel pokaże taki lwi pazur. ZAKSA została zaskoczona i po dramatycznym spotkaniu przegrała. Wcześniej w ostatniej chwili dwie wygrane wymknęły się z rąk Jastrzębia. Teraz śląscy siatkarze walczyli do końca jak lwy i zasłużenie wygrali.
Lew to symbol trenera Prielożnego. W Polsce mówi się „grać z orłem na piersi”, w Czechosłowacji mówiło się grać z „lvickiem na prsou” (lwiczkiem na piersi). Prielożny z lvickiem na prsou zagrał blisko 300 spotkań, zdobywając m. in. wicemistrzostwo Europy (1985) i brązowy medal Pucharu Świata. Tego lwa przeniósł potem na swoje drużyny, które z wielkim powodzeniem prowadzi od ponad dwudziestu lat. Sławę przyniosła mu praca z reprezentacją Niemiec, z którą dwa razy wchodził do półfinału mistrzostw Europy. Pracował w klubach Austrii, Szwajcarii, Słowacji, prowadził także narodową reprezentację Polski i Czech. W Polsce jest najdłużej pracującym zagranicznym trenerem. Trafił do naszego kraju w 2003 r. ściągnięty przez jastrzębskich działaczy i w swym pierwszym roku pracy zdobył nieoczekiwanie mistrzostwo Polski. Potem pracował z sukcesami także z kobiecymi drużynami z Polski. Z Winiarami zdobył mistrzostwo i Puchar Polski (2007), z BKS Aluprofem krajowy puchar i wicemistrzostwo (2009). W lecie wrócił do Jastrzębia i wszyscy tam wierzą, że poprowadzi ten zespół do kolejnych laurów.
Przed meczem z ZAKSĄ Prielożny nie krył obaw. Zagrał jednak va banque sadzając na ławce rezerwowych atakującego Igora Yudina, a desygnując w jego miejsce Słoweńca Mitję Gaspariniego. Tenże Gasparini został bohaterem tego spotkania, imponując przez cały mecz piorunującą zagrywką i skutecznymi atakami. Mało znany w Polsce siatkarz z dnia na dzień zwrócił na siebie uwagę. Gdy przed sezonem mówiono o cudzoziemcach to padały nazwiska Millara, Grozera, Cernica, Siltali. Tymczasem to Gasparini może być największym odkrycie tegorocznego sezonu, jeśli będzie potrafił utrzymać poziom z meczu z ZAKSĄ i grać z tym „lwim pazurem” oraz ambicją.
Nie zawodzi i ten na którego w Jastrzębiu w tym sezonie bardzo liczą – Lukas Divis. Stanął przed trudnym zadaniem wypełnienia luki po słynnym Pawle Abramowie. Rodak trenera gra niezwykle mądrze i potrafi kierować grą kolegów na boisku. Jeszcze jednak nie pokazał wszystkiego na co go stać. Zwycięstwo Jastrzębskiego Węgla nad ZAKSĄ było mimo wszystko niespodzianką. Kędzierzyn mierzy bowiem w tym sezonie bardzo wysoko, ale ten mecz Zagumnemu i jego kolegom zupełnie nie wyszedł. To zapewne nie jedyna niespodzianka jaka nas czeka w serii zasadniczej. Już teraz widać jak zacięta będzie rywalizacja o miejsce w pierwszej szóstce drużyn – walczących w dalszej części sezonu o medale. A do wielkich naszej ligi: Skry, Resovii i ZAKSY trzeba po ostatnich spotkaniach dopisać także Jastrzębski Węgiel.
Krzysztof Mecner