Pięć lat minęło
Za kilka dni będziemy mieli piątą rocznicę rozpoczęcia mistrzostw świata w Japonii w 2006 r. Mistrzostw dla nas pamiętnych, bo przecież po wielu latach przerwy Polska zdobyła wówczas drugi w naszej historii medal, srebrny. Polscy siatkarze byli owacyjnie witani w Polsce, a głównym animatorem sukcesu był argentyński trener Raul Lozano.
Lozano mimo wszystko będzie w Polsce dobrze wspominany przez lata, choć poza tym sukcesem żadnego innego medalu z naszą reprezentacją nie zdobył, a pożegnano go po igrzyskach w Pekinie bez wielkiego żalu. Po mistrzostwach świata Polska pod jego kierunkiem grała zresztą już dużo gorzej. Katastrofalnie wypadła w mistrzostwach Europy w 2007 r., równie źle grała w Europejskim Turnieju Kwalifikacyjnym do igrzysk w Pekinie na początku 2008 r. Już wówczas głośno się mówiło, że Lozano powinien odejść, a miał go zastąpić Daniel Castellani.
Lozano został jednak do igrzysk. Awans wywalczył w światowych kwalifikacjach, a na igrzyskach w Pekinie powtórzył jedynie wyczyn duetu Gościniak-Prielożny z Aten, doprowadzając kadrę do ćwierćfinału. Po dramatycznym boju przegrał jednak ten ćwierćfinał z Włochami, wyraźnie też przegrywając trenerski pojedynek z Andreą Anastasim. Jak wszyscy wtedy podkreślali mieliśmy wtedy lepszy zespół niż Włosi i olimpijski medal był jak najbardziej realny.
Lozano irytował wielu swoimi wypowiedziami, że od czasów igrzysk w Montrealu Polska nigdy nic w siatkówce nie osiągnęła, zapominając o tym, że przecież po Montrealu Polacy jeszcze czterokrotnie byli wicemistrzem Europy i przez wiele lat byli w światowej elicie. Narzekali na niego także zawodnicy za jego stosunek do nich, choć wszyscy podkreślali jego znakomity warsztat trenerski.
W Polsce Lozano przepracował cały czteroletni cykl olimpijski. Potem zatrudniła go federacja niemiecka. Niedawno jednak w obliczu kwalifikacji do kolejnych igrzysk Niemcy jednak „nie wytrzymali” i zwolnili Raula Lozano z posady.
Jego praca dla Niemiec przypominała bardzo jego pracę w Polsce. Początkowo to wszystko wyglądało znakomicie. Niemcy robili szybkie postępy. W 2009 r. wygrali Ligę Europejską, wywalczyli awans do Ligi Światowej, zakwalifikowali się do mistrzostw świata. Jednak tak jak w Polsce po dwóch latach sukcesów przyszły dotkliwe porażki. Niemcy fatalnie wypadli w mistrzostwach Europy, gdzie nie wyszli z grupy eliminacyjnej, a wielu zawodników po prostu zaczęło nie tylko krytykować szkoleniowca, ale też dawać do zrozumienia, iż pod jego kierunkiem grać dalej nie chce. Lozano bronił się, że niemiecka reprezentacja nigdy tak wysoko w światowej siatkówce nie stała jak za jego kadencji. Znów jednak zapomniał, że pod kierunkiem Igora Prielożnego Niemcy dwa razy w 1991 i 1993 r. awansowali do półfinału mistrzostw Europy, a o takich rezultatach niemiecka kadra Lozano mogła tylko pomarzyć.
Lozano wcześniej prowadził także reprezentację Hiszpanii, ale w przeciwieństwie do Andrei Anastasiego nic wielkiego z nią nie osiągnął. Miał za to spore sukcesy we włoskich klubach.
No cóż Raul Lozano ma trudny charakter i czasem jest dla wielu trudny do zaakceptowania. Jest z pewnością znakomitym szkoleniowcem, ale ten jego charakter na dłuższą metę staje się jednak chyba nie do wytrzymania.
W Polsce Lozano cieszył się mimo wszystko ogromną popularnością. Miał i ma wielu zagorzałych zwolenników, którzy także w pracy z niemiecką kadrą narodową życzyli mu wielkich sukcesów. Na pewno na stałe wpisał się do historii polskiej siatkówki, bo przecież na medal mistrzostw świata czekaliśmy aż 32 lata - od czasu gdy „Orły Wagnera” podbiły w niesamowitym stylu Meksyk zdobywając najcenniejsze trofeum. Po jego pracy w Polsce pozostało jednak uczucie niedosytu, gdyż można było osiągnąć więcej. Kadra Lozano nie wywalczyła medalu Ligi Światowej, choć w 2005 r. w półfinale miała Serbię na przysłowiowym widelcu. Nie wywalczył też olimpijskiego medalu, choć szansa była w Pekinie ogromna. Po wywalczeniu jednak tego wicemistrzostwa świata w 2006 r. szacunek dla jego pracy pozostaje. Osiągnął bowiem to czego polskim trenerom wcześniej się nie udało i na pewno miał ogromny wpływ na rozwój siatkówki w Polsce.
Jego następcy Castellani i Anastasi szybko jednak udowodnili, że zdobywanie medali z polską kadrą to zadanie jak najbardziej realne.
Niemcy mają obecnie dobrą drużynę narodową i zobaczymy jak będą sobie radzić po odejściu Raula Lozano. I w Niemczech zapewne trener ten będzie dobrze wspominany, choć pokładanych w nim nadziei tak jak w Polsce do końca nie spełnił. A my zawsze chętnie będziemy wracać myślami do mistrzostw świata sprzed pięciu lat, gdy Polska znów wdarła się do światowej elity. I za to Lozano zawsze będziemy wdzięczni.
Krzysztof Mecner