Pierwsza korona
Pierwsze rozstrzygnięcia w PlusLidze już poznaliśmy. Teraz przed kibicami siatkówki kolejna porcja ogromnych emocji, ponieważ od czwartku rozpoczyna się batalia o pierwszą koronę sezonu 2010/2011, czyli rywalizacja o Puchar Polski.
Najbliższy Puchar Polski zostanie rozegrany w dość oryginalnej formule. Owszem mieliśmy już w przeszłości turnieje finałowe z udziałem ośmiu drużyn, ale jeszcze nigdy ten turniej nie był dzielony na dwie części i nigdy nie rozgrywany był w kilku miastach.
Zwykle turnieje finałowe w składzie ośmiu drużyn były rozgrywane w sezonach, w których jesienią były rozgrywane mistrzostwa świata. Mistrzostwa świata zawsze są bowiem rozgrywane dość późno i potem brakuje terminów na rozegranie eliminacji do krajowego pucharu. Pierwszy turniej w takiej formule (od momentu nadania mu odpowiedniej rangi przez PZPS, czyli 1981 roku) miał miejsce w Sosnowcu na początku 1999r. To wówczas kadra narodowa prowadzona przez Ireneusza Mazura po latach przerwy znów znalazła się w finale mistrzostw świata i dlatego dla Pucharu Polski zmieniono formułę. Zresztą ten finał przez lata był rozpamiętywany, gdyż sypnął ogromnymi niespodziankami. Wygrali go wówczas siatkarze Warki Czarnych Radom, których trenerem był mistrz olimpijski – Edward Skorek. Wygrali w dość dramatycznych zresztą okolicznościach. W półfinale przegrywali bowiem 12:14 ze Stalą Nysa, a szanse awansu do finału dostali po prostym błędzie w przyjęciu zagrywki rywali. W finale znów po tie-breaku pokonali zdecydowanego faworyta jakim był w tamtych czasach AZS Częstochowa.
Raczej jednak dla Pucharu Polski stosowano formułę „Final Four”, choć eksperyment z udziałem ośmiu drużyn jeszcze kilkakrotnie powtarzano. Nigdy jednak nie zdarzyło się by finał Pucharu Polski był rozgrywany w kilku miastach, a tak będzie w tym roku. Spotkania ćwierćfinałowe zostaną bowiem rozegrane w Legionowie i Nowym Dworze Mazowieckim, potem nastąpi dzień przerwy, a o Puchar Polski zwycięzcy ćwierćfinałów zagrają w sobotę i niedzielę na warszawskim „Torwarze”, który zresztą nie pierwszy raz będzie gościł finalistów drugich najważniejszych siatkarskich rozgrywek w Polsce.
Przed rokiem Puchar Polski zaowocował ogromnymi niespodziankami. Przede wszystkim pierwszy raz od kilku sezonów zabrakło w decydujących rozgrywkach bełchatowskiej Skry. Trofeum po kapitalnym finałowym meczu z Resovią zdobył mimo wszystko niespodziewanie Jastrzębski Węgiel.
Teraz nikogo „z wielkich” polskiej siatkówki w turnieju finałowym nie zabraknie. Po raz kolejny wszyscy stawiają na Skrę, która zapewne ma w pamięci zeszłoroczne niepowodzenie i zrobi wszystko by się zrehabilitować i odzyskać puchar. Tyle, że rozgrywki pucharowe to nie liga, gdzie jedna porażka jeszcze niczego złego drużynie nie robi. Tu każda przegrana to koniec szans na zdobycie trofeum. Stąd od lat w krajowym pucharze dużo więcej niespodzianek jest niż w rozgrywkach o mistrzostwo kraju. Puchar Polski to zresztą też szansa na pokazanie się drużyn słabszych. Przed rokiem furorę zrobił zespół z Będzina, który dotarł do najlepszej ósemki, a grał wówczas w II lidze (czyli właściwie trzeciej klasie rozgrywkowej w Polsce). W 1994r. brązowy medal w tych rozgrywkach (w tamtych latach grano jeszcze tzw. mały finał o trzecie miejsce) zdobył też trzecioligowy de facto Raków Częstochowa. Teraz spoza ekstraklasy mamy tylko GTPS Gorzów w doborowym gronie. To co prawda utytułowany klub (ma na koncie zdobycie Pucharu Polski w 1997 r. jako Stilon), ale ostatnie sezony spędza na zapleczu PlusLigi.
Walka zapowiada się więc niezwykle ciekawie, bo oprócz Skry nie ukrywają wysokich aspiracji Resovia i ZAKSA, trzeba się liczyć z zawsze groźnym Tytanem AZS Częstochowa. Wielką niespodziankę może sprawić też AZS Politechnika Warszawa, która jest niejako gospodarzem, a w PlusLidze pokazała, że może być postrachem faworytów. Nie wolno też zapominać o Jastrzębskim Węglu, dla którego po odpadnięciu z walki o medale w mistrzostwach kraju będzie to ostatnia szansa na jakiś krajowy sukces. Pozostali finaliści też mają ogromne nadzieje na dobry wynik, a jest o co walczyć, bo przecież zdobycie Pucharu Polski to nie tylko wielki zaszczyt i miejsce w historii, ale też miejsce w elitarnej Europejskiej Lidze Mistrzów – najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie.
Z niecierpliwością czekam więc jak wszyscy na te rozstrzygnięcia, licząc na wiele emocji i niespodzianek.
Krzysztof Mecner