Pierwsze niespodzianki
Niezwykle ciekawa była rywalizacja w pierwszej rundzie spotkań w rozgrywkach PlusLigi. Przed drużynami walczącymi o mistrzostwo Polski teraz spotkania rewanżowe, ale pierwsze rozstrzygnięcia już zapadły. W tej pierwszej fazie rozgrywek drużyny walczą nie tylko o punkty, ale też o przywileje w Pucharze Polski. Pierwsza czwórka jest bowiem zwolniona z rundy wstępnej i awansuje od razu do spotkań ćwierćfinałowych.
Trzeba przyznać, że walka o te premiowane miejsca była niezwykle pasjonująca i zacięta. W zasadzie wszystko mówi nawet tabela rozgrywek po pierwszej rundzie. Drugie miejsce zajęła drużyna mistrza Polski Asseco Resovia, taki sam dorobek punktowy mają Politechnika Warszawa, Skra Bełchatów, Delecta Bydgoszcz a tylko punkt mniej ma szósty w klasyfikacji Jastrzębski Węgiel. Takiej sytuacji nie mieliśmy jeszcze w najnowszej historii PlusLigi, a to świadczy jak w tym roku wyrównane są siły czołowych drużyn.
Z pewnością najsolidniejszym zespołem na tym pierwszym etapie rozgrywek była kędzierzyńska ZAKSA. Podopieczni Daniela Castellaniego od początku prowadzą w rozgrywkach i mają nad wspomnianą wyżej grupą drużyn już sporą przewagę punktową. Z osobą Argentyńczyka wiązane są w Kędzierzynie-Koźlu ogromne nadzieje. Kibice tej drużyny mają nadzieję nawiązania do sukcesów jakie klub miał w latach 1998-2003. I jak się wydaje Castellani, który wie jak się wygrywa PlusLigę (dokonał tego wcześniej dwa razy ze Skrą) jest na razie na dobrej drodze by zrealizować te marzenia.
Z pewnością więcej spodziewali się wszyscy po Skrze, mimo straty kilku kluczowych graczy przed sezonem. Bełchatowski potentat gra w PlusLidze nierówno. Wprawdzie znalazł się w czołowej czwórce, ale awans do ćwierćfinału Pucharu Polski (którego przecież broni) wywalczył tylko jednym setem przewagi nad Delektą Bydgoszcz. Nierówno grają także jak dotąd Resovia i Jastrzębski Węgiel, drużyny z aspiracjami na mistrzowski tytuł. Obie miały jednak „katastrofalne” występy w minionych tygodniach. Resovia niespodziewanie przegrała u siebie z ostatnią w tabeli drużyną z Częstochowy, zespół Bernardiego z kolei w fatalny sposób przegrał na własnym obiekcie szansę w Pucharze CEV odpadając z tych rozgrywek po pewnej wygranej na wyjeździe. Kibice liczą jednak, że te drużyny będą grały z tygodnia na tydzień lepiej.
Największą rewelacją rozgrywek jest jednak bez wątpienia AZS Politechnika Warszawa. Już tylko starsi kibice pamiętają kiedy zespół ze stolicy walczył o najwyższe laury, a przecież do 1970 r. warszawskie kluby niepodzielnie rządziły polską siatkówką. W 1996 r. Legia Warszawa grała w finałowych meczach o mistrzostwo Polski z Kazimierzem Płomieniem. Wicemistrzostwo Polski Legii w tym sezonie to był ostatni ligowy sukces warszawskiego zespołu. Legię prowadził w sezonie 1995/1996 i spotkaniach o tytuł Wojciech Drzyzga. Teraz jego syn Fabian jako rozgrywający fantastycznie kieruje grą kolejnej warszawskiej drużyny zgłaszającej wielkie aspiracje. Początkowo wielu sądziło, że wysoka lokata akademików to efekt dobrze dla niej ułożonego kalendarza rozgrywek, bo początkowo Politechnika grała głównie z niżej notowanymi zespołami. Okazało się jednak, że również z potyczek z ligowymi potentatami ten zespół potrafi wyjść obronną ręką. Wygrane ze Skrą Bełchatów i Jastrzębskim Węglem mają przecież swoją wymowę. W przypadku warszawskiej drużyny o żadnym przypadku więc mowy być nie może.
Pozostałe cztery drużyny trochę odbiegają poziomem od czołowej czwórki, ale i tam zapowiada nam się ciekawa walka o miejsca w decydującej batalii play off. Różnice bowiem tak jak na górze tabeli są niewielkie i każda kolejka może układ miejsc zmienić.
Na razie więc kibice nie mają powodów do narzekań, bo emocji w PlusLidze nie brakuje, a niespodzianek które tak wszyscy lubimy było bowiem w tej I rundzie bardzo dużo. I oby tych emocji nie zabrakło także w kolejnych spotkaniach.
Krzysztof Mecner