PlusLiga – spółka z o.o.
W sezonie 2011/12 z PlusLigi nie spadnie już żadna drużyna. Właśnie przyjęto wstępne zasady jej zamknięcia na wzór NBA! Tak naprawdę jednak liga została już zamknięta przed tym sezonem, gdy Politechnika kupiła miejsce od Jadaru, choć na boisku nie była w stanie się utrzymać. W tym sezonie teoretycznie będzie jeszcze walka o utrzymanie, lecz w praktyce tylko pozorowana. Nawet spadkowicze będą mogli złożyć aplikację do nowej ligi i jeśli spełnią warunki (przede wszystkim finansowe), zobaczymy ich triumfalny powrót do elity.
Dla mnie zamknięcie ligi to zabójstwo sportowego ducha i wypaczanie sensu rywalizacji. Jeśli dołożymy do tego cwaniactwo naszych klubów, które prawdopodobnie zaczną kombinować w przypadku braku awansu do czołowej szóstki, to możemy spodziewać się wielu beznadziejnych meczów o nic. Liga nie zyska w ten sposób na atrakcyjności. Nie wspomoże jej nawet draft na wzór NBA, który działacze chcą wprowadzić od 2012 roku.
Z drugiej jednak strony rozumiem prezesów klubów i wiem, że zamknięcie ligi jest jedyną szansą na utrzymanie sponsorów w drużynach, które nie są zaliczane do czołówki. Łatwiej jest namówić kogoś na wydanie kasy, jeśli zagwarantujemy mu, że klub nie wyleci z ligi nie tylko w tym sezonie, lecz w ogóle. Niby ten argument jest mocny, lecz czemu zdecydowano się na tak drastyczny krok jak zamknięcie ligi? Chodzi oczywiście o pieniądze. Ten sezon wyraźnie pokazuje, że do pewnego utrzymania w PlusLidze (czyli awansu do czołowej szóstki) potrzeba co najmniej czterech milionów złotych rocznego budżetu (Politechnika), reszta drużyn z czołówki dysponuje jeszcze większą kasą. I tu zaczynają się schody. Czy łatwo jest nakłonić potencjalnych sponsorów, by dali kilka milionów złotych na śmiercionośną walkę z Pamapolem Wieluń, Fartem Kielce, AZS Olsztyn, by na koniec sezonu usłyszeć, że sorry, lecz nie udało się nam utrzymać, dzięki za wasze miliony… Zamknięcie ligi zmniejsza ryzyko inwestycji i powoduje, że można planować inwestycje na kilka sezonów bez degradacji. To daje komfort pracy prezesom, ale i samym zawodnikom, którzy rzadziej powinni spotykać się z klubami, w których nie otrzymują wynagrodzenia na czas.
Zamknięcie ligi nie dziwi mnie jeszcze z jednego powodu. Chyba wszyscy dostrzegamy ogromną komercjalizację siatkówki, zresztą nie tylko polskiej. Ten sport staje się jedną wielką globalną firmą, coraz bardziej obawiam się, że idącą w stronę zasad kierujących ogromnymi korporacjami. Wszystko wkoło siatkówki nastawione jest na sukces i zysk, a skoro już się na to zgodziliśmy to nie ma odwrotu. PlusLiga i reprezentacja to są niemal firmy, które muszą być zarządzane i prowadzone zgodnie z prawidłami ekonomii. Brzmi dziwnie? Może, lecz tak jest. Wszyscy martwimy się, czy biało-czerwoni zakwalifikują się na igrzyska. Spokojnie. Nawet jeśli będziemy zmuszeni o to prawo walczyć (FIVB już naszykowało dla nas specjalną furtkę) to wynik sportowej rywalizacji nie będzie najważniejszy. FIVB zrobi wszystko, żebyśmy grali w wielkich turniejach. Jeśli będzie taka potrzeba to dostaniemy ekstra dziką kartę lub coś w tym stylu. Polska jest międzynarodowym działaczom potrzebna jako jedna z najpotężniejszych siatkarskich firm świata.
Czy powinniśmy się obrażać na zamykanie ligi? Jeśli za tym pójdzie pełna profesjonalizacja, czyli np. wprowadzenie challenge’a, idealne warunki do treningów we wszystkich klubach, pełne sztaby trenerskie, komfortowe warunki dla kibiców, zagraniczne gwiazdy, to pewnie nie ma powodu do lamentu. Zagrożenia też jednak są duże, bo jak wiemy, większość firm jest nastawiona wyłącznie na zysk.
źródło www.sports.pl
Powrót do listy