Półmetek
PlusLiga gra w tym roku w ekspresowym tempie. Powiększenie najwyższej klasy rozgrywkowej spowodowało, że drużyny muszą rozgrywać spotkania praktycznie co kilka dni, a najlepsze kluby muszą to jeszcze „pogodzić” z występami w europejskich pucharach. Na pewno to trudne zadanie dla trenerów, by utrzymać stabilną formę i zmierzyć się z logistycznymi wyzwaniami. Walka w PlusLidze jest jednak ciekawa, a drużyny zakończyły właśnie pierwszą rundę spotkań każdy z każdym i powoli kształtuje nam się tegoroczny układ sił.
Wydarzeniem ostatniej kolejki był z pewnością mecz na szczycie pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a Asseco Resovią. Gigantyczne zainteresowanie pierwszą konfrontacją ligową czołowych drużyn spowodowało, że mecz rozegrano w łódzkiej Atlas Arenie. Ponad 12 tysięcy kibiców śledziło walkę potentatów polskiej siatkówki klubowej. Mecz przejedzie do historii, nie tyle z powodu tego co działo się na parkiecie, ale z faktu tego co działo obok. Zanotowano bowiem klubowy rekord Europy. Tylu kibiców nigdy w żadnym europejskim kraju nie przyszło na mecz ligowy. To prosty dowód jak kibice w naszym kraju kochają siatkówkę.
Zdobyte we wrześniu mistrzostwo świata przez naszą reprezentację też „zrobiło swoje”. W Łodzi kibice mieli okazję oglądać w akcji aż dziewięciu mistrzów świata i kilkunastu medalistów Mundialu. Choć sam mecz może nie dostarczył wielkich emocji. Spodziewano się dramatycznej walki i zaciętego spotkania. Tymczasem „ligowy hit” dość łatwo wygrała broniąca mistrzostwa Polski drużyna Skry. Podopieczni Miguela Angela Falaski potwierdzili tym samym, że są wciąż głównym pretendentem do korony mistrzowskiej także w sezonie 2014/2015. Ten mecz miał spore znaczenie dla układu sił przed play off. Skra nie tylko zdobyła cenne dla siebie punkty, ale przede wszystkim pozbawiła tych punktów najgroźniejszego rywala. W tej chwili kędzierzyńska ekipa prowadzi z przewagą 4 punktów nad Resovią i 7 nad trzecim w tabeli gdańskim Treflem.
Na pewno największą rewelacją tej I rundy jest właśnie drużyna z Gdańska. Gdy przed sezonem zatrudniono w tym klubie Andreę Anastasiego od razu wzrosło zainteresowanie tym zespołem, bo wiadomo, że włoski trener to jeden z najwybitniejszych szkoleniowców w historii tej dyscypliny. I Włoch znów potwierdził, że szybko jest w stanie zbudować znakomity zespół, z którym każdy musi się liczyć. Trefl sprawił wiele niespodzianek w tej rundzie. W przedostatniej kolejce I rundy pokonał po jednym z najlepszych spotkań w tym sezonie Jastrzębski Węgiel, po świetnym meczu z niebywałą dramaturgią. Śląska drużyna jest na razie na czwartej pozycji, ale trzeba sądzić iż jak zwykle świetnie grająca w Lidze Mistrzów drużyna będzie się starała w rundzie rewanżowej poprawić swoją pozycję.
Inny z wielkich faworytów tegorocznego sezonu kędzierzyńska ZAKSA miała z kolei fatalny start, po którym zajmowała jedno z ostatnich miejsc w tabeli. Utytułowany zespół jednak przystąpił do odrabiania strat, a Sebastianowi Świderskiemu szybko udało się zażegnać kryzys. ZAKSA zajmuje po pierwszej rundzie piątą lokatę i ma niewielkie straty do wyprzedzających ją drużyn.
W czołowej ósemce są jeszcze znakomicie znów grający zespół z Bydgoszczy, warszawska Politechnika i beniaminek ligowy zespół Cuprum Lubin, który z „przytupem” wdarł się do grona krajowej elity. W końcu stawki są natomiast byli wielokrotni mistrzowie Polski – AZS Olsztyn i AZS Częstochowa. Oba akademickie zespoły poniosły w tej pierwszej rundzie sporo strat, odrobić je będzie niezwykle trudno.
Można być też zadowolonym z poziomu spotkań. Oczywiście zdarzają się spotkania słabsze i mało ciekawe, ale wiele meczów było niezwykle interesujących potrafiących zadowolić nawet najbardziej wymagającego kibica. W sumie na pewno można ocenić wysoko PlusLigę, czego jasny dowód mamy w europejskich rozgrywkach gdzie nasze drużyny brylują na tle ekip z innych renomowanych lig Europy. I oby tak dalej!
Krzysztof Mecner