Popyt na bohaterów
Igrzyska Olimpijskie w Londynie uzmysłowiły nam po raz kolejny, że sportową potęgą nie jesteśmy i pewnie długo nie będziemy. Choć Polska to duży kraj, ale sukcesy nie przychodzą nam łatwo. Mamy kilka gwiazd światowego sportu, ale to za mało by mierzyć się ze sportowymi potęgami. Dlatego brakuje nam sportowych bohaterów i na każdy spektakularny sukces czekają wszyscy z niecierpliwością.
Ostatnio bohaterem mediów został Jerzy Janowicz, dotąd mało znany tenisista, który na turnieju w Paryżu doszedł do finału pokonując m. in. mistrza olimpijskiego Andy Murraya. W ciągu tygodnia z niemal anonimowego sportowca stał się gwiazdą polskiego sportu. Dla kibiców siatkówki też ciekawym jest fakt, że jego karierę finansowali głównie rodzice, którzy uprawiali siatkówkę. Zwłaszcza mama Jerzego Janowicza była znakomicie znana siatkarskim kibicom. Zdobyła mistrzostwo Polski w 1983 r. w barwach ŁKS Łódź (trenerem był Jerzy Matlak), zagrała ponad 70 spotkań w reprezentacji narodowej, uczestniczyła dwukrotnie w mistrzostwach Europy (1983 i 1985). Siatkarscy kibice pamiętają ją bardziej pod panieńskim nazwiskiem Szalbot. Nie jest to jedyny przypadek, że inne dyscypliny czerpią z siatkarskich genów. Z powodzeniem w siatkówkę grała przecież także mama naszego najgłośniejszego obecnie piłkarza – Roberta Lewandowskiego.
Niektórzy mogą żałować, że mający wymarzone warunki fizyczne na siatkarza Jerzy Janowicz nie poszedł w ślady rodziców. Siatkarzy znakomitych jednak w Polsce nie brakuje i nie brakowało, a tenisistę mogącego się pochwalić wynikami na światowym poziomie mieliśmy w zasadzie tylko jednego – Wojciecha Fibaka. A Janowicz jak się wydaje ma wszelkie predyspozycje by przebić osiągnięcia najsłynniejszego tenisisty.
Przykład Janowicza pokazuje jakie możliwości daje sport jeśli się wytrwale dąży do sukcesu. Siatkówka jest wprawdzie grą zespołową, w której na sukces składa się powiązanie wielu elementów nie tylko ludzkich, ale i organizacyjnych, ale też można zrobić w niej zawrotną karierę. Dziś pewnie najbardziej znanym polskim siatkarzem jest Bartek Kurek, który wprawdzie opuścił PlusLigę i próbuje podbić rosyjskie parkiety, ale od kilku lat panuje opinia, że może być najlepszym siatkarzem na świecie. Ale w Polsce jest jeszcze kilku siatkarzy, którzy czekają na swoją wielką chwilę, tak jak dla Kurka taką przełomową imprezą były mistrzostwa Europy w 2009 r., gdzie dał się poznać siatkarskiemu światu jako wielki gracz.
Siatkarze tak jak tenisiści grają cały rok, okazji by się wykazać więc nie brakuje. Grają przecież co chwile z najlepszymi z innych krajów. Teraz siatkarska uwaga skierowana jest na zmagania w europejskich pucharach i rodzimych rozgrywkach. A tu ciągle wielkie wyzwania. ZAKSA Kędzierzyn zagra przecież z czterokrotnym Klubowym Mistrzem Świata – włoskim Trentino na boisku rywala. ZAKSA nie przegrała jeszcze meczu zarówno w Europejskiej Lidze Mistrzów jak i rodzimej PlusLidze. Takie mecze to fantastyczna okazja dla siatkarzy by stać bohaterem kibiców. Sam jestem ciekaw jak ZAKSA wypadnie na tle słynnej włoskiej drużyny i jak wypadną siatkarze tego klubu stając naprzeciwko Kazijskiego czy Juantoreny, siatkarskich gwiazd światowego formatu. Równie trudnych rywali mają Skra (słynne Dynamo Moskwa) czy Resovia (Bre Banca Cuneo). Zapowiadają się więc pełne emocji dni.
Popyt na bohaterów i sportowe sukcesy jest ogromny i takie mecze w Lidze Mistrzów to wielka szansa dla polskich klubów i ich graczy. W siatkówce reprezentacyjnej jesteśmy potęgą, ale w klubowej zbyt wielu sukcesów nie odnosiliśmy. Kolejny sezon to jednak kolejna szansa na wielkie wyniki i kreowanie nowych wielkich gwiazd siatkówki.
Krzysztof Mecner