Powroty
W naszych ligach pracują obecnie głównie młodzi szkoleniowcy, co jest naturalną koleją rzeczy. Znów jednak mówi o się o kilku niezwykle doświadczonych szkoleniowcach, którzy postanowili wrócić na ławki szkoleniowe. W ostatnim czasie nowe wyzwania podjęli m. in. Wiktor Krebok, Jan Such i Czesław Tobolski. Cała trójka zdobywała w przeszłości masę medali nie tylko w krajowych rozgrywkach. Obecnie nie pracują w klubach z najwyższej półki, ale jak widać na sportową emeryturę jeszcze się nie wybierają. I dobrze, bo szkoda nie wykorzystać ogromnego doświadczenia i umiejętności starszych szkoleniowców, którzy przecież z „niejednego pieca chleb jedli”.
Wiktor Krebok podjął pracę w pierwszoligowej PLKS Pszczyna. Wiceprezesem w tym klubie, jest doskonale znany kibicom siatkówki lekarz Wiesław Maroń. Doktor od wielu lat jest lekarzem naszej narodowej reprezentacji, a w czasach gdy Krebok był selekcjonerem Maroń właśnie zaczynał pracę w tej roli. Obaj panowie byli razem na igrzyskach w Atlancie, gdy polska reprezentacja wracała w 1996 r. na olimpijskie areny po 16 latach przerwy.
Maroń od kilku lat zaangażował się w pracę na rzecz klubu ze swojego miasta – Pszczyny. Zespół prowadził dotąd Dariusz Luks, ale gdy dostał ofertę powrotu do gdańskiego Trefla, Pszczyna została bez szkoleniowca. Krebok pośpieszył więc z odsieczą staremu przyjacielowi i poprowadzi zespół wspólnie z Dariuszem Parkitnym. Za wyniki odpowiadają wspólnie. Parkitny to też zresztą ciekawa postać. Do niedawna był jedną z największych gwiazd polskiego beach volleyballa i w mistrzostwach Polski nazbierał worek medali. Powstał więc ciekawy duet i zobaczymy jak im się powiedzie.
Wrócił na ławkę trenerską także Jan Such, szkoleniowiec wiele lat pracujący z klubami ekstraklasy, który medale mistrzostw Polski zdobywał z Resovią, Mostostalem i Jastrzębskim Węglem. Such w ostatnim czasie prowadził Jadar Radom, a potem jak się wydawało odszedł na zasłużoną emeryturę. W ostatnich tygodniach pomagał w treningach w klubie Patria Sędziszów Małopolski, gdzie prezesem jest znany w siatkarskim środowisku Wiesław Kozieł, podobnie jak Such rzeszowianin. Pracę szkoleniowcowi zaproponowano jednak w II-ligowym Amperze Wyszków, klubowi z ogromnymi ambicjami i Such zdecydował się na powrót na ławkę szkoleniową.
Do naszej ligi powrócił Czesław Tobolski, który przejął najsłabszą ekipę PlusLigi Kobiet – AZS Białystok. Tobolski to troszkę już zapomniany w naszym kraju trener, a przecież jest jednym z najbardziej utytułowanych szkoleniowców w historii kobiecej siatkówki. Swój pierwszy tytuł mistrza Polski zdobył bowiem prawie 30 lat temu w 1986 r. z Czarnymi Słupsk. Potem mistrzowskie korony zdobywał także z kaliskim Augusto. Z tymi dwoma klubami, a także Pałacem Bydgoszcz wywalczył kilka Pucharów Polski. Pracował też w wielu innych klubach m. in. był moim sąsiadem w czasie pracy w chorzowskich Azotach. Tych medali nazbierał bardzo dużo, chyba tylko Jerzy Matlak ma medali mistrzostw kraju więcej na swoim koncie. Ostatnie lata Czesław Tobolski miał jednak dużo mniej obfite w sukcesy. Po okresie poprzedniej pracy w Białymstoku szukał szczęścia za granicą i pracował na Białorusi. Teraz jednak po raz kolejny wrócił do siatkarskiej ekstraklasy i ciekawe jak sobie poradzi, bo jego obecny klub jest w ciężkim kryzysie.
Cała trójka wspomnianych szkoleniowców swe największe sukcesy odnosiła w latach 80-ych i 90-tych. Bez siatkówki na co dzień jednak trudno im wytrzymać i wciąż podejmują nowe wyzwania. Te powroty cieszą, bo choć nie najmłodsi to przecież są wciąż pełni wigoru, a ich ogromnej wiedzy i niesamowitego doświadczenia trudno nie wykorzystać. Na emeryturę zawsze jest przecież czas, a ich praca na pewno przyniesie jeszcze sporo korzyści polskiej siatkówki. Miejsce w historii polskiej siatkówki już sobie zapewnili, ale wciąż mogą w niej zapisać nowe karty. Zobaczymy jak spiszą się w nowych rolach, wypada im życzyć wytrwałości i samych sukcesów.
Krzysztof Mecner