Prawa gospodarza
Już niespełna miesiąc pozostał do rozpoczęcia mistrzostw świata mężczyzn, na które wszyscy czekamy z niecierpliwością i wielkimi oczekiwaniami. Bronimy przecież tytułu wicemistrza świata, a jedziemy do Włoch w glorii aktualnego posiadacza tytułu mistrza Europy. Nic dziwnego, że mamy ogromne nadzieje na kolejny sukces, choć z takimi samymi nadziejami pojedzie na ten siatkarski Mundial kilkanaście innych reprezentacji.
Jak to przed mistrzostwami pojawia się wiele różnych spekulacji i różnorodnych analiz szans poszczególnych reprezentacji. Wiele kontrowersji wzbudza też sam system wyłonienia najlepszej drużyny globu. Bo nigdy w historii tak skomplikowanego systemu rozgrywek nie wymyślono, nawet FIVB wydała oświadczenie, że ten system w kolejnych edycjach nie będzie już kontynuowany. Każdy gospodarz ma jednak wpływ na to jakim systemem rozgrywany jest turniej. Pamiętamy, że kolejny Mundial w 2014 r. będzie w Polsce, chyba też warto się przyjrzeć bliżej temu regulaminowi włoskich mistrzostw.
Włosi nie mają tak silnej reprezentacji jak w latach 90-tych, kiedy to trzykrotnie z rzędu sięgali po tytuł najlepszej drużyny świata. Chyba zdając sobie sprawę, że gdyby obowiązywał regulamin z poprzednich mistrzostw ich szanse na awans do najlepszej czwórki byłoby znikome, tak nakomplikowali ten regulamin, że te ich szanse rosną. W pierwszej fazie grają z Japonią, Egiptem i Iranem – zapewne bez problemów wyjdą z grupy i to pewnie na pierwszym miejscu. W II fazie trafiliby na Australię i trzecią drużynę naszej grupy, którą mogą być np. Niemcy. I znów mają szansę na wygranie fazy i dobre rozstawienie w kolejnej. Tam jeśli nie będzie niespodzianek mogliby trafić na silną Bułgarię, ale wygrać pojedynczy mecz z silnym rywalem to nie to samo co wygrać grupę z pięcioma silnymi rywalami. W sumie te szanse Włochów by grać w najlepszej czwórce wydają się być w tym kontekście realne. Cztery lata temu system był inny, ale też ułożony „pod gospodarza”. Skorzystaliśmy na tym, gdyż Japończycy uważali, że jesteśmy w ich zasięgu i po cichu też liczyli na miejsce w czwórce. Idąc „ich ścieżką” pewnie awansowaliśmy do półfinału, grając w zasadzie jeden mecz o wszystko z Rosją.
Te systemy rozgrywania mistrzostw świata zresztą na przestrzeni lat się zmieniały. Pierwsze edycje rozgrywano na zasadach gry w szerokim finale (osiem a nawet dziesięć drużyn) każdy z każdym. Gdy Polska zdobywała w 1974 r. mistrzostwo świata w Meksyku walczono systemem trzystopniowym. Pierwszy etap to grupy po cztery drużyny, z których dwie awansowały do medalowej ścieżki, drugi etap był identyczny. W finale grało systemem każdy z każdym sześć drużyn.
Potem grano podobnymi systemami: wstępnej eliminacji i drugiej fazy każdy z każdym, za to niezbyt „sprawiedliwie” dzielono grupy, gdzie gospodarze nie trafiali zbyt wcześnie na tych najlepszych. W 1982 r. np. w pierwszej fazie w jednej grupie znalazły się trzy bodaj najlepsze wówczas drużyny świata: olimpijski mistrz i wicemistrz ZSRR oraz Bułgaria, a także już wtedy znakomita drużyna USA z Kiraly’m i Timmonsem na czele. Jedna z tych drużyn musiała odpaść i grać tylko o... 13 miejsce. Spotkało to Amerykanów, którzy jako jedyni grali z ZSRR jak równy z równym, a z Bułgarią nie wykorzystali meczboli. Za to łatwiejszą drogę miała z kolei Argentyna, która u siebie niespodziewanie zdobyła brązowy medal.
Oczywiście dobrej drużynie żaden najbardziej dziwny system nie przeszkodzi w osiągnięciu celu. Trzeba się jednak do niego przystosować. W tych mistrzostwach kluczowa będzie trzecia faza, gdy na placu boju pozostanie tylko 12 drużyn. Pierwsze dwie rundy mają na celu najpierw wyeliminowanie sześciu najsłabszych drużyn, a w drugiej fazie kolejnych sześciu. Każdy etap gra się „od zera” więc trzeba po prostu do tej najlepszej dwunastki wejść i dopiero tam zacznie się walka w czterech grupach po trzy drużyny o awans do półfinału. Te dwa spotkania na tym etapie będą najważniejsze w całych mistrzostwach. Dobra gra w poprzednich etapach powinna (choć to zależy od ilości niespodzianek) pomóc by w tej fazie trafić na teoretycznie ciut słabszych rywali.
Zobaczymy jak to będzie wyglądało na mistrzostwach, teraz można jedynie spekulować z kim możemy grać w kolejnych rundach. Najważniejsze jest jednak przygotowanie takiej formy, by żaden system rozgrywek nie był straszny naszej drużynie.
Krzysztof Mecner