Próba generalna
Igrzyska Olimpijskie niedawno dobiegły końca, a już polscy kibice siatkówki mieli kolejną ogromną dawkę emocji. W Starych Jabłonkach po raz dziewiąty rozegrano najważniejszy w Polsce światowy turniej w plażowej siatkówce. Po bardzo dobrym występie w Londynie naszej najlepszej pary Fijałek-Prudel, wszyscy liczyliśmy na kolejny dobry występ polskiego duetu. Przed rokiem Polacy przecież zajęli w Starych Jabłonkach drugie miejsce przegrywając po dramatycznej walce z mistrzami olimpijskimi z Pekinu Amerykanami Dalhausserem i Rogersem. Była to też dla światowej czołówki okazja do rewanżu za turniej olimpijski.
W tym roku ten turniej miał też szczególne znaczenie, gdyż była to swoista „próba generalna” przed mistrzostwami świata w tej dyscyplinie sportu, które właśnie rozegrane zostaną za rok w Starych Jabłonkach. Będzie to najważniejsze wydarzenie w całej krótkiej historii polskiego beach volleyballa. Wprawdzie po igrzyskach „adrenalina” u graczy trochę spada, a wiele czołowych duetów czasem robi sobie małą przerwę, jednak wielkoszlemowy turniej na Mazurach miał i w tym roku znakomitą obsadę. Toczy się przecież ciągle walka o miejsca na podium w końcowej klasyfikacji World Touru. Zabrakło w zasadzie jedynie mistrzów olimpijskich Niemców Brinka i Reckermanna oraz Holendrów Nummerdora i Schuila, a w turnieju siatkarek Misty May-Treanor. Jej słynna partnerka Kerri Walsh zagrała w Polsce z inną partnerką. Ta próba wypadła pozytywnie i znów przeżywaliśmy sporo emocji.
Fijałek i Prudel znów potwierdzili, że są parą absolutnej światowej czołówki. Odnieśli kilka cennych zwycięstw, w eliminacjach pokonali przecież późniejszych finalistów Austriaków Dopplera i Horsta. Po raz kolejny na ich drodze stanęli jednak Rogers i Dalhausser. Ze znakomitą amerykańską parą nigdy dotąd nie wygrali i teraz po pasjonującym meczu też jednak musieli uznać ich wyższość. Cieszy jednak, że Fijałek i Prudel nie są osamotnieni. Do 1/8 finału dotarły przecież dwie kolejne polskie pary: Kądzioła i Szałankiewicz oraz Łosiak i Kantor. To kolejne dwa polskie duety plażowe, z którymi można wiązać spore nadzieje. Nie tylko zresztą w kontekście przyszłorocznych mistrzostw świata, ale także w kolejnych latach. Turniej w Starych Jabłonkach wygrali trochę niespodziewanie Łotysze Plavins i Smedins. Potwierdzili tym samym swoją doskonałą dyspozycję z Igrzysk Olimpijskich w Londynie, gdzie zdobyli przecież brązowy medal. Przy okazji w Starych Jabłonkach zrewanżowali się aktualnym mistrzom olimpijskim Brazylijczykom Emanuelowi (wygrywał w Starych Jabłonkach aż cztery razy) i Alisonowi za półfinałową porażkę w turnieju olimpijskim.
W turnieju kobiecym po raz czwarty wygrały Brazylijki Larissa i Juliana. Słabiej tym razem grały Amerykanki, które dominowały w czasie Igrzysk Olimpijskich. Sytuacja w naszym kobiecym beach volleyballu jest nieco gorsza. W zasadzie nie mamy pary na światowym poziomie, ale drobne postępy jednak są widoczne. Kołosińska i Brzostek potrafiły wyjść z grupy, ale na tym musiały poprzestać. Dwie pozostałe pary nie wygrały jednak żadnego meczu. Tu trzeba będzie się wykazać cierpliwością i solidną pracą od podstaw. Bo nie tylko świat, ale także Europa są daleko przed nami.
Stare Jabłonki zdały po raz kolejny egzamin jako organizator i potwierdziły trafność wyboru tego urokliwego miejsca na rozgrywanie mistrzostw świata, które odbywają się co dwa lata. Za rok będzie tu jeszcze większe święto plażowej siatkówki, dyscypliny która dzięki znakomitemu występowi w Londynie pary Fijałek i Prudel zyskała w Polsce masę nowych zwolenników. Jesteśmy w elicie w halowej siatkówce, ale chcemy być też w czołówce w drugiej siatkarskiej dyscyplinie. Mamy wielkie sukcesy w rozgrywkach młodzieżowych, wciąż jednak jeszcze brakuje nam podobnych w seniorskich rozgrywkach. Jestem jednak przekonany, że do tylko kwestia czasu iż i tu będziemy atakować najwyższe miejsca w światowej czołówce.
Krzysztof Mecner