PROGNOZY SPOD DĘBU
ZDANIEM WETERANA
PROGNOZY SPOD DĘBU
W chwili gdy ten tekst się ukaże ja już prawdopodobnie zagoszczę , trochę odcięty od świata, w mojej własnej ( i syna) „posiadłości”, takim prywatnym wiejskim sanatorium. Śpiewając oczywiście – jak co roku - moją ulubioną piosenkę „A ja sobie leżę pod gruszą”. No właściwie nie pod gruszą a przepięknym rozłożystym dębem, z którego my, właściciele, jesteśmy szczególnie dumni. Trochę nudzę i się dorocznie powtarzam ale proszę Państwa – wakacje i trzeba wybaczyć odciętemu od telewizji weteranowi. Nie będę więc chyba (może na szczęście) oglądał gdyńskich kwalifikacji mistrzostw świata siatkarzy, jedynie coś tam usłyszę w radio i przeczytam. Choć z trudem bo w tym wywczasowym okresie lenistwo jest moim ekstra lekarstwem. Nie na tyle jednak, by zapomnieć całkiem o ukochanym siatkarskim światku i Czytelnikach oczywiście. Przełamując zaś z ogromnym trudem mój wrodzony chyba, spotęgowany wiekiem sceptycyzm wyznam, że tym razem wierzę (na psa urok – odpukać!), iż siatkarze nasi pod wodzą Daniela Castellaniego, jakże sympatycznego faceta a przejmującego się swoimi podopiecznymi – co widać – z ogromnej głębi serca, dadzą sobie radę ze Słowenią, może ze Słowacją, której kilku zawodników znamy z PlusLigi (a oni nas), może nawet Francją i wywalczą awans. Piszę to trochę wbrew sobie, bo zazwyczaj w prognozy się nie bawię, ale żeby nie zapeszać siatkarskim zwyczajem, mimo że de facto jest inaczej, „nie życzę powodzenia”.
Przed wyjazdem na letnisko przeglądałem swoje archiwum a zbieram wydruki, wycinki nie tylko własnych tekstów. Przypomniał mi się też niedawny artykuł w „Rzeczypospolitej”, którego główną tezą jest ostrzeżenie, że jeśli nie będzie wyników to w końcu całe to nasze imperium może się zawalić; kibice, nawet tak cierpliwi stracą tą cechę, sponsorzy się odwrócą, słowem katastrofa. Skąd ja jednak to ostrzeżenie znam? Aha - –bo już o tym identycznie, jeśli chodzi o meritum, pisałem, nie chce mi się szukać czy w blogu czy w miesięczniku. Posiadam więc takie same jak autor z „Rzepy” poglądy, co sprawia mi satysfakcję, że stary ma w wyrażaniu niektórych mroźnych opinii wsparcie znakomitych kolegów.
Tak a propos to tych wygranych meczów powinno być jak najwięcej, także w towarzyskich turniejach, nawet z niżej sklasyfikowanymi zespołami. Nie zachęcam do osłabiania obsady np. Memoriału Wagnera, ale z gry od czasu do czasu z trochę słabszym przeciwnikiem bym się cieszył. Nie tylko dlatego, że jest wtedy okazja efektownie przyłożyć, bo może być i tak, że wcale nie będzie łatwo. Słabsi nie mając nic do stracenia dają z siebie wszystko, ci mocniejsi, bywa przez jakieś nawet podświadome nie tyle lekceważenie przeciwnika, co przekonanie, iż „łatwo będzie”, obniżają loty no i robi się gorąco. Dla publiki emocjonalnie i wygrana w końcu bardziej cieszy. Zresztą – jak niegdyś pisałem a cytował mnie niezapomniany Zdzicho Ambroziak – „prawdziwych frajerów już dzisiaj nie ma” zaś twardej gry z teoretycznie słabszymi, nastawienia, że koniec żartów i trzeba przeciwnika roznieść na strzępy – też się trzeba uczyć.
Z aktualności – ustalony przez p. Daniela szerszy (19) skład na kwalifikacje nie był dla mnie zaskoczeniem, ale kto się znajdzie w składzie ostatecznym? Jaki by nie był zawsze wywoła dyskusje, każdy kibic ma przecież swoich faworytów, nie dla wszystkich znajdzie się miejsce. Ale trzeba uszanować decyzję trenera, to on zna aktualną dyspozycję zawodników i taktyczno-personalne potrzeby zespołu. Wreszcie – to on bierze na siebie całą odpowiedzialność i będzie za wynik przez bardzo szerokie gremium rozliczany.
Mam jeszcze kilka tematów na widelcu, ale Państwu również chcę urządzić wakacje od starego zrzędy. O trudnościach z układaniem kalendarza PlusLigi a także bardziej na czasie – problemach przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy – w tym siatkarek – u nas, w naszych salach, po raz pierwszy w historii, co dowodzi jak skandalicznie niesprawiedliwy był dotychczas przydział mistrzostw Starego Kontynentu – napiszę po powrocie z wiejskiej eskapady. Także o bardzo delikatnej sprawie kontuzji, operacji – słowem problemie zdrowotnym, nad którym powinien panować, zaś w każdym razie mieć dokładne rozeznanie, sztab medyczny związku (rozumiem – PZPS i PlusLiga razem). Mam w tej materii różne wątpliwości a podobnie jak wiele innych osób, w tym moich znajomych ze środowiska, nie zdradzając nazwisk powiem, że znanych i zasłużonych postaci – ciekaw jestem m.in. odpowiedzi na pytanie czy Mariusz Wlazły zagra już w pierwszych meczach PlusLigi i w jakiej będzie formie? Ale to wszystko na później, na razie serdecznie pozdrawiam.
Janusz Nowożeniuk
PS. Słówko z ostatniej chwili przed moim wyjazdem: bardzo boli zaskakujący koniec marzeń o medalu MŚ juniorów, ogromnie zmartwiła kontuzja Sebastiana Świderskiego. Bez niego drużynie Castellaniego będzie jeszcze trudniej, ale „niech żywi nie tracą nadziei”.
Powrót do listy