Przechodzenie etapów
Polska poznała rywali z jakimi zmierzy się w przyszłorocznych mistrzostwach świata, których organizatorem będą Włosi. Trafiliśmy do ostatniej grupy eliminacyjnej, która swe spotkania rozgrywać będzie w Trieście, a naszymi rywalami będą drużyny Serbii, Niemiec i Kanady.
Pierwsze skojarzenie było takie, iż wylosowaliśmy źle, porównując naszą grupę eliminacyjną z innymi. Po pierwsze rywale są bardzo trudni. Serbii nikomu kto interesuje się siatkówką reklamować nie trzeba, to zespół który od 15 lat niezmiennie zalicza się do siatkarskiej elity, a nasze doświadczenia z tym zespołem są z przeszłości raczej smutne. Niemców znamy doskonale, prowadzi ich przecież Raul Lozano i można oczekiwać, że za rok będą groźniejsi niż na niedawnych ME gdzie pokonaliśmy ich stosunkowo łatwo. Kanada jest w tym gronie najsłabsza, choć jeszcze parę lat temu prezentowała bardzo wysoki poziom. W innych grupach tak wyrównanej stawki nie ma, ale przecież kto chce zdobywać medale musi wygrywać z każdym rywalem, a Polska przecież broni wicemistrzostwa świata zdobytego w 2006 r.
Nie ma się jednak co tak tym losowaniem przejmować, jeśli się dokładnie prześledzi regulamin i system w jakim będzie rozgrywany siatkarski Mundial. Będzie to nowy system nigdy wcześniej na ważnych imprezach nie stosowany. System trochę skomplikowany, ale mający chyba na celu jak najdłuższe utrzymanie napięcia i walki do ostatnich dni mistrzostw.
System jest czterostopniowy. W pierwszym zostanie wyeliminowanych sześć najsłabszych drużyn, w drugim kolejnych sześć. Tak naprawdę walka o medale mistrzostw świata rozpocznie się w III etapie rozgrywek, gdy na placu boju pozostanie 12 najlepszych drużyn podzielonych na cztery trzyzespołowe grupy. I wtedy grupę należy wygrać jeśli się chce zdobyć medal.
Mecze z poprzednich etapów nie liczą się w kolejnej fazie, więc dla każdej z drużyn zadaniem głównym będzie po prostu awans. Trudno więc myśleć, że nie awansujemy do II czy III rundy. Oczywiście warto wygrywać od początku, bo zwycięstwo w grupie spowodować powinno iż w kolejnej fazie można trafić na trochę słabszych rywali. To jednak tylko spekulacje. Jeśli pobawić się w dywagacje to biorąc pod uwagę obecną siłę poszczególnych drużyn, to Polska powinna wygrać grupę F i w kolejnej fazie spotkać się z drugą drużyną grupy B i trzecią grupy E (czyli np. z Hiszpanią i Chinami). Dopiero w kolejnej rundzie moglibyśmy trafić do grupy np. z Rosją, oczywiście jeśli ta ostatnia podobnie jak Polska wygrałaby grupy w dwóch poprzednich rundach.
Możliwości zresztą jest kilkaset i nie warto sobie nimi w tej chwili zaprzątać głowy. Trzeba wyjść z pierwszej grupy i potem być przygotowany dobrze do każdego kolejnego spotkania. Ciut podobny był system w MŚ w 2002 r. w Argentynie, gdzie np. Rosja cudem wyszła na trzecim miejscu z grupy w I rundzie, a potem w kolejnej ograła m. in. naszą drużynę i zagrała w wielkim finale z Brazylią. Tak więc nawet porażki na starcie turnieju nie przekreślają szans drużyn, jak to miało miejsce w ME.
Szczerze mówiąc nie jestem zwolennikiem tak skomplikowanych systemów rozgrywek. Najwięcej emocji jest wtedy gdy mecze są o wszystko. Tak jak na Igrzyskach Olimpijskich gdzie od ćwierćfinału walczy się systemem play off, a wszystko jest czytelne i jasne. Tu możemy być świadkiem „kombinowania” by w kolejnych etapach trafiać na tych a nie innych rywali. To jednak dopiero za rok, a wówczas układ sił też może się nieco zmienić.
Włosi po raz drugi będą organizować mistrzostwa świata mężczyzn, poprzednie mieli u siebie w 1978 r. Te mistrzostwa stanowiły kamień milowy w rozwoju włoskiej siatkówki i do dziś są wspominane. Włosi byli wówczas przeciętną drużyną, w którą nikt nie wierzył. Wykorzystując splot sprzyjających okoliczności awansowali jednak do półfinału. W nim trafili na znakomitą Kubę. Przy niewiarygodnym dopingu kilkunastotysięcznej widowni sprawili jedną z największych niespodzianek w historii tej dyscypliny, wygrywając z medalistami olimpijskimi. Od tego zaczął się wielki boom na siatkówkę we Włoszech. Potęgę siatkarską zbudowali jednak dopiero 10 lat później. Teraz gdy przyszedł na nich najcięższy od 1988 r. kryzys liczą, że mistrzostwa znów „napędzą” reprezentację i zainteresowanie tym sportem.
Będziemy się zresztą bardzo pilnie przyglądać jak poradzą sobie z organizacją mistrzostw. Kolejny Mundial odbędzie się przecież w 2014 r. w Polsce, warto więc wyciągnąć odpowiednie wnioski z poczynań włoskiej federacji.
Krzysztof Mecner