Przedsmak emocji
Losowanie grup mistrzostw świata jakie odbyło się w Sali Kongresowej w Warszawie, może nie wywołało ogromnych emocji, ale mieliśmy przedsmak tego co będzie się działo w Polsce u schyłku lata. Wszyscy czekamy na rozpoczęcie mistrzostw świata w Polsce, zresztą z wielkimi nadziejami na dobry występ drużyny narodowej.
Jeszcze przed losowaniem znaliśmy dwóch najtrudniejszych rywali jakimi z pewnością w pierwszej fazie mistrzostw będą dla naszego zespołu ekipy Argentyny i Serbii. Dolosowano nam jedynie pozostałych rywali i powodów do narzekań nie ma. Wenezuela, Australia i zespół z Afryki (może Kamerun?) nie są siatkarskimi potęgami. Ja zawsze uważam jednak, że losowanie ma drugorzędne znaczenie, a najważniejsze jest odpowiednie przygotowanie zespołu do startu. Jeśli chce się walczyć o medale, a taki przecież musi być cel drużyny narodowej w polskim Mundialu, trzeba wygrywać z każdym przeciwnikiem. Zresztą słabych drużyn w mistrzostwach świata praktycznie nie ma, zostały odsiane przez gęste sito gier eliminacyjnych.
Serbię i Argentynę znamy doskonale, to młode drużyny, które w miarę bezboleśnie przeszły zmianę pokoleniową. Serbia przecież w 2011 r. została mistrzem Europy, a Argentynę pamiętamy z finałów Ligi Światowej w Polsce w 2011 r., gdy była prawdziwą rewelacją. Argentyna to zresztą swoisty ewenement. Jak czyta się nazwiska obecnych kadrowiczów, to człowiek ma wrażenie, że przeniósł się w przeszłość. Uriarte, Conte, Quiroga, Castellani to wielkie nazwiska argentyńskiej siatkówki. Ojcowie i wujkowie obecnych kadrowiczów to przecież najsłynniejsze pokolenie argentyńskiej siatkówki – medaliści igrzysk w Seulu i mistrzostw świata w 1982 r. Ich progenitura nie zamierza być gorsza.
Z Wenezuelą i Australią też mamy parę przykrych wspomnień. Porażka z Australią na igrzyskach w Londynie sprawiła, że w ćwierćfinale trafiliśmy na Rosję i przedwcześnie wracaliśmy do domu. A z Wenezuelą parę wpadek w Lidze Światowej też zaliczyliśmy. Więc nie ma mowy o dopisywaniu sobie punktów przed meczami. Wyższość nad rywalami trzeba będzie udowodnić na boisku.
Na pewno trener Antiga cieszy się, że nie wylosowaliśmy Francji, gdyż grać przeciwko rodakom jest zawsze niezręcznie. Francja trafiła za to do na pewno najciekawszej grupy D, gdzie są Włosi, rewelacyjna ostatnio drużyna Iranu, robiąca ogromne postępy Belgia, a zapewne trafią tam jeszcze Amerykanie. Walka będzie tam na całego i Francja nie będzie mieć łatwo. Na losowanie nie mogą narzekać zapewne Rosjanie i Brazylijczycy, którzy nie powinni mieć problem z awansem. Na mistrzostwach w Polsce każdy mecz będzie miał jednak znaczenie i nie będzie „odpuszczania” spotkań jak to miało miejsce cztery lata temu we Włoszech. Tam każdy etap rozpoczynano z zerowym dorobkiem i ekipy „kombinowały” do jakiej grupy kolejnej fazy lepiej trafić. Teraz gdy mecze są zaliczane do dalszej fazy o czymś takim nie będzie mowy.
Ceremonia wypadła niezwykle efektownie, można było na niej zobaczyć wiele osobistości światowej siatkówki i gwiazd dawnych mistrzostw (Wójtowicz, Grbic, Bernardi). Ogłoszono też już oficjalnie, że mecz otwarcia odbędzie się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Na pewno to ewenement w skali światowej. Taki trochę powrót do tradycji mistrzostw świata. Pierwsze dwie edycje, które odbyły się w 1949 r. i w 1952 r., rozegrano na stadionach na otwartym powietrzu i na mecze wówczas przychodziły tłumy kibiców. Pewnie na Stadionie Narodowym też około 50 tysięcy kibiców będzie śledzić wydarzenia na parkiecie. Sam jestem ciekawy jak taki mecz wypadnie. Prezes Mirosław Przedpełski mówił na ceremonii, że zorganizujemy Mundial jakiego jeszcze nie było. O organizację możemy być raczej spokojni, a na co stać będzie naszą drużynę to już dopiero czas pokaże. Przed kadrą Antigi, zanim zacznie się Mundial, czekają wcale nie takie łatwe kwalifikacje do mistrzostw Europy 2015 r., a potem mecze Ligi Światowej. Dopiero te spotkania pewnie zweryfikują czy nasze medalowe nadzieje na mistrzostwa świata mają uzasadnienie.
Krzysztof Mecner