PRZYKRO MI, GRZESIU
ZDANIEM WETERANA
PRZYKRO MI, GRZESIU
Skończyły się ligi, nie rozhuśtał się jeszcze sezon reprezentacji. Nie mam właściwie o co pokłócić się z moim przyjacielem, Głównym Komisarzem Ligi, Czarkiem Matusiakiem, zaś zawsze moje prywatne polemiki z nim szarpały może trochę nerwy, sprawiały jednak (jak zawsze gdy się dyskutuje z kimś kto zna się na rzeczy) wiele satysfakcji.
Oczywiście największą uwagę zwracam na drużynę męską, bo niestety nasze panie przegrały swoje szanse i znikają z pierwszoplanowej areny. Faceci natomiast mają okrutnie wielką okazję zdobyć coś naprawdę godnego uwagi na rozgrywanych u nas w kraju jesienią mistrzostwach świata. Zgłosił chęć powrotu do drużyny „syn marnotrawny” Mariusz Wlazły. Jeśli na MŚ będzie w formie, może sporo pomóc celującej w medal reprezentacji.
Chciałoby się czasem by ten czas szybciej leciał i mistrzostwa były tuż tuż. Innego zdania może być trener kadry, bo jest jeszcze z zespołem nad czym pracować. Jestem ogromnie ciekawy na przykład jak zaprezentują się środkowi z Możdżonkiem i Nowakowskim na czele. Na libero Zatorski czy Ignaczak?(a może jeszcze ktoś inny). Osobiście od dawna kibicuję „Igle”, ale czy w obecnej formie (czas leci) znajdzie pierwszoplanowe miejsce? Niby to libero są długowieczni, lecz jednak też się z wiekiem wypalają.
Z ogromną przykrością stwierdzam, że musiałem wykreślić Grzegorza Wagnera z listy ludzi, którzy traktują mnie, nieskromnie przypomnę swą wieloletnią, 49-letnią działalność na terenie polskiej siatkówki, z jakimś tam jednak szacunkiem. Pan Grzegorz prosił, jak już wyżej pisałem, o jakieś moje spostrzeżenia, wspomnienia na temat jego wielkiego Ojca, Jerzego Huberta. Nie powiem, że nie miałbym w tym temacie czegoś znaczącego do powiedzenia, przyjaźniłem się z Jurkiem prowadząc z nim na przykład, jeszcze gdy był czynnym zawodnikiem, długie rozmowy na temat bieżących siatkarskich wydarzeń i zbierając baty za wszelkie krytyczne wypowiedzi o jego osobie. Jurek dzwonił wówczas do mnie z gromami, pretensjami w rodzaju „Janusz, co wy tam znowu za brednie na mnie wypisujecie” i nie pomagały tłumaczenia, że to nie ja jestem przecież autorem owych krytycznych dywagacji – brałem lanie za nie swoje grzechy musząc słuchać słów, które Jurek potrafił wypowiadać – z nazwijmy to ostrożnie – niebywałą ekspresją. Nawiasem mówiąc on zawsze był ostry, czasem do bólu w słowach, także podczas przyjaznych wizyt u mnie w domu, jaką to szczerość z wielkim aplauzem przyjmowała moja świętej pamięci małżonka. Między Jurkiem i moją Danką wytworzyła się ogromnie silna nić wzajemnej sympatii, miałem w domu prawie fanatycznego kibica często kontrowersyjnego w poczynaniach Wagnera.
Czekałem więc na zapowiadany telefon od Grzesia, odtwarzając w pamięci (co nie jest łatwe dla staruszka) swe rozmowy, w nich i „zderzenia” z Jerzym Hubertem. Telefonu się nie doczekałem, doszła natomiast wiadomość, że G.Wagner pisze książkę o swym Ojcu z moim znakomitym kolegą z Katowic, Krzysiem Mecnerem. Jestem przekonany, że będzie to interesujące dzieło, Mecner, w przeciwieństwie do mnie, potrafi pisać książki, ale ten brak zapowiadanego kontaktu Grzegorza ze mną zapadł mi głęboko w rozczarowanym sercu. Rozczarowanym – podkreślam – brakiem kontaktu a nie tym, że to z Mecnerem Grzesio pisze, bo to jego słuszny wybór. Przepraszam za te osobiste przecież wynurzenia, ale nie wytrzymałem by nie przelać goryczy na papier.
Na pewno kupię książkę pary Wagner-Mecner i z góry ją gorąco polecam czytelnikom „Zdaniem weterana”.
Maj 2014
Powrót do listy