Pucharowa karuzela
Klubowe Mistrzostwa Świata rozegrane w Katarze stanowiły doskonały przedsmak pucharowej karuzeli, która wkrótce ruszy pełną parą. Dzięki niezłej postawie w poprzednich latach, będziemy mieć w tegorocznych rozgrywkach europejskich pucharów wyjątkowo liczną reprezentację. Przecież w samej Lidze Mistrzów będziemy mieć aż sześć drużyn, trochę dzięki CEV, która przyznała „dzikie karty” siatkarzom Jastrzębskiego Węgla i siatkarkom MKS Dąbrowa Górnicza.
Największe nadzieje wszyscy kibice wiążą oczywiście ze Skrą Bełchatów, która z pewnością dorasta do osiągania sukcesów nie tylko w PlusLidze. Tytuł klubowego wicemistrza świata jest w pucharowej polskiej historii jednym z najcenniejszych, który można porównać do jedynej wygranej w PEMK Płomienia Milowice w 1978 r. Skra odniosła w Katarze wiele cennych zwycięstw, szkoda tylko iż tak łatwo przegrała mecz finałowy z Trentino. Jak wiadomo te mistrzostwa rozgrywano według nowych przepisów tzw. „złotą formułą”. Dyskusja na temat zasadności tego przepisu trwa, generalnie zdecydowana większość nie jest oględnie mówiąc zachwycona „nowym wynalazkiem” Międzynarodowej Federacji Siatkówki. Mój zaprzyjaźniony sędzia siatkówki Darek Jasiński pytany przeze mnie co o tym sądzi stwierdził wprawdzie iż „nie jest to wcale takie głupie” i mieści się w światowym trendzie by jak najbardziej ograniczyć przewagę ataku nad obroną. Dla mnie największym minusem tego przepisu jest praktyczna eliminacja z ataku środkowego bloku. Sprowadzenie gracza na tej pozycji do roli blokującego, bo przecież z kontry środkiem gra się niezwykle rzadko – gdyby przepis na stałe wszedł do regulaminu – może mieć jednak ujemne skutki dla rozwoju dyscypliny. Co z tym fantem zrobi FIVB zobaczymy, szykują się raczej protesty ze strony graczy, trenerów i najsilniejszych klubów.
Na szczęście więc w europejskich pucharach wszystko wróci do normy, czyli do tradycyjnych przepisów. Skra swoją postawą w Katarze potwierdziła przynależność do europejskiej elity, ale wygrać Ligę Mistrzów będzie niewątpliwie trudniej niż wywalczyć medal w reaktywowanych Klubowych Mistrzostwach Świata. Grupę eliminacyjną gdzie jedynym znanym rywalem jest belgijski Knack Roeselare powinna przejść w cuglach, ale potem wiele będzie już zależeć od przygotowania odpowiedniej formy i pewnie też szczęścia w losowaniu. Dużo trudniejsze zadanie czeka w eliminacjach grupowych Resovię i Jastrzębski Węgiel. Resovia to wielka historia – pierwszy polski zespół który dobił się do elity zajmując w 1973 r. drugie miejsce w PEMK. Rywale są na pewno do pokonania, najgroźniejszy będzie pewnie Paris Volley gdzie gra Marcel Gromadowski. Najtrudniej będzie miał Jastrzębski Węgiel. Trafił na Panathinaikos z Pawłem Zagumnym i Guillaume Samiką, który jeszcze niedawno był asem śląskiej drużyny, Coprę Piacenzę i Freidrichshafen – czyli drużyny które walczyły w minionych latach o najwyższe trofea w tym pucharze. Jastrzębie jednak już ma odpowiednie doświadczenie. W minionym sezonie wyeliminowało słynnego Sisleya Treviso i doszło do wielkiego finału Challenge Cup. I pewnie jest w stanie poradzić sobie nawet z tak wysoko notowanymi rywalami.
Dużo do powiedzenia w Pucharze CEV mogą mieć też AZS Domex Częstochowa i ZAKSA Kędzierzyn. Byli potentaci naszej ligi mają przecież wieloletnie doświadczenie w pucharach, obie już grały w Final Four. Teraz może nie mają tak mocnych składów jak Skra, Jastrzębie czy Resovia, ale przecież w lidze radzą sobie wybornie, a rywale nie są tak silni jak te które grają w Lidze Mistrzów. Ich postawa też da nam odpowiedź czy siła PlusLigi to tylko siła trzech czołowych drużyn, czy też te z pozornie „drugiego planu” mogą odnosić sukcesy w Europie.
Można też liczyć na sukcesy siatkarek. BKS Aluprof i Muszynianka mają składy pozwalające myśleć o sukcesach w najważniejszym z pucharów. BKS nie ma zresztą poza Dynamem Moskwa utytułowanych rywali w grupie i awans do play off nie powinien być problemem. Poradzić sobie powinna i Muszynianka choć Asystel Novara czy Zariecze Odincowo to klasowi rywale. Najtrudniej będzie miał MKS Dąbrowa Górnicza. „Młody klub” rzucony został od razu na głęboką wodę i miejmy nadzieję iż w niej nie utonie, ale rywali będzie miał szalenie silnych. Scavolini Pesaro, Vakifbank Stambuł czy Mulhouse to rywale z najwyższej europejskiej półki. W Pucharze CEV grać będą Farmutil Piła i Gwardia Wrocław. To nie są zespoły krajowej elity, ale ich przygoda z pucharami też nie musi się skończyć na pierwszej rundzie.
Polskie ligi są wyceniane na czwarte (mężczyźni) i szóste (kobiety) miejsce w Europie, choć nie tylko moim zdaniem są warte wyższego miejsca. Ich wartość jednak właśnie zweryfikują poczynania naszych drużyn w pucharach. I jest duża szansa by po zakończeniu zmagań móc się cieszyć z kolejnych sukcesów. Po znakomitych występach reprezentacji chyba tylko spektakularnego sukcesu w europejskich pucharach brakuje do szczęścia polskiej siatkówce.
Krzysztof Mecner