Pucharowe sensacje
Rozgrywki pucharowe zawsze były szansą dla maluczkich, z niższych klas rozgrywkowych by choć przez chwilę przykuć na sobie uwagę szerokiej widowni. To specyfika rozgrywek i może dlatego tak wszystkich ekscytują. Pamiętam jak w mojej młodości wszyscy mówili o drużynie piłkarskiej Czarnych Żagań grającej nie wiadomo w jakiej lidze, która doszła aż do wielkiego finału, gdzie dopiero pokonał ją wielki Górnik Zabrze z Lubańskim i innymi gwiazdami w składzie.
W siatkówce w pucharach też zdarzały się niespodzianki, trofeum zdobywały drużyny spoza ekstraklasy, ale są to wyjątkowe przypadki. Odkąd zmieniono przepisy i drużyny PlusLigi mają ogromne przywileje – najlepsi grają dopiero od ćwierćfinałów – tych niespodzianek jest już jak na lekarstwo. Drużynie spoza elity przebić się do turnieju finałowego jest szalenie trudno. Trudno, ale nie... niemożliwe.
Ostatnio o tej pucharowej zasadzie, że wszystko jest możliwe przypomnieli siatkarze MKS MOS Interpromex Będzin. Zespół, który przed rokiem budził nawet pewne zainteresowanie, gdyż miał w składzie dwóch byłych reprezentantów kraju: Rafała Legienia i Piotra Gabrycha spadł jednak do II ligi i wydawało się, że nieprędko o nim coś ciekawego usłyszymy. Gabrych odszedł, Legień został trenerem, a w drużynie są obecnie zawodnicy, których nazwiska mówią niewiele nawet bardzo zapalonym kibicom tej dyscypliny w Polsce. Tymczasem MKS MOS pokonał we wcześniejszych fazach rozgrywek aż pięciu rywali i dostąpił „zaszczytu” gry z zespołem elity Domexem Tytanem AZS Częstochowa. Wielokrotny mistrz kraju przyjechał do Będzina zresztą w aurze pogromcy Skry Bełchatów – zdecydowanego faworyta zarówno pucharu jak i rozgrywek ligowych. Tymczasem w małej hali obok Huty „Łagisza” doszło do sensacji znacznie większej niż przegrana Skry z Domexem. MKS MOS Będzin nie przestraszył się utytułowanego rywala, wzniósł się na wyżyny własnych umiejętności i wygrał spotkanie 3-1 awansując do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Tym samym narobił niezłego zamieszania w tych rozgrywkach. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która będzie rywalem drużyny z Będzina w walce o miejsce w turnieju finałowym w Bydgoszczy miała już zarezerwowane miejsca w hotelu w Częstochowie, a Polsat zaplanowaną transmisję z tego meczu. W tej sytuacji zespół Rafała Legienia będzie miał okazję pokazać się na ekranach telewizji całej Polsce. To już pierwsza nagroda za sensacyjny sukces.
Gdyby zespół z Będzina zagrał w turnieju finałowym w styczniu w Bydgoszczy sensacja byłaby jeszcze większa. Zadanie będzie jednak trudne, bo ZAKSA chyba już po tym wszystkim nie zlekceważy przeciwnika i przystąpi do tego decydującego meczu maksymalnie skoncentrowana. Zespołu z II ligi (czyli de facto trzeciej) w finale Pucharu Polski nie było od wielu lat. Ostatnim był częstochowski Raków, który w 1994 r. też jako drugoligowiec (istniały wówczas dwie wyższe klasy rozgrywkowe – seria A i seria B I ligi) sprawiał sensację za sensacją i ostatecznie zajął w rozgrywkach Pucharu Polski trzecią lokatę, co przyjęto wówczas z niedowierzaniem.
Przykład drużyny z Będzina pokazuje, że warto wierzyć w siebie i mierzyć wysoko, bo w sporcie nic z góry nie jest przecież przesądzone a wszyscy kochają takie niespodzianki. I wcale nie jest przecież przesądzone, że pucharowa kariera rewelacyjnej drużyny z Będzina skończy się w przedświąteczny wtorek po meczu z kędzierzyńskim ligowcem.
Można trochę ubolewać, że wstępne eliminacje Pucharu Polski są tak mocno okrojone, bo tych niespodzianek byłoby pewnie więcej. Nasze eksportowe drużyny walczą jednak na kilku frontach. Walczą w lidze, tułają się po całej Europie w walce o punkty i zwycięstwa w europejskich pucharach i angażować je dodatkowo we wstępne eliminacje rozgrywek Pucharu Polski – byłoby po prostu nieludzkie.
Finał rozgrywek pucharowych już za miesiąc w pięknej bydgoskiej hali „Łuczniczka” będzie też pierwszą poważną próbą sił naszych siatkarskich drużyn. Ranga Pucharu Polski jest obecnie ogromna i niewiele mniej cenne jest wygranie tych rozgrywek co wygranie mistrzostw kraju. Trofeum daje przepustkę do Ligi Mistrzów i oczywiście... miejsce w historii polskiej siatkówki. I jesteśmy ciekawi, czy potentaci rozegrają to między sobą, czy też swoją jedyną szansę wykorzysta ktoś inny jak np. nieoczekiwany ćwierćfinalista z Będzina.
Krzysztof Mecner