Pucharowe zdobycze
Ogromne emocje towarzyszyły starciu dwóch polskich drużyn walczących między sobą o prawo gry w turnieju finałowym tegorocznej edycji Europejskiej Ligi Mistrzów. Pierwszą „rundę” w świetnym stylu wygrała drużyna Jastrzębskiego Węgla. Decydujący rewanżowy mecz odbędzie się jednak w Rzeszowie i Asseco Resovia nie stoi na straconej pozycji. Przy tak wyrównanym poziomie obu naszych drużyn wszystko się jeszcze może zdarzyć.
Po raz pierwszy w długiej historii zmagań o tytuł najlepszej klubowej drużyny w Europie zdarzyło się by polskie zespoły rywalizowały między sobą. Choćby z tego powodu ta pucharowa edycja przejdzie do historii polskiej siatkówki. Choć w innych europejskich pucharach już mieliśmy takie pojedynki. W sezonie 2006/2007 właśnie Jastrzębski Węgiel trafił w 1/8 finału Pucharu CEV na krajowego rywala, jakim był bardzo mocny w tamtym czasie AZS Olsztyn. Drużyna z Jastrzębia wygrała wówczas rywalizację po dramatycznych spotkaniach, wygrywając oba mecze po 3:2. Między tymi meczami obie drużyny zagrały między sobą także w lidze, a tam lepsi byli olsztynianie.
Najważniejszą jednak do tej pory potyczką między naszymi zespołami były mecze między AZS Częstochowa i warszawską Politechniką w wielkim finale Challenge Cup w 2012 r. Obie drużyny stoczyły niesamowitą walkę o trzeci co do rangi europejski puchar, ostatecznie wygrali go akademicy z Częstochowy, jako druga polska drużyna wpisując się na listę zwycięzców europejskich pucharów.
Teraz jednak ranga spotkań Jastrzębskiego Węgla i Resovii jest ogromna, bo Liga Mistrzów to rozgrywki elitarne z udziałem najlepszych drużyn i siatkarzy świata. Jastrzębski Węgiel jest bliski by po trzech latach przerwy znów być w czwórce najlepszych drużyn w Europie, ale Resovia też przecież marzy by nawiązać do dawnych lat i sukcesów wielkich poprzedników jak Karbarz, Gościniak, Bebel, Jasiukiewicz, Such czy Radomski, którzy w 1973 r. odnieśli pierwszy wielki sukces polskiej klubowej siatkówki zostając klubowym wicemistrzem Europy (ulegli tylko niepokonanej w tamtych latach drużynie CSKA Moskwa). Emocje szykują się więc niesamowite.
Blisko gry w turnieju finałowym są też dwie drużyny rosyjskie. Zwłaszcza Zenit Kazań, który wygrał na wyjeździe 3:0 z Coprą Piacenzą, ma ogromne szanse. Biełgoria Biełgorod z kolei pokonała gładko u siebie słynne do niedawna Trentino, ale będzie musiała obronić zaliczkę we Włoszech. W Biełgorii wielu upatruje faworyta rozgrywek. Grają w tej drużynie przecież Muserskij, Grozer i Tietiuchin. Finał będzie jednak w Turcji, a o gospodarzach drużynie Halkbank Ankara też nie zależy zapominać, bo skład mają niesłychanie mocny. Ten turniej finałowy zapowiada się więc pasjonująco, a my już cieszymy się na emocje z nim związane, bo jakaś polska drużyna na pewno w nim zagra.
Szkoda, że CEV zrezygnował przed paroma laty z organizowania turniejów finałowych w pozostałych europejskich pucharach. Finałowa rozgrywka jest zawsze ciekawsza niż gra do końca systemem mecz i rewanż. Skra Bełchatów jest już bardzo bliska awansu do półfinału Pucharu CEV. Wygrana na wyjeździe po ciężkim boju z VFB Friedrichshafen ma ogromną wartość i stawia przed rewanżowym meczem drużynę Falaski w doskonałej sytuacji. Takiej szansy nie można zmarnować.
Nieco trudniejsze zadanie przed drużynami kobiecymi. Polski Cukier Muszyna odniósł u siebie niezwykle cenne zwycięstwo nad znakomitą drużyną z Azerbejdżanu – Azerail Baku. Tyle, że obronić skromną zaliczkę (3:2) będzie na terenie rywala bardzo trudno. Zespół z Muszyny już zapisał jednak piękną kartę w historii tych rozgrywek przed rokiem, gdy zdobył główne trofeum. Teraz zapewne zrobi wszystko by znów dojść bardzo wysoko.
Przegrała natomiast pierwszy mecz w Paryżu drużyna siatkarek Impelu Wrocław. Wydaje się jednak, że porażka 2:3 w perspektywie rewanżowego meczu we Wrocławiu jest do odrobienia. Podopieczne Tore Aleksandersena pozostają faworytkami w tym dwumeczu i mają wciąż ogromne szanse na awans do kolejnej rundy.
Te pierwsze pucharowe mecze przyniosły ogromne emocje i można być w sumie po nich zadowolonym z postawy drużyn PlusLigi i OrlenLigi. Trzeba tylko jeszcze w rewanżowych meczach potwierdzić swoje umiejętności. A wtedy może będziemy się cieszyć z gry naszych klubów gdy będą walczyć o bardzo wysoką stawkę.
Krzysztof Mecner