Pułap
Trwa dobra passa polskiej siatkówki. Po zdobyciu srebrnego medalu na Pucharze Świata przez reprezentację, teraz ogromnej satysfakcji dostarczają nam drużyny klubowe. Liga Mistrzów jest na półmetku fazy eliminacyjnej, a nasze drużyny grają w tych prestiżowych rozgrywkach wybornie.
W konkurencji mężczyzn Skra Bełchatów i ZASKA Kędzierzyn-Koźle wygrały wszystkie spotkania i pewnie prowadzą w swoich grupach. I prezentują się znakomicie. ZAKSA sprawiła ogromną niespodziankę pokonując na wyjeździe klubowego mistrza świata – Trentino. Włoska drużyna w ostatnich latach wielokrotnie zagradzała polskim klubom drogę do zwycięstw. Teraz wydaje się, że szansa na wygranie najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek w Europie jest większa niż kiedykolwiek. ZAKSA jest rewelacją sezonu, prowadzi także w naszej lidze. Wysoki poziom utrzymuje też Skra, która również ma na koncie trzy wygrane.
Doskonale grają w Lidze Mistrzyń także drużyny kobiece. Muszynianka Fakro też ma na koncie komplet zwycięstw, a wygrana ze Scavolini Pesaro na wyjeździe to też ogromny sukces. Jedyną porażkę w Lidze Mistrzów zanotował Atom Trefl, który przegrał w II serii z Dynamem Kazań. Teraz jednak Atom pewnie pokonał zespół z Prostejova i ma także ogromne szanse na wyjście z grupy.
W pozostałych pucharach także wygrywamy. W Pucharze CEV wielką szansę mają siatkarze Asseco Resovii i siatkarki BKS Aluprofu. Na razie bez wielkich problemów pokonują kolejne rundy, ale aspiracje tych drużyn sięgają bardzo wysoko. Sukcesy odnosimy także w trzecim z pucharów – Challenge Cup, gdzie wygrały ostatnio swoje mecze warszawska Politechnika i Impel Gwardia Wrocław.
Te wszystkie wygrane świadczą dobitnie jak podnosi się poziom naszych drużyn i poziom rozgrywek ligowych. Systematyczne podnoszenie poziomu z roku na rok, kiedyś wreszcie musi przynieść efekty. Czekamy na zdobycie jakiegoś trofeum, bo wciąż mamy tu bardzo skromny dorobek. Na listach triumfatorów europejskich pucharów mamy tylko drużynę Płomienia Milowice, który wygrał Puchar Europy w 1978 r., a więc już bardzo dawno temu. Jakże skromny to dorobek przy osiągnięciach klubów włoskich czy rosyjskich, do których od lat porównywane są nasze kluby.
PlusLiga uchodzi za trzecią ligę w Europie od kilku sezonów, wciąż jednak bardziej ceniona jest liga włoska i rosyjska. Niegdyś trafienie w pucharach na zespół z tych lig oznaczał zazwyczaj koniec przygody z europejskimi rozgrywkami. Teraz jest inaczej. To raczej kluby z Rosji czy Włoch obawiają się starcia z naszymi ekipami, a wyniki są wielką niewiadomą, nawet ostatnio częściej z nimi wygrywamy niż przegrywamy.
Wydaje się, że nasze kluby osiągają pułap jaki prezentują najlepsze kluby Europy i teraz trzeba tylko ten wysoki poziom utrzymać i potwierdzić w kolejnych meczach. Sukcesy w poszczególnych spotkaniach z najlepszymi to jednak nie to samo co wygranie całych rozgrywek. Bo zdecydowanie łatwiej np. ograć mistrza olimpijskiego niż zdobyć złoty medal olimpijski. Dlatego wszystko co najważniejsze w europejskich pucharach będzie się działo na początku kolejnego roku, gdy drużyny zakończą eliminacje grupowe i będą walczyć w play off o miejsca w turniejach finałowych. I dopiero po zakończeniu rozgrywek będzie można w pełni oceniać czy faktycznie jesteśmy już klubowym potentatem.
Na razie cieszymy się z emocji i zwycięstw jakie dostarczają nam polskie kluby na międzynarodowej arenie. Wyrównuje się także poziom w naszej PlusLidze, gdzie każdy mecz jest ciekawy i zwykle na dobrym poziomie. Taka sytuacja cieszy, gdyż będą korzystać z tego także reprezentacje narodowe, bo zawodnicy w ciężkich bojach muszą się rozwijać i nabierać niezbędnego doświadczenia. Nie da się ukryć, że te ostatnie efektowne zwycięstwa narobiły nam też apetytu na końcowe sukcesy. Na zdobycie kolejnego pucharu europejskiego czekamy już zdecydowanie za długo. A w tej edycji szansa na kolejny wpis na listę triumfatorów wydaje się być ogromna i zapewne nasze kluby zrobią wszystko by ją wykorzystać.
Krzysztof Mecner