Radość z gry
Coraz więcej powodów do radości mają polscy kibice. Bo postawa naszej reprezentacji w rozgrywanych w naszym kraju mistrzostwach świata jak na razie jest godna podziwu. Pierwszy efektownie wygrany mecz z Serbią na Stadionie Narodowym dodał z pewnością wiary we własne umiejętności polskim graczom. Równie lekko, łatwo i przyjemnie wygrali dwa kolejne spotkania z Australią i Wenezuelą. Jako pierwsi z 24 drużyn uczestniczących w mistrzostwach Polacy zapewnili sobie już awans do drugiej fazy mistrzostw świata.
W tak długim i wyczerpującym turnieju najważniejsze są punkty. Polacy mają ich na razie komplet i wszyscy z nadzieją czekamy, że taki bilans będzie też po zakończeniu tej pierwszej fazy mistrzostw. To bardzo ważne by kolejny etap walki o mistrzostwo świata zacząć z przewagą punktową nad rywalami. A jeśli Polacy pokonają za trzy punkty Kamerun i Argentynę taka przewaga na pewno będzie.
W grupie „krakowskiej” z którą się łączymy w kolejnej fazie walka bowiem trwa niesamowita i wszystkie drużyny potraciły już sporo punktów. Prawdopodobnie do II fazy awansują ekipy Francji, USA, Włoch i Iranu, a każda z nich straciła już wiele punktów. To może też być wielki atut naszej reprezentacji, bo pewnie tam o zwycięstwa będzie już dużo trudniej. Cała czwórka grupy z Krakowa to przecież światowa elita.
Cieszy nas też styl w jakim wygrywają kolejne spotkania podopieczni Stephane’a Antigi. Widać nie tylko efektowne akcje, ale też radość z gry jaką sprawiają sobie nasi reprezentanci. W zasadzie w żadnym z dziewięciu wygranych setów przez polski zespół wynik nie był zagrożony. W meczu z Wenezuelą nawet nie było potrzeby sięgać po wszystkie atuty. Selekcjoner wyraźnie oszczędzał siły kilku siatkarzy. Zagumny w ogóle nie pojawił się na boisku, Winiarski grał tylko chwile, od trzeciego seta grała praktycznie druga szóstka. Co jednak ciekawe na poziom gry nie miało to żadnego wpływu. Zmiennicy pokazali, że są w każdej chwili gotowi do wejścia na parkiet. Wenezuela bardzo szybko się zniechęciła i nie stawiała wielkiego oporu. Nawet przykro było patrzeć np. na tak wielkiego siatkarza jakim kiedyś był Ernardo Gomez. Dziesięć lat temu był to jeden z najlepszych atakujących świata (wielu twierdziło, że najlepszy). Dziś przytył, stracił skoczność i był momentami ośmieszany przez naszych graczy. Wenezuela w przeszłości sprawiała nam wiele kłopotów. Pamiętamy mecze z nimi w Lidze Światowej we Wrocławiu, gdzie dostawaliśmy lanie. Teraz było to zupełnie jednostronne widowisko.
W mistrzostwach dzieje się zresztą wiele ciekawych rzeczy. W „Spodku” mamy „najazd” kibiców z Finlandii, którzy tworzą na trybunach fantastyczną atmosferę. A Finowie jak na razie grają wybornie, pokonali już Kubę i Koreę Południową. I wielka w tym zasługa ich kibiców, bo dla takich fanów po prostu trzeba walczyć. I Finlandia walczy.
Są też niespodzianki. Na pewno za taką należy uznać porażkę Bułgarii z Kanadą. Bułgaria też przecież zaliczana jest do kandydatów do wysokich miejsc. Plamen Konstantinow przekonuje się jednak, że nie tak łatwo być selekcjonerem reprezentacji.
W weekend zapowiada nam się ogromna dawka emocji. Zwłaszcza na mecz z Argentyną czekamy z wielką niecierpliwością. Wielu graczy tej drużyny doskonale znamy z PlusLigi, a ich atutem jest z pewnością legendarny trener Julio Velasco, który niedawno powrócił do ojczyzny i próbuje odbudować dawną siłę siatkówki w swym kraju. W Iranie – co teraz widać na mistrzostwach świata – wykonał fantastyczną pracę doprowadzając ten zespół do elity. Czy podobnie pójdzie mu z rodakami przekonamy się niebawem. Będzie to w tej ostatniej fazie z pewnością najważniejszy mecz dla „biało-czerwonych”.
Mistrzostwa są dopiero w początkowej fazie i na ogólne refleksje jeszcze trochę za wcześnie. Najważniejsza myśl jest jednak taka, że Polska gra na miarę oczekiwań. I z tego wszyscy się cieszymy i trzymamy kciuki by tak było też w następnych dniach zmagań na siatkarskim Mundialu.
Krzysztof Mecner