Rocznica
Równo rok temu 21. września Polska wygrała finał mistrzostw świata, zdobywając złoty medal najlepszej drużyny globu. Po 40 latach od pamiętnych mistrzostw świata w Meksyku znów wygraliśmy mistrzostwa świata. Drużyna Wagnera dwa lata po mistrzostwach w Meksyku wygrała najważniejszą imprezę świata – Igrzyska Olimpijskie w Montrealu. Obecna polska reprezentacja nawiązuje do wielkich tradycji tamtej niepokonanej drużyny. W rocznicę zdobycia mistrzostwa świata Polska pokonała najlepszą do tej pory drużynę Pucharu Świata USA i jest już o krok nie tylko od zapewnienia sobie olimpijskiego „paszportu”, ale także od wygrania jednego z najważniejszych siatkarskich turniejów.
Gdy kadra Wagnera walczyła z Japonią w ostatnim meczu mistrzostw świata w 1974 r. miałem 12 lat i okropnie się denerwowałem, gdy w czwartym secie Polacy mimo wysokiego prowadzenia nie mogli zakończyć spotkania. 40 lat później miałem mistrzostwa „pod domem”, bo finał był w katowickim „Spodku”, ale emocje były takie same, podobnie jak radość ze zwycięstwa.
Mecz z USA w Pucharze Świata też był nerwowy, ale ostatni set to już popis naszej drużyny, która złamała tego jak maszyna grającego dotąd rywala. Ten mecz trochę przypominał mi ten finał mistrzostw świata sprzed roku. Miałem okazję pomagać w komentowaniu tego spotkania dla Polskiego Radia Czarkowi Gurjewowi. Gdy wtedy zapytał mnie po przegranym pierwszym secie, co sądzę o tym spotkaniu, powiedziałem, że Brazylia praktycznie nie zrobiła w nim błędu, ale… tak się po prostu nie da grać cały czas i w tym nasza nadzieja. Amerykanie w meczu w Tokio też w tym pierwszym secie błędów w zasadzie nie robili i pokonali nas bardzo łatwo. Pomyślałem wtedy to samo. Tak perfekcyjnie nie da się przecież grać do końca i w pewnym momencie nasi odwrócą losy meczu. Tak też się stało.
Obecnego selekcjonera Antigę często mimowolnie porównuje się do legendarnego Wagnera. Obaj zostali selekcjonerami kadry narodowej w bardzo młodym wieku, a ich nominację w obu przypadkach uznano za… szaleństwo. Obaj w momencie nominacji grali jeszcze w rozgrywkach ligowych, obaj zresztą w Skrze, tyle że jeden w warszawskiej, a drugi w bełchatowskiej. Antiga ściga Wagnera. Też zaraz na początku kariery trenerskiej został mistrzem świata. Wszystkim nam się marzy, by powtarzał osiągnięcia „Kata”. Dlatego czekamy z wielkimi nadziejami na olimpijski turniej w Rio de Janeiro. Wagner kwalifikację zdobył do Montrealu, wygrywając mistrzostwo świata. Antiga ma trudniejsze zadanie. Puchar Świata jest bowiem pierwszą szansą na taką kwalifikację. Nie lubię nigdy mówić o czymś co jeszcze jest niepewne, ale chyba takiej szansy nasi siatkarze z rąk nie wypuszczą.
W czasach Wagnera Puchar Świata był rozgrywany w roku poolimpijskim. Dla jego drużyny był to więc pierwszy wielki sprawdzian. W 1973 r. Puchar Świata rozgrywano w Pradze (do dzisiaj nawet nie jest oficjalnie uznawany, bo po zawirowaniach politycznych FIVB odebrała Czechosłowacji oficjalny atest). Polska w tym 1973 r. zajęła drugie miejsce, za drużyną ZSRR i dla wszystkich był to sygnał, że Polska jest zespołem światowej elity. Teraz na Puchar Świata nasi pojechali w glorii mistrza świata i choćby z tej racji są uznawani od początku za faworyta tej imprezy.
Pucharu Świata nigdy wygrać nam się nie udało. Trzy razy za trenerów Krausa, Wagnera i Anastasiego zdobywaliśmy srebrne medale. Antiga staje przed ogromną szansą wygrania po raz pierwszy tego wielkiego turnieju, a wygrana nad USA daje nam niewiarygodną na to szansę. I wszyscy mamy wielką nadzieję, że tej wielkiej szansy nasza drużyna nie zmarnuje. Trzymamy kciuki do końca!
Krzysztof Mecner