Rosyjski kryzys
Polska reprezentacja po dwóch przegranych ze Stanami Zjednoczonymi nieco skomplikowała sobie sytuację w Lidze Światowej. Na razie zajmujemy drugie miejsce w grupie, mając spore straty punktowe do Amerykanów, ale też wciąż wysoką czteropunktową przewagę nad drużyną Iranu. W najbliższy weekend kadra Stephane’a Antigi rozegra w Kazaniu dwa niezwykle ważne dla końcowej klasyfikacji w grupie spotkania z reprezentacją Rosji. Szansa na zwycięstwo jest bardzo duża, tym bardziej, że rosyjska reprezentacja wydaje się być na tym etapie sezonu zupełnie bez formy.
Rosja w sześciu rozegranych spotkaniach poniosła sześć dotkliwych porażek, a jedyny zdobyty do tej pory punkt zdobyła w dwumeczu z Polską. Rosja, która gra w rozgrywkach Ligi Światowej od samego początku (przez pierwsze lata jako ZSRR i WNP), jeszcze tak fatalnego startu nigdy nie miała.
Zastanawiający jest ten kryzys drużyny Andrieja Koronkowa. Selekcjoner ma w drużynie przecież wspaniałych graczy o wielkich umiejętnościach, a jednak grają fatalnie i mało skutecznie. Na pewno Rosjanie mogą odczuwać brak swej największej gwiazdy Dmitrija Musierskiego, ale przecież mając taki potencjał ludzki brak kilku graczy (nie ma w tym roku w kadrze także „ulubieńca” polskich kibiców Spiridonowa) nie powinien być ten brak zauważalny.
Rosja to jeden z najbardziej utytułowanych zespołów w historii rozgrywek Ligi Światowej. Zdobyła w niej siedem medali, trzykrotnie wygrywając całe rozgrywki. W ostatnich latach uznawano ją za zdecydowanie najlepszy zespół na świecie. Przez kilka lat mieli fantastyczne pasmo sukcesów. W 2011 r. wygrali Puchar Świata i Ligę Światową, w 2012 r. Igrzyska Olimpijskie w Londynie, w 2013 r. Ligę Światową i mistrzostwa Europy. Wydawało się, że ich panowanie na światowych parkietach może trwać bardzo długo. Jak się okazuje, nawet takiej wielkiej potędze wcale nie łatwo utrzymać się na topie.
W poprzednim roku dał się już zauważyć spory kryzys tej reprezentacji. Nie odegrała znaczącej roli w Lidze Światowej, a piąte miejsce na mistrzostwach świata w Polsce, w Rosji przyjęto jako ciężką porażkę. Andriej Woronkow jakoś nie potrafił zbyt długo kontynuować passy sukcesów jaką rozpoczęła Rosja pod kierunkiem trenera Alekny. Woronkow na pewno był lepszym siatkarzem od swego poprzednika. Grał przecież w finale Ligi Światowej w 1998 r. i zdobył z reprezentacją srebrny medal. Wygrał z nią jako trener za to edycję Ligi Światowej w 2013 r. Niewiele więc brakowało mu by być mistrzem w podwójnej roli (ta sztuka jako jedynemu udała się byłemu selekcjonerowi naszej reprezentacji Andrei Anastasiemu, który wygrywał World League zarówno jako zawodnik jak i trener Włoch i Polski). Szkoleniowcem Woronkow jest chyba jednak słabszym od charyzmatycznego Alekny i jak się wydaje z trudem panuje nad swoim zespołem.
Problemy Rosjan nie są naszymi problemami, ale warto wykorzystać słabość naszego najbliższego rywala i powiększyć dorobek punktowy, który przybliżyłby nas do gry w turnieju finałowym. Mecze z Rosjanami zawsze dla polskich kibiców miały szczególne znaczenie, choćby z przyczyn historycznych. Pamiętna wygrana w finale Igrzysk Olimpijskich w Montrealu w 1976 r. do dziś jest legendą polskiego sportu. Potem przez wiele lat dostawaliśmy jednak srogie lanie od Rosjan i niezwykle rzadko udawało się nam ich ogrywać. Mnie z historii pojedynków w Lidze Światowej szczególnie utkwił mecz w Moskwie w 2003 r. Mecz życia rozegrał wtedy Radosław Rybak, a wygrana Polski 3:0 była szokiem dla rosyjskich kibiców. W ostatnich latach siły reprezentacji obu krajów się wyrównały, a obecnie zwycięstw Polaków nikt nie traktuje jako sensacji, ale jak coś naturalnego, gdyż to przecież nasz zespół jest aktualnym mistrzem świata. Zawsze jednak wygrane nad Rosjanami są niezwykle cenne i mają szczególne znaczenie. Dlatego z wielkimi nadziejami czekamy na występy naszych siatkarzy w Kazaniu.
Krzysztof Mecner