Rozczarowanie
Takiego obrotu sprawy chyba nikt się w Polsce nie spodziewał. Liczyliśmy w Łodzi na dwa efektowne zwycięstwa naszej reprezentacji nad Kubą i przybliżenie się do awansu do finału Ligi Światowej 2010. Po meczach na Kubie gdzie nasza kadra była lepsza od rywala ten optymizm zdawał się mieć racjonalne podstawy. Tymczasem w dwóch meczach podopieczni Daniela Castellaniego wygrali z Kubańczykami zaledwie jednego seta i nadzieje na grę w Cordobie gdzie będzie rozgrywany Final Six tegorocznej edycji „światówki” prysły jak bańka mydlana.
W zasadzie zadecydował o tym już pierwszy mecz w sobotę, gdzie Kuba rozbiła naszą drużynę 3-0. „Zagraliśmy najlepszy mecz w tej edycji, a Polacy najgorszy” – stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej słynny trener Kubańczyków – Orlando Samuels. I trudno się z nim nie zgodzić. Bo z jednej strony dawno nie widziałem tak konsekwentnie i zdyscyplinowanie taktycznie grających naszych rywali, a z drugiej bardzo chwiejna była postawa naszych najlepszych zawodników. Po meczu komplementy kierowano głównie pod adresem Michała Ruciaka, a więc siatkarza który jest jednak w cieniu naszych wielu uznanych w ostatnim okresie gwiazd.
Rozczarowanie jest spore, bo przecież na ten awans powszechnie liczono w Polsce. Szkoda przede wszystkim gier z najlepszymi w finałowym turnieju bo tam byłby prawdziwy sprawdzian „mocy” naszej drużyny narodowej. Dla Castellaniego sobota musiała być zresztą smutna. Po klęsce naszej drużyny z Kubą, pojechał oglądać mecz piłkarskiej kadry Argentyny z Niemcami gdzie doznał kolejnego szoku gdy ekipa Maradony została rozgromiona 0-4.
Castellani przed rokiem ewidentnie odpuścił Ligę Światową i szykował zespół na mistrzostwa Europy. W tym zapowiadał, że na awansie bardzo mu zależy tym bardziej, że finał będzie w jego ojczyźnie. Wypróbował w tych dotychczasowych spotkaniach bardzo wielu graczy, gdyż prawie każdy mecz zaczynaliśmy w innym ustawieniu. Z jednej strony to cieszy, że w Polsce jest aż tylu siatkarzy zdolnych grać na wysokim międzynarodowym poziomie, z drugiej skoro zależało nam na awansie może należało grać każdy mecz w najsilniejszym choćby teoretycznie ustawieniu. Wiary w naszego szkoleniowca mimo wszystko nie tracimy. Przed rokiem pokazał, że wie jak szykować zespół do najważniejszej imprezy i po klęsce w World League zdobył przecież tytuł mistrza Europy. Jeśli te mecze w tegorocznej edycji miały mu służyć do jak najlepszego przygotowania do mistrzostw świata to miejmy nadzieję, że odpowiednie wnioski szybko zostaną wyciągnięte. Liga Światowa już dla nas jest w tym momencie stracona, choć oczywiście czekają nas jeszcze mecze z Niemcami, gdzie bardzo ważny będzie (choćby z psychologicznego aspektu) rewanż za dwie porażki w Stuttgarcie. Nasze myśli i nadzieje na ten sezon kierujemy już na jesienne mistrzostwa świata. Jest sporo czasu by poprawić jakość gry naszej kadry.
Możemy się pocieszać faktem, iż nie tylko nasi mają takie problemy w World League, ale także drużyny uważane za lepsze od naszej. Trudno sobie to wyobrazić, ale w finale World League może np. zabraknąć Brazylii, która by grać w finale musi „wybronić” się w Warnie przed atakiem bardzo groźnych Bułgarów. Iluzoryczne szanse awansu ma drużyna mistrzów olimpijskich – USA, która Rosji raczej w tabeli nie wyprzedzi. Trwa także walka o prymat w grupie Włochów z Serbami oraz Kuby z Niemcami. Kuba awans ma praktycznie w kieszeni, bo nie wyobrażam sobie by Niemcy rozgromili nas w „Spodku”, a Argentyna Kubę na własnym terenie. W sumie Rosja, Kuba i Argentyna są „prawie w finale”. O pozostałe trzy miejsca będzie trwała zaciekła walka do ostatniego meczu.
Gra Kuby zrobiła wrażenie. To najmłodsza reprezentacja świata o niesamowitych cechach motorycznych. Widać jednak rękę trenera Samuelsa, który trzyma drużynę w twardych taktycznych ryzach. Samuels 20 lat temu doprowadził Kubę do wielkiego finału mistrzostw świata i teraz Kubańczycy wiążą z nim ogromne nadzieje. Tak dobrze grającej Kuby nie widzieliśmy chyba od 2001 r. gdy w finale Ligi Światowej w Katowicach prezentowali się kapitalnie, ale potem „wybrali wolność” i pouciekali do krajów zachodniej Europy. Powtórki tamtej sytuacji chyba raczej nie będzie. Siatkarskim potentatom przybył więc chyba kolejny bardzo groźny rywal, który może się liczyć w walce o medale Ligi Światowej i przede wszystkim mistrzostw świata.
Krzysztof Mecner