RYPCIUM PYPCIUM I CO DALEJ?
ZDANIEM WETERANA
RYPCIUM PYPCIUM I CO DALEJ?
Piszę już dość długo, bom przecież weteran, o siatkówce. Za dwa lata, jeśli dożyję, będzie okrągła pięćdziesiątka lat tej twórczości. Współczuję Czytelnikom, że taki czas wytrzymali, tym starszym oczywiście. A mój przyjaciel Cezary mówi, że czytał mnie niegdyś podobno z wypiekami na twarzy. Teraz wypieki mam ja – z wściekłości.
No bo jak inaczej potraktować wyniki w Lidze Światowej. Nie tak dawni triumfatorzy tej impezy dostali srogie baty. Na dziesięć meczów tylko cztery wygrane.Mnie szczególnie zabolały przegrane w Warnie. Przede wszystkim ten okropny wynik 0:3! Wstyd i zgroza. Oczywiście być może przesadzam w osądzie, ale mam o potencjale naszego zespołu takie a nie inne zdanie. Że jest najskromniej mówiąc ów potencjał pokaźny I ŻE MOŻNA OD TEJ DRUŻYNY WIELE WYMAGAĆ. A tu takie rypcium pypcium,dupobranie, rezultat meczu do kółka.Jeśli się nawet przegrywa w takim spotkaniu każdą partię po ostrej walce, to jednak w pamięci zostaje fatalna pamiątka, porażka w setach do zera. Czy serce tak mocno jak mnie boli również nasze siatkarskie znakomitości – jak znam życie – to wątpię. Zawsze denerwują mnie zarzuty o brak ambicji, nie wyobrażam sobie aby jej klasowym sportowcom brakowało, ale maksymalnej staranności – bywa, że owszem.
Podniosły się już głosy, że może czas zmienić trenera.Bezsensowne naśladownictwo niektórych zwyczajów dość częstych w piłce nożnej. Jedna bolesna przegrana i od razu wykop… trenera. Bez szansy na wygrzebanie się z dołka.Następny będzie lepszy.Na pewno?
Andrea Anastasi już coś z tą drużyną znaczącego osiągnął.Bogaty rok 2011 – brąz Ligi Światowej i mistrzostw Europy, srebro w Pucharze Świata.W roku następnym zdobył z reprezentacją złoty medal Ligi Światowej.Teraz klapa w Światówce ale dajmy mu szanse na zakończenie roku sukcesem w mistrzostwach kontynentu( przy okazji polecam ciekawy wywiad z Anastasim w zawsze moim – Boże – ile lat w nim pracowałem - Przeglądzie Sportowym). Drużyny Rosji, która obecnie jest prawdziwą potęgą, nasi chyba nie przeskoczą (szanse są zawsze, Rosjanie też potrafią się zaciąć, choć - powiedzmy otwarcie - w meczu z Polską jest to mało prawdopodobne), ale podium jest w naszych granicach możliwości (oczywiście jeśli się zagra na maksa). Bez Mariusza Wlazłego w składzie, bo już wiadomo, że w ME nie zagra. Lecz Wlazły nie jest - jak to się mówi - Bóg czy car Mikołaj; sądzę jednak - jestem niepoprawnym optymistą - że nasi kadrowicze dadzą sobie radę bez niego, mają już dość tej hucznej wlazłozjady. O szczegółach systemu wczesnojesiennych mistrzostw Europy siatkarek (6-14.9, w Szwajcarii i Niemczech) oraz siatkarzy (20-29.9. u nas - w Gdańsku - Ergo Arena, i w Kopenhadze) jeszcze za wcześnie pisać. Przed nami już w tym tygodniu Grand Prix siatkarek, u nas turniej w Płocku(9-11.8.) i również w Płocku Memoriał Huberta - Jerzego Wagnera mężczyzn na początku września.
Kilka zdań o polskich osiągnięciach w mistrzostwach Europy. Siatkarki od pierwszych ME w 1949 roku w Czechosłowacji do ME 1971 we Włoszech nieprzerwanie na podium (po cztery razy srebro i brąz), potem po wielu chudych latach w 2003 i 2005 roku złote medale drużyny Andrzeja Niemczyka, 2007 – 4, 2009 – 3 i 2011 – 5 miejsce.
Siatkarze – po szóstych miejscach w 1950,55,58,63, brąz w 1967 w Turcji, 6 – w 1971 i seria 1975-83 pięciu kolejnych srebrnych medali. Następnie lata kiepskie, ale wreszcie złoto 2009 i „tylko”brąz 2011. Na liście najwartościowszych graczy (MVP) imprezy – raz nazwisko Polaka – w 2009 roku triumfował nasz znakomity gracz Piotr Gruszka Kto z naszych powtórzy jego sukces i ile lat trzeba będzie na to czekać?
Warszawa 2.8.2013