Sędzia też człowiek
Nikt nie lubi gdy pojedynki o wielką stawkę rozstrzygają się nie na boisku a "przy zielonym stoliku". Trudno się było oprzeć wrażeniu, że rywalizacja Skry Bełchatów i Jastrzębskiego Węgla została nieco wypaczona przez błąd w ustawieniu jaki popełnili siatkarze z Jastrzębia, a co bardzo późno wykryli sędziowie. Trudno się w tej sytuacji dziwić rozgoryczeniu drużyny ze Śląska, że jedna w dodatku błędna decyzja sędziów praktycznie pozbawiła ich szans na korzystny rezultat.
Sędziowie jednak to też ludzie i od czasu do czasu popełniają mniejsze lub większe błędy, co też jest wpisane w całość widowiska. Błąd taki jak we wspomnianym meczu zdarzał się nawet na światowych imprezach. Były zresztą w historii i poważniejsze błędy, ale może dlatego pewne spotkania obrosły w legendę i do dziś są pamiętane.
Osobiście najbardziej pamiętam dwa. Pierwszy to decydująca piłka finału mistrzostw Europy w 1989 r. gdy w trzecim secie ważyły się losy tytułu mistrzowskiego między Włochami i gospodarzami Szwedami. Szwecja w półfinale zakończyła 20-letni prymat ZSRR na Starym Kontynencie i wszyscy mieli nadzieje, że przejmą po nich prymat. Mieli w swych szeregach fenomenalnego siatkarza, jakim był w tamtych czasach Bengt Gustavsson. W tym decydującym trzecim secie Gustavsson przepięknym atakiem umieścił piłkę w samym narożniku boiska. Widzieli to wszyscy poza arbitrem, którym był zresztą uznawany za jednego z najlepszych na świecie Fin Jarmo Salonen. Fiński arbiter odgwizdał aut i zamiast setbola dla Szwecji mieliśmy punkt dla ich rywali. Ta akcja była bodaj decydująca w tym meczu, a cała Skandynawia długo nie mogła wybaczyć Salonenowi tej akcji.
Jeszcze bardziej trudna sytuacja przydarzyła się innej sędziowskiej "legendzie" jaką był Rosjanin Ramis Samedow (na igrzyskach w Montrealu prowadził spotkanie Polska – Kuba, najbardziej dramatyczny mecz w historii polskiej siatkówki). Samedow na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie prowadził mecz Japonia – USA. Mało zgrani Amerykanie męczyli się nieprawdopodobnie z dużo słabszym przeciwnikiem. Japonia prowadziła 2:1 w setach, a w kolejnym było 13:13. Po kolejnej akcji jeden z Japończyków uderzył piłkę w okolicach końcowej linii i zaczęły się targi czy piłka była w boisku. Samedow uznał atak za dobry i przyznał czternasty punkt Japonii (i tym samym meczbola). Amerykanie głośno protestowali, a najbardziej łysy Bob Samuelson. Samedow ukarał go żółtą kartką. Wówczas punkt dla rywali przyznawano po drugiej żółtej kartce. Problem w tym, że arbiter… zapomniał, że Samuelson już wcześniej taki kartonik dostał. Powinien więc przyznać dodatkowy punkt dla Japonii i zakończyć spotkanie. Mecz tymczasem trwał dalej, a drużyna USA wygrała ostatecznie zarówno tego seta, jak i kolejnego i cały mecz 3:2. Po spotkaniu ekipa Japonii złożyła jednak protest, który został uwzględniony. Chyba jedyny raz w historii siatkówki zmieniono wynik uzyskany na boisku weryfikując go na 3:1 dla Japonii. A wściekli Amerykanie na znak protestu wszyscy ogolili włosy do gołej skóry solidaryzując się z "naturalnie" łysym Samuelsonem. Starsi kibice zapewne pamiętają jak „upiornie” wyglądali na tych igrzyskach amerykańscy siatkarze, którzy ostatecznie wywalczyli na nich brązowy medal.
Oczywiście w Polsce nikt wyniku nie zmieni, nie dojdzie też do postulowanej przez Jastrzębski Węgiel powtórki całego spotkania. Ale przecież rywalizacja tych drużyn nie jest zakończona i nie wiadomo kto ostatecznie będzie finalistą play off.
Znamy natomiast finalistów w Lidze Kobiet. Tu nie ma niespodzianki – gdyż spotkają się dwie krajowe potęgi BKS Aluprof i Muszynianka. Wiele mówiło się o trenerach obu zespołów. Prielożny to oczywiście wielka gwiazda i stoi przed szansą dokonania epokowego wydarzenia to jest zdobycia mistrzostwa Polski już z trzecim klubem (wcześniej zdobył go z siatkarzami Jastrzębia i siatkarkami Calisii). Igor przez lata był „katem” polskiej siatkówki gdy jako trener reprezentacji Niemiec dwa razy pozbawił nas miejsca w półfinale ME w 1991 i 1993 r. Nigdy nie zapomnę jego salta radości jakie wykonał na ME w Finlandii gdy Niemcy pokonały Polskę 3:2 mimo iż nasi prowadzili 2:1 w setach i 7:1 w czwartym. "Winy" już dawno odkupił pomagając wprowadzić naszą kadrę na igrzyska w Ateny, a w Polsce robi kapitalną siatkarską robotę. A że jest człowiekiem błyskotliwym świadczy konferencja prasowa na ME w 1991 r., którą do dzisiaj pamiętam. Po ostatnim meczu eliminacyjnym jeden z dziennikarzy zapytał go z kim Niemcy chcieliby grać w półfinale. Pytanie było o tyle idiotyczne, że już było wiadome, że będą grać z Włochami. Niewzruszony Prielożny z poważną miną odpowiedział, że… z Czechosłowacją.
Jego rywala Bogdana Serwińskiego wszyscy bardziej postrzegają jako doskonałego siatkarskiego działacza niż trenera. Udowodnił jednak, że wie co robi bo przecież już dwa mistrzowskie tytuły zdobył z Muszynianką. To zresztą też nie taki ewenement bo w 1990 r. mistrzostwo Polski zdobył BKS który prowadził niezadowolony z kolejnych szkoleniowców dyrektor klubu Stefan Bednaruk (ojciec znanego z gry w PLS Jakuba). Dyrektor nie tylko zdobył mistrzostwo i Puchar Polski, ale też przez cały sezon nie przegrał meczu. Nie talenty trenerskie więc jak widać są decydujące, ale wiele różnych czynników składa się na wypadkową końcowego wyniku. W finale LSK emocje mamy więc gwarantowane.
Krzysztof Mecner